Studenci wracają na uczelnie. "I tak wyślą nas do domu po miesiącu, więc po co ściągają ludzi?"

Diana Wawrzusiszyn
Z początkiem października studenci wracają na uczelnię, gdzie przynajmniej część zajęć ma odbywać się w trybie stacjonarnym. Ta decyzja u jednych budzi ulgę, dla drugich jest nieodpowiedzialna. Oddaliśmy głos studentom, aby dowiedzieć się, co myślą o powrocie w mury uczelni.
Powrót studentów do stacjonarnego nauczania. Fot. Mateusz Grochocki/East News
Minister edukacji z dniem 15 sierpnia 2021 r. uchylił rozporządzenie dotyczące ograniczenia prowadzenia zajęć stacjonarnych na uczelniach. W związku z tym władze uczelni wyższych zobowiązane są do przygotowania swoich jednostek do kształcenia w trybie stacjonarnym lub hybrydowym. Minister Czarnek podkreślił, że jeśli sytuacja pandemiczna znacznie się pogorszy, to możliwy jest powrót do formy zdalnej.
Przemysław Czarnek
Minister Edukacji

Jeśli sytuacja pandemiczna uległaby pogorszeniu w perspektywie kilku miesięcy, to będzie możliwość również podejmowania decyzji do trybu zdalnego. Ale na dziś zalecamy, żeby studenci wrócili na uczelnie. Studenci również potrzebują wspólnoty akademickiej i bezpośredniego kontaktu z profesorami

Większość uczelni jeszcze przed wakacjami ogłosiła, że przygotowują się do prowadzenia zajęć w trybie stacjonarnym.


– Nie zmieniamy planów, chcemy rozpocząć rok akademicki w trybie stacjonarnym, zależy nam na tym, żeby studenci wrócili na uczelnię i do Krakowa - mówił w Radiu ZET Adrian Ochalik, rzecznik Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czytaj także: Czarnek zapowiedział datę powrotu studentów na uczelnie. Minister podał jeden warunek
Z kolei rzecznik Uniwersytetu w Białymstoku Katarzyna Dziedzik zastrzegła, że powrót na uczelnie władze uczelni uzależniają od sytuacji epidemicznej i obowiązujących 1 października przepisów.

– Władze rektorskie stoją na stanowisku, że w roku akademickim 2021/2022 kształcenie powinno być realizowane głównie w murach wydziałów i instytutów i do tego uczelnia się przygotowuje – przekazała rzeczniczka.

Nowy rok akademicki na UW

Powrót do stacjonarnych zajęć to nie lada wyzwanie, szczególnie w przypadku dużych jednostek. Przyjrzeliśmy się, jak wyglądały przygotowania do rozpoczęcia roku akademickiego na największej uczelni w Polsce, czyli Uniwersytecie Warszawskim. W 2020 rokuna roku kształciło się tam 40 247 studentów. I to Uniwersytet Warszawski, jako pierwsza uczelnia w Polsce, zdecydował się na powrót do nauczania stacjonarnego.

Już w kwietniu 2021 roku władze uczelni wydały komunikat o rozpoczęciu przygotowań do prowadzenia kształcenia stacjonarnego. Z końcem września zostało opublikowane zarządzenie rektora w sprawie organizacji kształcenia w rozpoczynającym się roku akademickim. Wynika z niego, że studenci wracają na uczelnie, a zajęcia dydaktyczne mają być prowadzone w trybie stacjonarnym. Jednak uczelnia zostawia sobie otwartą furtkę, umieszczając zapis o możliwości zorganizowania niektórych zajęć, takich jak wykłady, kursy czy szkolenia, w formie zdalnej.

W zarządzeniu zapisano, że lista takich przedmiotów zostanie opublikowana dopiero 30 września, czyli dwa dni przed rozpoczęciem zajęć dydaktycznych (1 października jest dniem wolnym od zajęć).

Upragniony powrót

Minęło już ponad 500 dni od podjęcia decyzji o przejściu uniwersytetu na tryb zdalny. Przez ten czas uczelniane ławy i sale świeciły pustkami, a kształcenie odbywało się na odległość, w domowych pieleszach. Bez kontaktu z wykładowcami ani z koleżankami i kolegami z uczelni. I chociaż ma to swoje zalety, to wielu studentów z utęsknieniem czekało na powrót na uczelnię.

Był to wyjątkowy czas dla studentów pierwszego roku, którzy dopiero rozpoczynali swoją przygodę na uniwersytecie. Zamiast przeprowadzki do większego miasta, studenckiego życia i poznania nowych ludzi, musieli poznawać wszystko na odległość z ekranów swoich komputerów.

Zuzanna pierwszy rok studiów na Uniwersytecie Warszawskim spędziła w swoim rodzinnym mieście Opolu. Uznała, że przeprowadzka do stolicy, w sytuacji, gdy zajęcia prowadzone są w trybie zdalnym, jest bez sensu.

– Wszyscy moi znajomi zostali w Opolu. A w Warszawie większość miejsc była i tak zamknięta. Bez sensu tam samemu siedzieć – mówi nam.

Nie wspomina jednak zbyt dobrze pierwszego roku, przez brak kontaktu z innymi studentami. Stwierdza, że przez internet o wiele ciężej jest się dogadać, przygotować pracę w grupie czy wyjaśnić jakieś zagadnienia z zajęć. Zuza przyznaje, że przez ten pierwszy rok nie poczuła, że już studiuje. Dlatego z nadzieją czeka na przyszły rok akademicki i czuje wielką ekscytację na myśl o rozpoczęciu "prawdziwego studiowania".
Zuzanna
Studentka drugiego roku Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej

Tak naprawdę to będzie dla mnie pierwszy rok na uniwersytecie, więc jest to chyba najbardziej wyczekiwany etap w moim życiu. Oczywiście, jak zapewne większość studentów, odczuwam pewne wątpliwości związane z restrykcjami, choćby uczestniczeniem w zajęciach w maseczce. Uważam to za dość uciążliwe dla nas – studentów i powinno pozostać kwestią indywidualną. Mimo wszystko sama przez ten rok zauważyłam, jak ważny jest kontakt na żywo z innymi ludźmi. Uważam, że powrót do stacjonarnego trybu nauczania jest dobrym krokiem ku pewnej normalności. Myślę, że nawet jeżeli po miesiącu powrócimy do (nieszczęsnego) zdalnego nauczania to i tak pozostanę dalej w Warszawie.

Ankieta wśród studnetów

Zanim ogłoszono oficjalny powrót do stacjonarnego trybu nauczania, wśród studentów uniwersytetu przeprowadzono ankietę, której celem było sprawdzenie, ile osób przyjęło szczepienie. Wynika z niej, że zaszczepiło się 82 proc. badanych studentów. W ankiecie wzięło udział 15 tys. osób. Na uniwersytecie zorganizowano też Punkt Szczepień w budynku Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Szczepienie na terenie uczelni mogli przyjąć studenci, pracownicy uniwersyteccy i ich rodziny.

Forma przeprowadzenia ankiety dla niektórych studentów pozostawia wiele do życzenia. Justyna, studentka socjologii i politologii, negatywnie ocenia metody wykorzystane do sprawdzenia poziomu zaszczepienia wśród studentów.

– Ankieta zorganizowana poprzez formularz Google nie posiada żadnej wartości. Nie da się nawet zweryfikować, czy osoby, które ją wypełniały, faktycznie są studentami, nie wspominając już o tym czy naprawdę są zaszczepione. Mając narzędzie-system USOS, który mógłby zebrać bardziej rzetelne dane o stanie wyszczepienia, zdecydowano się na mało wiarygodne narzędzie. Dlaczego? Być może dlatego, że o zdanie studentów nikt nie zapytał, a władze od razu wiedziały, jak postąpią? Szkoda tylko, że ich decyzja jest dla nas niebezpieczna, bo ilość zakażeń rośnie, a eksperci mówią, że czwarta fala jest nieunikniona – mówi studentka.

W zorganizowanym spotkaniu dla studentów, prorektor ds. studentów prof. Sławomir Żółtek zapewniał, że ankieta jest reprezentatywna.

– Ankietę wypełniło ok. 15 tys. osób, to najwyższy współczynnik wypełnienia ankiety, jaki kiedykolwiek mieliśmy. Z reguły ankiety były wypełniane przez 2-3 tys. studentów. Ankieta była tworzona przez specjalistów, dlatego wykluczam błędy metodologiczne. Zdaję sobie sprawę z pojawiających się głosów, że ktoś parę razy mógł wypełnić tę ankietę. Ale uważam, że ewentualne nieprawidłowości, jeśli w ogóle występowały, przy takiej masie osób, po prostu się rozpłynęły. Ta ankieta była miarodajna i pozwoliła podjąć decyzję w oparciu o rzetelne i zweryfikowane dane – mówił prorektor podczas spotkania online ze studentami.

Zdania są podzielone

Decyzja podjęta przez władze uczelni nie była łatwa. Należało wziąć pod uwagę wiele czynników, w tym niestabilną sytuację pandemiczną. Poziom zaszczepienia Polaków wciąż nie jest zadowalający. Odsetek zaszczepionych co najmniej jedną dawką szczepionki na koronawirusa wynosi w Polsce 51,66 proc. W pełni zaszczepieni stanowią 45,36 proc. całego społeczeństwa (stan na 30 września). Poziom zakażeń w ostatnich dniach września przekroczył tysiąc przypadków.

Dlatego nie dziwi niepokój niektórych studentów, którzy obawiają się powrotu na uczelnię u progu czwartej fali.

– Za dwa tygodnie, maksymalnie miesiąc, będzie to nieaktualne. Od marca zeszłego roku takie się działy cuda, nieoczekiwane zwroty akcji, że nie zdziwi mnie zmiana rozporządzenia na godziny przed nowym rokiem akademickim. Jestem pewny na niemal 100 proc., że końcówka października będzie już zdalna – skomentował sprawę Krzysztof, student geografii.

Studenci boją się, że wzrost zakażeń i wprowadzenie ograniczeń przez rząd doprowadzi do ponownego przejścia na tryb zdalny. Dużym problemem jest kwestia wynajmowania mieszkań w stolicy. W poprzednim roku wiele osób zdecydowało się na powrót do swoich rodzinnych miejscowości, albo niewyjeżdżanie z nich, w przypadku studentów pierwszego roku.
Natalia
studentka kryminalistyki

Myślę, że to głupie i nieodpowiedzialne ze strony władz uczelni. Nie powinni narażać studentów i studentek mając świadomość nadchodzącego niebezpieczeństwa. I tak wyślą nas do domu po miesiącu, więc po co ściągają ludzi z ich domów rodzinnych, zmuszają do wynajmowania mieszkań, które potem może być ciężko utrzymać?

Z kolei Antoni, student politologii, nie może się już doczekać powrotu do zajęć w murach uczelni.

– Przejście w tryb zdalny odbyło się na ostatnim semestrze moich studiów licencjackich. Broniłem się za pośrednictwem Google Meet. Podobnie wyglądała nauka w trakcie pierwszego roku studiów magisterskich. Przez cały ten czas miałem wrażenie, że wiedza przecieka mi przez palce, a motywacji do jej utrwalania nie czułem prawie w ogóle. Zupełnym przeciwieństwem jest to, czego doświadczałem w sali zajęciowej, gdzie interakcja między mną, wykładowcami i innymi studentami była czymś ciągłym i naturalnym. Czuło się własne zaangażowanie i chęć przyswojenia możliwie największej ilości informacji. Liczę, że w roku akademickim 2021/2022 uda się to poczucie znów rozbudzić za sprawą powrotu do nauki stacjonarnej.

Maseczki na zajęciach?

