Polacy znokautowali Rosjan. Wilfredo Leon bohaterem Biało-Czerwonych
Świetnie zaprezentowała się siatkarska reprezentacja Polski w ćwierćfinałowym meczu z Rosją. Biało-Czerwoni zdominowali wicemistrzów olimpijskich od pierwszych piłek, narzucając swój styl gry. Na wyróżnienie zasłużył praktycznie cały zespół, ale bohaterem był Wilfredo Leon.
Najwięcej emocji było w drugim secie, który gospodarze rozstrzygnęli na swoją korzyść dopiero w samej końcówce. Duża w tym zasługa... Rosjan, którzy popełnili kilka własnych błędów, ułatwiając wygranie ważnej partii przez Polaków.
Mający mocne, ofensywne argumenty Leon, musiał pokazać się też z solidnej strony w elemencie przyjęcia. I zrobił to bardzo dobrze.
Zarówno w wersji przyjęcia palcami, jak i tzw. sposobem dolnym, potrafił w odpowiedni sposób nie tylko dokładnie przyjąć, ale i przyspieszyć akcję. Dzięki czemu nasi rozgrywający mogli dodatkowo korzystać z jego usług przy ataku z pipe'a.
Kiedy Fabian Drzyzga potrzebował oddechu, trudne piłki powierzał Leonowi. Niby nic w tym dziwnego, atuty w ataku są oczywiste, ale jednak - nawet przy podwójnym, bądź potrójnym bloku, Wilfredo potrafił sobie poradzić.
Pod względem ofensywnym był wiodącą postacią drużyny. Ponad 70 proc. skuteczności po dwóch setach było najlepszym wynikiem spośród wszystkich siatkarzy biorących udział w meczu.
Leon miał też założoną "klamrę prędkości" na swoich zagrywkach. Raz po raz serwując rywalom (dosłownie) potężne bomby. Nawet jeśli nie dające bezpośredniego punktu, to odrzucające od siatki.
A dzięki temu mógł też zafunkcjonować świetnie tego dnia dysponowany polski blok.
No cóż, po występie w Gdańsku, z pewnością go... popamiętają.
Leon zdobył czternaście punktów (tyle samo autorstwa Bartosza Kurka), przyjmował najczęściej - szesnaście razy - ze skutecznością 44 proc. I do tego w ataku wykręcił 74 proc., przy dziewiętnastu próbach (też najwięcej).
Czytaj także: Legenda wierzy w medal siatkarzy i broni Vitala Heynena. "Dajmy mu przede wszystkim spokój"
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut