Tytus Nowik, nowy talent polskiej siatkówki. "Bartosz Kurek? Bliżej mi do Mariusza Wlazłego"

Maciej Piasecki
Polscy siatkarze dołożyli kolejny duży sukces do swojej gabloty. W piątek juniorska drużyna trenera Michała Bąkiewicza zdobyła tytuł mistrzów świata U-19. MVP turnieju oraz najlepszym atakującym został Tytus Nowik. Siatkarz, który ma przed sobą dużą przyszłość i najwyraźniej... jest tego świadomy.
Tytus Nowik został wybrany MVP turnieju oraz najlepszym atakującym mistrzostw świata U-19 w Iranie. Fot. FIVB
Tytus Nowik to atakujący, który może również występować w roli przyjmującego. Tak przynajmniej był kilkukrotnie próbowany m.in. w swoim pierwszym, seniorskim klubie, tj. eWinner Gwardii Wrocław.

W styczniu MVP mistrzostw świata U-19 skończył 18 lat. Ma 192 cm wzrostu i zdążył zadebiutować w sezonie 2020/21 na zapleczu PlusLigi, w Tauron 1. Lidze.

Wrocławski klub wypożyczył Nowika do SMS Spała, gdzie dalej będzie rozwijał się na pierwszoligowych parkietach. Tak przynajmniej wyglądały plany mistrza świata... przed złotym turniejem.

Tuż po przylocie do Polski, następnego dnia po wielkim sukcesie, utalentowany siatkarz porozmawiał z naTemat.


Uwierzyłeś już w ten sukces?
Chyba jeszcze z nikt nas do końca nie zdaje sobie sprawy z tego, co osiągnęliśmy. Zaraz po zwycięstwie wróciliśmy do szatni, gdzie trener Michał Bąkiewicz powiedział nam kilka zdań po meczu.

Później chwyciliśmy za telefony, ja zadzwoniłem do rodziców i dziewczyny, każdy chciał się podzielić radością z najbliższymi. Nagle pojawił się nasz irański opiekun, wołając mnie na ceremonię z nagrodami indywidualnymi.

Byłem na tyle zaskoczony, że odebrałem statuetki dla najlepszego atakującego i MVP turnieju, ale nawet się nie uśmiechnąłem. Emocje jeszcze w człowieku siedziały, tak właściwie, nadal siedzą. Co powiedział trener po zwycięstwie w szatni?
Rozegrał to w swoim stylu. Zaczął pytaniem: Chyba fajne osiągnięcie? Po czym uśmiechnął się i skwitował: No, panowie, mamy złoty medal.

Zdobyliście razem brązowy medal mistrzostw Europy i złoto mistrzostw świata. Chyba cenisz sobie współpracę z tym szkoleniowcem?
Po dwóch latach współpracy z trenerem Bąkiewiczem mogę o nim mówić w pozytywnym tonie. W przeciwieństwie do większości chłopaków, ja nie byłem w Spale na co dzień, więc tak naprawdę ostatnie dwa miesiące były kluczowe do mojej oceny selekcjonera.

Trener Michał Bąkiewicz poprowadził reprezentację juniorów młodszych do złotego medalu MŚ U-19.Fot. FIVB


Mogę tylko przyklasnąć. Trener Michał to skromny gość, który dobrze wie, czego potrzeba nam na boisku. Co też istotne, podczas pracy tej reprezentacji, różnych zgrupowań, nie bał się trudnych rozmów z każdym z nas.

Nawet jeśli ktoś miał problem z prywatnego życia, mógł liczyć na rozmowę z bardziej doświadczonym człowiekiem.

A sportowo?
Taktycznie byliśmy przygotowani perfekcyjnie. Właściwie każdego rywala mieliśmy podanego na tacy przez nasz sztab szkoleniowy. Dodatkowo widać było różnicę między nami, a naszymi rywalami. System blok-obrona, odpowiednia taktyka zagrywki, praca blokujących. To wszystko nie brało się z przypadku, a z dobrze odrobionej lekcji przez nasz zespół.

Mistrzostwa świata w Iranie miały pandemiczny charakter?
Zdecydowanie tak. Już po przylocie do Iranu zabrano nas do hotelu, gdzie przeprowadzono pierwsze testy na COVID-19. Na szczęście nic niepokojącego się nie wydarzyło, wszyscy byli zdrowi zarówno na początku, w trakcie, jak i na końcu turnieju.

Mieszkaliśmy też w hotelu, z którego był zakaz wychodzenia. Miał 26 pięter, każda reprezentacja miała swoje własne, polska kadra była na siedemnastym. Przyznaję, warunki super. Przyjemnie było wrócić, usiąść przy oknie i spojrzeć na przyjemne widoki z takiej wysokości.

Co do pandemii, na trybunach nikogo nie było, a jeśli przyjeżdżaliśmy do hali jeszcze w trakcie trwania poprzedniego meczu, gospodarze nie pozwalali choćby spojrzeć na spotkanie. Trybuny zakazane, stanie przy drzwiach i patrzenie przez okno, również.

