Vital Heynen nie uczy się na błędach? Wróciły grzechy z Tokio, na szczęście siatkarze wygrali

Krzysztof Gaweł
Polscy siatkarze wygrali z Serbią 3:2 (25:21, 23:25, 20:25, 25:20, 16:14) szlagierowy pojedynek mistrzostw Europy i wciąż mogą wygrać rywalizację w grupie A. Niestety, w sobotni wieczór w Tauron Arenie wróciły błędy, które widzieliśmy podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. I znów trener Vital Heynen długo nie potrafił pomóc drużynie. Zareagował w czwartym secie i nasi ograli po horrorze mistrzów Europy.
Vital Heynen w końcówce meczu zdecydował się na zmiany, które dały nam wygraną z Serbią Fot. Artur BARBAROWSKI/East News
Vital Heynen chyba nie wyciągnął wniosków po nieudanych igrzyskach olimpijskich w Tokio, nasz zespół w szlagierowym meczu mistrzostw Europy z Serbią dręczyły te same koszmary, które pojawiły się w Azji. I znów belgijski trener nie był w stanie dokonać zmian, by pomóc drużynie i dać jej impuls do lepszej gry. Nie rozumiemy, dlaczego tak się dzieje.

Selekcjoner polskiej reprezentacji uparcie trzymał na parkiecie Michała Kubiaka, który nie jest po kontuzji w wysokiej formie i który nie pomogł drużynie. Kapitan przyjmował zagrywkę rywali bardzo słabo, nie imponował w ataku, popełniał błędy i nie był sobą. Niestety, choć w kwadracie dla rezerwowych stało trzech skrzydłowych, dopiero w trzecim secie szansę dostał Aleksander Śliwka.

Dlaczego tak późno? I dlaczego najlepszy siatkarz finałów ostatniej Ligi Mistrzów szybko opuścił parkiet, a do akcji wrócił Michał Kubiak? Kamil Semeniuk wchodził tylko zadaniowo, Tomasz Fornal parkietu nie mógł powąchać. Tak samo jak Grzegorz Łomacz, który długo obserwował jako zmiennik Fabiana Drzyzgę, a nasz rozgrywający nie imponował pod siatką. Może za wyjątkiem pierwszej partii.


Po raz kolejny nasza gra opierała się więc na duecie Bartosz Kurek - Wilfredo Leon. Ten pierwszy brylował w ataku, drugi całkiem nieźle przyjmował i dokładał kolejne asy serwisowe. Na mistrzów Europy to było jednak za mało, Serbowie szybko poradzili sobie z naszą grą i wyszli na prowadzenie 2:1. Na szczęście w drugiej części seta numer cztery Kurek i Leon grali znakomicie, a oddech dał drużynie Kamil Semeniuk.

Siatkarz Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle znakomicie radził sobie w tie-breaku, serwował, przyjmował i atakował. To on przy stanie 15:14 posłał świetną zagrywkę na stronę Serbów, a po chwili obronił atak Marko Ivovicia. To była ostatnia akcja meczu, Polacy wygrali szlagier w pięciu setach i możemy chyba powiedzieć, że w ME stać ich na odegranie ważnej roli. Byle trener Vital Heynen zdecydował się być trochę bardziej elastyczny.
Czytaj także: Mistrzowie świata kontra mistrzowie Europy. W Krakowie o zwycięstwie zadecyduje tie-break

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut