Dia de Muertos: to święto trzeba “adoptować”. Na widok tych dań od razu zrobicie się głodni

redakcja naTemat
Można go lubić, można nienawidzić, ale listopad nikogo nie pozostawią obojętnym. Ale uwaga: jeśli należycie do tej frakcji, której nie grzeje nawet najpiękniej udekorowane pumkin spice latte, nie wzrusza nawet najstraszniejszy przed-Halloweenowy maraton horrorów i generalnie w pomarańczowym wam nie do twarzy, jest alternatywa. Co powiecie na gorącą meksykańską fiestę?
Fot. materiały prasowe
Powód do zabawy nosi przewrotną nazwę “Dia de Muertos”, co oznacza, ni mniej, ni więcej, tylko “Dzień Zmarłych”. W przeciwieństwie jednak od zadumy, z jaką przyjęło się celebrować dzień 1 listopada w Polsce, w Meksyku wspomnienie tych, którzy odeszli, jest pretekstem do hucznej celebracji życia. A co za tym idzie? Oczywiście, że jedzenie. Mnóstwo pysznego jedzenia.

Choć obchodzone od wieków, do spopularyzowania Dia de Muertos w na świecie niechybnie przyczynił się sam James Bond. Pamiętacie scenę otwarcie “Spectre”? Kamera podąża krok w krok za zamaskowaną parą, przemykającą pomiędzy rozbawionymi członkami orszaku kościotrupów, który zdaje się opanować miasto.


“Los muertos vivos están” – tytuł utworu muzycznego, skomponowanego na potrzeby tej sceny doskonale tłumaczy sens tego święta. “Umarli żyją”: opuścili zaświaty na jedną noc,m aby razem z nami jeść, pić i świętować.
Na miejscu czy na wynos – zawsze smacznie i świeżoFot. mat. prasowe
Dla Meksykanów Dia de Muertos oznacza więc nie tylko możliwość oddania czci zmarłym, lecz również czerpanie radości z przebywania razem. To afirmacja życia i niekończące się biesiady, podczas których na stoły wjeżdżają największe specjały tamtejszej kuchni. Warto dodać: kuchni wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO, będącej zarazem jedną z najsmaczniejszych, jak i najzdrowszych na świecie.

Aby przekonać się, jak “smakuje” Dia de Muertos nie trzeba kupować biletu do Mexico City. Kultowe pozycje kuchni meksykańskiej są na wyciągnięcie ręki (a w najgorszym wypadku: w zasięgu podróży samochodem). Restauracje Papa Diego Świeży Meksyk, bo o nich mowa, znajdują się w większości dużych miast Polski.
Burrito i sos z mango oraz tamaryndowcemFot. Karol Wójcik
Papa Diego to największa sieć meksykańskich restauracji w Polsce. Specjalnością lokali, które znajdziecie m.in.w Warszawie, Poznaniu, Szczecinie czy Katowicach, są chrupiące nachos, aromatyczne tacos, wypchane po brzegi dodatkami burritos czy pysznie ciągnące sie serowe quesadillas.

Co istotne, w Papa Diego łączy się dogłębną znajomość meksykańskich przepisów ze świeżymi produktami od lokalnych, rodzimych producentów. Jedzenie przygotowane jest na miejscu, dzięki czemu możemy w pełni cieszyć się meksykańską świeżością w jej najpopularniejszych odsłonach. Warto dodać, że we wszystkich lokalach sieci potrawy serwowane są w naczyniach biodegradowalnych, a w kuchniach obowiązuje zasada niemarnowania jedzenia.
Churros, czyli obłędnie smaczne słodyczeFot. Karol Wójcik
Z jesiennych nowości w menu polecamy szczególnie Hot Diego, czyli burrito i quesadillę w wydaniu specjalnym (w środku znajdziemy chrupiący bekon, duszoną z wolna, szarpaną wołowinę i ostre papryczki jalapeño).

Jeżeli nie wiecie, na co się zdecydować, warto postawić na Papa Fiestę, czyli wielką ucztę składającą się z największych hitów kuchni meksykańskiej. Na stole pojawią się quesadille, kolorowe tacos, pudła wypełnione domowej roboty nachos i obłędne salsy.

W restauracjach Papa Diego Świeży Meksyk odnajdą się nie tylko mięsożercy. Bo choć tradycja teoretycznie nakazuje, aby farsz do burrito wzbogacić aromatycznym (i piekielnie ostrym, dodajmy) mięsem, to dzisiaj przy stołach podczas Dia de Muertos z powodzeniem zasiadają również wegetarianie. Właśnie dlatego wszystkie opcje z menu Papa Diego zamówicie również w wersji “sin carne”.

Niezależnie jednak od tego, na jaką opcję się skusicie, po takiej fieście wielki uśmiech na twarzy jest gwarantowany. A może być jeszcze większy: pod warunkiem, że skusicie się na legendarny meksykański deser. Chrupiące churros w towarzystwie czekoladowego sosu to przysmak, którego długo nie zapomnicie.
Nachos, czyli mocno chrupiąca klasykaFot. mat. prasowe
W menu Papa Diego znalazły się również autorskie lemoniady: ananas i tamaryndowiec czy mango i szałwia to kombinacje smakowe, których próżno szukać gdzie indziej. Zaintrygowani? Zlokalizujcie więc najbliższą restaurację Papa Diego i ruszajcie w podróż do Meksyku!
Wielka uczta dla miłośników kuchni meksykańskiejFot. materiały prasowe
PS. Papa Diego dba o uczniów oraz studentów: od poniedziałku do piątku za okazaniem legitymacji można zjeść duży i zdrowy posiłek z 20-procentowym rabatem.

Materiał powstał we współpracy z firmą Papa Diego