Adam Bodnar: SLAPP to nazwa na sprawy sądowe, w których chodzi o uciszenie krytyków

Adam Bodnar
dr hab., prof. Uniwersytetu SWPS, były Rzecznik Praw Obywatelskich
W tym tygodniu prof. Wojciech Sadurski, znany konstytucjonalista i publicysta, dwukrotnie musi się stawić przed sądem. Rzecz dotyczy jego krytycznych uwag i wypowiedzi pod adresem Telewizji Polskiej. Został za nie pozwany, a TVP skierowała przeciwko niemu również prywatny akt oskarżenia o zniesławienie. Ktoś mógłby powiedzieć – zdarza się. Nie on pierwszy i nie ostatni – sporów o "słowa" jest w sądach mnóstwo. Jednakże wymiar tych spraw jest akurat zupełnie inny.
Adam Bodnar: Główny cel takich postępowań to uciszenie
krytyków, zapędzenie ich do sali sądowej, tak aby tracili swoją energię na obronę, a nie na
normalną działalność publicystyczną, dziennikarską czy społeczną. Fot. Piotr Kamionka/REPORTER
Ich celem nie jest poszukiwanie równowagi między tym, co dozwolone w debacie publicznej, a tym co przekracza granice dozwolonej krytyki. Główny cel takich postępowań to uciszenie krytyków, zapędzenie ich do sali sądowej, tak aby tracili swoją energię na obronę, a nie na normalną działalność publicystyczną, dziennikarską czy społeczną. Aby musieli się zająć sobą (bo grożą im wysokie kary), a nie tymi, którzy są przedmiotem krytyki.

Na świecie powstała nazwa na tego typu działania prawne – nazywają się SLAPP (Strategic Lawsuits Against Public Participation). Nie mamy dobrego polskiego tłumaczenia. Oko.press, które od kilku miesięcy monitoruje tego typu sprawy, nazwało swój program "Na Celowniku”. Coś w tym jest – chodzi przecież o to, aby właśnie na jakiś czas "wycelować” ostrze instrumentów prawnych w kierunku przeciwnika.


Osoba "na celowniku” znajduje się w stresującej sytuacji, przejmuje się swoim losem, zastanawia nad przyszłością. Na jej przykład patrzą inni i mogą brać przykład. Występuje tzw. "mrożący efekt”. Dziennikarze i działacze odpuszczają sobie zajmowanie się danym tematem czy osobą, bo wiedzą, że mogą być także pozwani czy oskarżeni.

Działania SLAPP w Polsce


W Polsce pierwowzorem SLAPP były działania podjęte przez znanego biznesmena w stosunku do Krystyny Lemanowicz oraz Ireny Sienkiewicz, działaczek na rzecz ochrony środowiska z okolic Piły. Wytoczono przeciwko nim szereg postępowań cywilnych i karnych. Nie poddały się. Kontynuowały swoje działania przeciwko lokalnemu trucicielowi, a w 2011 r. zostały nawet docenione przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego i odznaczone Złotymi Krzyżami Zasługi.

Działania SLAPP w ostatnich latach nabrały w Polsce jednak innego wymiaru. Nie są to już tylko spory potężnych przedsiębiorców z osobami badającymi ich przewinienia. Do gry wkroczyły podmioty państwowe, które chciałyby ograniczyć jakąkolwiek krytykę. Po zamordowaniu Prezydenta Pawła Adamowicza kilka osób zastanawiało się jaki może być związek między licznymi, propagandowymi materiałami Telewizji Polskiej na temat Prezydenta a działaniami sprawcy.

Efekt? Pozwy ze strony TVP przeciwko osobom wypowiadającym się na ten temat (tego właśnie dotyczą sprawy W. Sadurskiego). Po tym jak "Gazeta Wyborcza” zainteresowała się niejasnymi aspektami majątku Daniela Obajtka, została zalana powództwami. Działacz na rzecz osób LGBT Bart Staszewski został pozwany przez gminy, które poczuły się dotknięte tym, że stworzył on happening artystyczny nawiązujący do przyjęcia przez nie uchwał o "ideologii LGBT”. Wreszcie, prokurator Katarzyna Kwiatkowska, szefowa stowarzyszenia Lex Super Omnia, została pozwana przez swojego pracodawcę – czyli prokuraturę – za krytyczne wypowiedzi pod adresem tej instytucji. Przykłady można mnożyć.

Znana turecka dziennikarka Ece Temelkuran napisała w swojej książce "How to lose a country. The seven steps from democracy to dictatorship”, że działania prawne przeciwko opozycji, to był jeden z etapów przemian niedemokratycznych w Turcji – wielu działaczy, zamiast organizować pikiety i demonstracje, redagować pisma czy odezwy, nagle zostało zmuszonych do obrony swojego prawa do ekspresji. Na tym właśnie polega siła SLAPP. Pod pozorem ochrony wartości (dobrego imienia, reputacji) zmusza działaczy do zupełnie innych aktywności niż by chcieli. Zabiera czas i pieniądze niezbędne do obrony. Jednocześnie po stronie pozywających wysiłek jest niewielki. Podmioty publiczne, biznesmeni czy korporacje są w stanie pozwolić sobie na dobrych adwokatów czy na opłacenie kosztów sądowych.

Dlatego z pozwami SLAPP stara się walczyć Komisja Europejska. Na razie Vera Jourova, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, zapowiedziała działania polegające na zwiększeniu społecznej świadomości tego zjawiska. Planuje także przygotowanie aktów prawnych, które mogłyby ograniczać tego typu działania. Jest to w sumie dość trudne zadanie, bo nie jest możliwe wyłączenie z góry możliwości pozywania drugiej osoby.

Natomiast nie zaszkodziłoby udzielenie ofiarom SLAPP kompleksowego wsparcia (np. w postaci profesjonalnej pomocy prawnej). Jednak nawet najlepsze rozwiązania unijne nie pomogą, jeśli sądy będą zależne od polityków. Jak do tej pory w sprawach SLAPP polskie sądy zazwyczaj wykazywały się zrozumieniem istoty sporów i stawały po stronie osób pozywanych. Ale przecież to łatwo może się zmienić, bo cały czas nad niezależnością sądownictwa wieją w Polsce wichry i grzmią burze.

W mediach pojawi się za kilka dni depesza na temat wyniku spraw prof. Wojciecha Sadurskiego. Pamiętajmy jednak, że nie były to zwyczajne procesy, ale jeden z przejawów ograniczania przestrzeni do debaty publicznej. Jeśli tego typu metody będziemy potrafili identyfikować i nazywać po imieniu, to jest szansa, że przedstawiciele władzy zastanowią się dwa razy zanim kogoś znowu pozwą czy oskarżą.

Adam Bodnar
dr hab., prof. Uniwersytetu SWPS
RPO VII kadencji (wrzesień 2015 – lipiec 2011)
członek Grupy Ekspertów Komisji Europejskiej ds. SLAPP