A jak smakowała irańska kuchnia?
To ta gorsza strona wyjazdu. Pod koniec turnieju kilka osób miało problemy z żołądkiem. Nie dawaliśmy sobie rady z takim jedzeniem... Niby była to mieszanka miejscowych specjałów z czymś bardziej europejskim, ale niestety, wyszło średnio.

Nasz kontynent pod względem kuchni Irańczycy scharakteryzowali na trzy sposoby: frytki, spaghetti i kurczak. Na okrągło.

Kto był waszym najtrudniejszym przeciwnikiem na turnieju?
Iran. Zarówno w rozgrywkach grupowych, jak i półfinale. Gospodarze przygotowali się na mecz z nami podwójnie nastawieni. Raz, kwestia sportowa. Byli solidną drużyną z niektórymi, powiedzmy, bardziej "doświadczonymi" wiekowo... Druga sprawa to relacje polsko-irańskie, które od pewnego czasu są dosyć napięte w siatkówce. I to było widać również w naszej rywalizacji. Doszło do kilku niezbyt przyjemnych sytuacji, były też czerwone kartki.

Choć to głównie gospodarze prowokowali, będąc zwyczajnie przemotywowani chęcią wygrania z nami.

Ale to wy dwukrotnie ograliście gospodarzy.
I to była najlepsza odpowiedź. Po meczu półfinałowym uścisnąłem dłoń z atakującym Iranu, który zagrał bardzo dobry turniej. Podszedł do mnie, pogratulował, to miły gest. I tak to powinno wyglądać, ja również doceniłem jego siatkarskie umiejętności.

Po sukcesie zrobiło się głośno o naszych mistrzach. Zgadnij do kogo porównują Nowika.
Nie czytam komentarzy. Tzn. nie mogę się odkopać z wiadomości, połączeń telefonicznych. Jest tego mnóstwo, ale podzieliłem sobie to na kilka części. Facebook i Messenger mam już za sobą. Na horyzoncie Instagram i cała reszta. Do kogo?

Bartosza Kurka. Tylko jesteś "za niski".
I nie jestem łysy, ale to da się szybko zmienić. A tak na poważnie, to miłe. Choć chciałbym być lepszy od Kurka w przyszłości.

Trener Bąkiewicz stwierdził, że mam zachowania bardziej upodabniające mnie do Mariusza Wlazłego, z początków jego kariery. Pod względem fizycznym chyba też jest mi bliżej do tego siatkarza. To też całkiem niezłe porównanie.
To prawda. Ale ja wolałbym, żebyśmy rozmawiali o drużynie. Zagraliśmy najlepszy turniej życia. Trener skomponował skład, który zagrał swoje, drużynowo, bez wyraźnych liderów.

Na tym przejechali się m.in. Bułgarzy. Mieli przyjmującego, który zdobywał w każdym meczu po trzydzieści punktów. W finale zabrakło mu jednak sił. U nas było wielu bohaterów, a co ważne, każdy zagrał na mistrzostwach. To scementowało drużynę.

Wyróżnisz jakiegoś nieoczywistego bohatera?
Chociażby nasz kierownik kadry, który mocno ułatwiał nam życie. Irańczycy robili niepotrzebne zamieszanie z testami COVID-19 w terminach przedmeczowych. Czy specjalnie? Tego nie wiem, ale mogę się domyślać... Kierownik potrafił to jednak załatwić. Mogliśmy też liczyć na wsparcie naszego fizjoterapeuty na przestrzeni całego turnieju, a roboty było sporo, więc szacunek również dla niego.

Doceniłbym również naszego kapitana. Kuba Olszewski grał w wyjściowym składzie przed turniejem, ale w jego trakcie stał się rezerwowym. Nie zmieniło to jednak jego podejścia. Bardzo nas wspierał, to prawdziwy kapitan, świetny gość. Taka trochę prawa ręka trenera Bąkiewicza na boisku.

Straciliście w turnieju tylko jednego seta. To Polska była taka mocna, czy rywale słabsi?
Prawda leży pewnie po środku. Seniorskie turnieje a te młodzieżowe, to różne światy. Trafiają się zespoły, które nie mają zbyt wiele styczności z profesjonalną siatkówką na co dzień, a grają na mistrzostwach świata.

My z takimi graliśmy w fazie grupowej. Trzeba się jednak koncentrować, bo jak zapomnimy o każdym kolejnym punkcie, to odjedzie też ten cel końcowy. Byliśmy najlepszą drużyną na turnieju, to pokazują wyniki.

Ale Irańczycy, Bułgarzy czy Rosjanie, też grali solidną siatkówkę.
Przywitanie na lotnisku w Warszawie za plecami. A na horyzoncie Kraków?
Zostaliśmy zaproszeni na sobotę, na mecz mistrzostw Europy Polaków z Serbami. Wcześniej ma być też jakieś spotkanie, zatem zapowiada się długi dzień w Krakowie. Podobno nawet wyjdziemy na środek boiska w Tauron Arenie. Wtedy sprawdzę, ile brakuje mi do Kurka.
Czytaj także: Biało-Czerwoni mistrzami świata! Polscy juniorzy zdeklasowali konkurencję

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut