"To duch XXI wieku". Polski płot na granicy rozpala emocje, ale zobaczcie, jak grodzi się świat

Katarzyna Zuchowicz
Staje na granicy z Białorusią, ma być wysoki na 2,5 metra i wzorowany na ogrodzeniu z granicy węgiersko-serbskiej. Wywołuje ogromne kontrowersje, o kpinach z samej konstrukcji nie wspominając. Tak symbol "otwartości" świata XXI wieku właśnie "dotarł" do Polski. Na całym świecie płotów i murów na granicach jest coraz więcej. Zobaczcie, jak wyglądają, czy są skuteczne i co mówią o nas.
Polska buduje płot na granicy z Białorusią. Jak grodzą się inni? Na zdjęciu: mur na granicy hiszpańsko-marokańskiej. fot. Wikipedia/By Ongayo - Own work, CC BY-SA 4.0,
Nie tylko Polska odgradza się dziś od afgańskich migrantów. Chwilę przed nami rozbudowę 40-km płotu na granicy z Turcją ukończyła Grecja. – Nie możemy bezczynnie czekać na potencjalne skutki. Nasze granice pozostaną nienaruszalne – grzmiał minister ochrony obywateli Michalis Chrisochoidis.

Grecki płot jest potężny, wyposażony w nowoczesny, zautomatyzowany, elektroniczny system monitorowania i osiem wież obserwacyjnych. Ma 5 metrów wysokości. Jak podają greckie media, budżet całego projektu wynosił 62,9 mln euro, budową - jesienią ubiegłego roku - zajęło się konsorcjum czterech firm budowlanych.


Na zdjęciach i nagraniach ogrodzenie naprawdę robi wrażanie.

Europa buduje płoty


Polski płot na granicy z Białorusią konstrukcyjnie się przy nim nie umywa. "Nasz" ma mieć 2,5 metra wysokości, jest budowany z drutu ostrzowego, tzw. "concertiny". Jego koszt ma nie przekroczyć 400 mln zł. Od początku spotkał się z bezlitosnymi komentarzami.
– On będzie kompletnie nieskuteczny. Każdy, kto się przez chwilę zastanowi, będzie wiedział, że to nic nie da. Widzieliśmy ze zdjęć, jaka jest jego jakość. Nawet jak go trochę umocnią, to może żubry nie przejdą, ale przestępcy i terroryści raczej się nie przestraszą takiego płotu. Zawsze znajdą się sposoby. Przemytnicy ludzi, jak będą chcieli, to i tak będą ich przerzucać, robić podkopy – śmieje się dr Jacek Kucharczyk, socjolog, prezes Instytutu Spraw Publicznych. Swój płot na granicy z Białorusią buduje też Litwa, też z concertiny, ale potężniejszy. Według projektu ma być wysoki na 4 metry i ciągnąć się przez ponad 500 km. Jego koszt ma wynieść ok. 150 mln euro, budowa ma się zakończyć do września 2022.

W latach 2014-2016 z powodu poprzedniego kryzysu migracyjnego, który dotknął Europę ogrodzenia pojawiły się na wielu europejskich granicach. Płoty postawiono m.in. tu:
Bułgaria, na granicy z Turcją (3 m wysokości).

Calais, granica Wielkiej Brytanii i Francji (5 metrów)

Słowenia na granicy z Chorwacją
Norwegia na granicy z Rosją
Węgry na granicy z Serbią

Jak powiedział szef MSWiA polski płot ma być wzorowany na płocie z granicy węgiersko-serbskiej. Węgry wydały na tamtą konstrukcję setki milionów euro. Płot powstał na odcinku 175 km, składał się z siatki drucianej i zwoi drutu ostrzowego ułożonego na trzech poziomach w kształcie piramidy. Siatkę rozciągnięto na 4-metrowych słupach. Węgrzy odgrodzili się też na granicy z Chorwacją i Słowenią.

Czy murów będzie więcej? – Myślę, że one będą wszędzie. Że na każdej granicy zewnętrznej UE takie zasieki będą i częściowo – w cudzysłowie – będziemy za to "dziękować" Łukaszence, który sprawił, że uprawnione politycznie stanie się mówienie, że uchodźca to narzędzie polityczne w ręku otaczających Polskę i UE dyktatorów – uważa prof. Bogdan Szklarski, amerykanista.

Płot symbolem strachu


– To jest w jakimś sensie duch XXI wieku, jeśli za symboliczny początek wieku przyjąć zamachy 11 września na World Trade Center. Od tego czasu żyjemy w coraz większym strachu i reakcją na ten strach jest zamykanie się społeczeństw i innych wspólnot. Pomysł budowy płotu to jeden ze sposobów, w jaki kraje mogą próbować zamykać się w poczuciu zagrożenia. One są symbolem naszego strachu i dezinformacji, w której wszyscy pływamy. Bo ten strach bardzo często jest napędzany przez dezinformację i populistów, którzy widzą w nich swój interes polityczny. Co nie znaczy, że te płoty są skuteczne wobec realnych zagrożeń – zaznacza dr Kucharczyk.

– Tym, którzy są za otwartą, liberalną demokracją, płot na granicy oczywiście źle się kojarzy. Natomiast powoli zaczynamy się z nimi oswajać. Po 2015 roku otwarcie granic okazało się niepopularne politycznie i myślę, że dzisiaj już taka sytuacja nie nastąpi. Będziemy mieli tych murów więcej – przewiduje prof. Bogdan Szklarski, amerykanista.