Duże kontrowersje budzi decyzja władz o obowiązku noszenia maseczek na zajęciach. Prorektor ds. studenckich tłumaczy, że władze uczelni muszą respektować Rozporządzenie Rady Ministrów z 6 maja 2021 roku, gdzie wskazano na obowiązek noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach. Wśród podmiotów wyłączonych z obowiązku nie ma studentek i studentów. Uwzględnieni natomiast zostali uczniowie. W związku z tym władze uczelni są zobligowane wymagać od studentów noszenia maseczek podczas zajęć.

Prorektor przekonuje, że rozporządzenie było dokładnie przeanalizowane i znaleziono dwa sposoby zluzowania tego wymogu. Po pierwsze wykładowcy nie muszą nosić maseczek, bo podczas wykonywania obowiązków zawodowych nie jest to wymagane. W drugim przypadku wykładowcy mogą zdecydować, że maseczki są wymagane na nich zajęciach.

– W zarządzeniu rektora napisano, że to prowadzący zajęcia decyduje czy to uczestnicy zajęć mają nosić maseczki. Dlatego rozporządzenie wskazuje, że w przypadku, w którym następuje świadczenie usługi i z uwagi na jej jakość, maseczki powinny być zdjęte. Skorzystaliśmy z tej regulacji, uznając, że uniwersytet jest miejscem, które świadczy usługi edukacyjne.

Stanowisko Samorządu Studentów

Kamil Bonas, przewodniczący Samorządu Studentów UW, mówi nam, że powrót na uczelnię jest bardzo trudnym wyzwaniem.

– Decyzja o prowadzeniu kształcenia “w murach uczelni” nie należy do łatwych, niesie za sobą wiele trudności, zwłaszcza dla osób, które muszą przeprowadzić się do Warszawy. Trudno sobie również wyobrazić przebywanie w salach wykładowych całymi dniami w maskach ochronnych. Jednakże prowadzenie zajęć stacjonarnie to również bardzo duża szansa na powrót do normalności i odbudowanie więzi społecznych, które bardzo podupadły w ostatnim pandemicznym czasie. Dla studentów i studentek okres studiowania to czas, kiedy poznaje się bardzo dużo nowych osób, co ułatwia uczelnia – mówi nam.

Przewodniczący przyznaje, że podczas podejmowania decyzji i powrocie na uczelnie, poproszono o opinię samorząd studencki.
Kamil Bonas
Przewodniczący Samorządu Studentów UW

W mojej opinii należy próbować stwarzać warunki do prawie normalnego funkcjonowania i dostosować się do rzeczywistości z jaką przyszło nam się mierzyć – COVID-19 nie zniknie, a przynajmniej nie tak szybko, jakby wielu z nas chciało. Jeśli nie odważymy się do stopniowego powrotu, do życia sprzed pandemii, to nigdy z tego zawieszenia nie wyjdziemy.

Zwraca uwagę, że kształcenie prowadzone na Uniwersytecie Warszawskim co do zasady ma odbywać się w trybie stacjonarnym, co nie wyklucza wyjątków. Są przewidziane różne możliwości, aby kształcenie odbywało się hybrydowo, tam gdzie będzie wymagała tego sytuacja.

Kamil Bonas jest pewien, że władze uczelni odpowiednio zareagują w przypadku gwałtownego wzrostu zakażeń.

– W przypadku konieczności powrotu zajęć zdalnych jest wiele instrumentów, które można użyć aby wspierać osoby, które znajdą się w niekomfortowej sytuacji wywołanej zmianą prowadzenia kształcenia. Co najważniejsze, to od nas zależy, jak ta rzeczywistość może wyglądać, to co teraz powinniśmy robić to przede wszystkim się szczepić, jeśli jeszcze tego nie dokonaliśmy. Czując się współodpowiedzialnie za innych powinniśmy dokładać należytej staranności, abyśmy mogli najlepiej, jak to potrafimy zachęcać innych do szczepienia się – zaapelował na koniec.