Mury w USA, Izraelu, Europie


Do niedawna najwięcej mówiło się o murze budowanym przez USA. Wielkie "dzieło" byłego prezydenta Donalda Trumpa miało powstrzymać imigrantów przedostających się przez meksykańską granicę.

Jak się okazało, "dzieło" nie poradziło sobie z pogodą.


Mur amerykański ma szczególny wydźwięk, ponieważ budowany jest przez kraj, który szczyci się wartościami liberalnej demokracji i otwartością dla imigrantów, co jest oczywistym mitem i nie do końca prawdą w rzeczywistości. Ale ten mur jest namacalnym dowodem dwulicowości Ameryki – zauważa prof. Szklarski. Choć dodaje, że z punktu widzenia polityki państwa jest zasadny, skoro granica jest dziurawa jak sito.

Jego zdaniem gorszy jest mur w Izraelu, który oddziela go od terytoriów palestyńskich na Zachodnim Brzegu Jordanu. To potężna betonowa konstrukcja, miejscami metalowa siatka z czujnikami elektronicznymi, zwana "murem bezpieczeństwa". Istna fortyfikacja ze strażnicami, której budowa zaczęła się na początku XXI wieku i już wtedy Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze nazwał ją "murem apartheidu". Ciągnie się przez ok. 500 km.

– Myślę, że jest to najgorszy przykład takich murów z cywilizowanych krajów – uważa prof. Bogdan Szklarski.

Dlaczego stawiamy mury i płoty?


Skąd ta potrzeba budowania murów, odgradzania się od innych? – Do poczucia zagrożenia przyczynił się międzynarodowy terroryzm, agresje hybrydowe, posługiwanie się uchodźcami jako żywymi tarczami, jako sposób na sianie zamętu politycznego w sąsiednich krajach – podsumowuje dr Jacek Kucharczyk

Ale wymienia także kryzys gospodarczy. – W wielu krajach podważył on wiarę w to, że globalizacja gospodarcza przynosi korzyści społeczeństwom i znowu dał kolejny impuls do odgradzania się od innych. Często to odgradzanie się jest w sferze symbolicznej, do takich zaliczyłbym płoty. Bo uszczelnione płoty, np. na granicy między USA a Meksykiem, nigdy tak naprawdę nie powstrzymały naporu migracji. Za to politycy uwielbiają takie pozornie proste rozwiązania bardzo trudnych i złożonych problemów. To co w tej chwili wyprawia polski rząd, to jest w pigułce przykład populistycznego podejścia do rozwiązywania realnych problemów – uważa.

Wskazuje, że oprócz zagrożeń realnych, politycy - szczególnie takich partii jak PiS - sami tworzą poczucie zagrożeń, przed którymi obiecują ludzi bronić.

– Te zagrożenia, w które się inwestuje dużo energii i kapitału politycznego, jak ta grupka uchodźców na polsko-białoruskiej granicy, są bardziej zagrożeniami wyobrażonymi. Najpierw wmawia się ludziom, że ktoś im zagraża, a później pręży muskuły, wysyła zamaskowanych żołnierzy, żeby zbudowali płot. A potem ukazują się mniej lub bardziej wiarygodne sondaże, które pokazują, że połowa Polaków chce płotu. I to jest samonapędzający się mechanizm polityki "równoległej rzeczywistości", która później przekłada się na to, jak ludzie głosują w wyborach – komentuje.

Uważa, że płoty na granicach to sztucznie napompowany temat. – To przykład, że rządzący próbują wykazać się swoją skutecznością, tworząc fikcyjne zagrożenia, z którymi potem w fikcyjny sposób walczą. Natomiast konsekwencje wcale nie są fikcyjne. Tego typu polityka jest bardzo niszcząca dla samych tych krajów, które ją stosują – uważa.

Otwarte społeczeństwo kontra zamknięte

Dr Jacek Kucharczyk zaznacza, że nie nie możemy zapominać o pozytywnych przykładach otwartości na inne narody. – Przypomnę strefę Schengen, która dobrze działa, zapewniając nam przemieszczanie się bez kontroli granicznych, które cieszy się wysokim społecznym poparciem. Jeszcze 15 lat temu postulat, by znieść wizy do Unii Europejskiej dla obywateli Ukrainy i innych krajów regionu, spotykał się z oporem w UE i wydawał się polityczną fikcją. Wizy zniesiono, nie stało się żadne nieszczęście. To przykład, że otwartości nie trzeba się bać, choć wymaga ona politycznej odwagi rządzących. Tam gdzie była wola polityczna, mimo nacisków otwarcie było utrzymane – uważa dr Kucharczyk.

Dziś, jak mówi, na świecie mamy walkę dwóch tendencji: otwartego i zamkniętego społeczeństwa: – W tej chwili narracje zamkniętego społeczeństwa wydają się wygrywać. Ale to nie jest tak, że ta bitwa jest rozstrzygnięta. Tam, gdzie idea otwartości granic zwyciężyła, społeczeństwa z tego korzystają. Tam, gdzie granice się zamyka, skutki są opłakane. Miejmy nadzieję, że kiedyś do społeczeństw ta wiedza dotrze – że płoty i granice to nie jest sposób na rozwiązanie realnych problemów.