Doda ujawniła kolejne szczegóły konfliktu z Stępniem. "Wysyła do mojej mamy niepokojące wiadomości"

redakcja naTemat
Doda we wtorek podczas live'a na Instagramie opowiedziała o kolejnych zaskakujących szczegółach związanych z aferą wokół "Dziewczyn z Dubaju" i jej relacji z Emilem Stępniem, który miał uniemożliwić producentce ostateczny montaż filmu.
Doda szczerze o Emilu Stępniu. fot. Jacek Dominski/REPORTER
Kilka dni temu na InstaStory Rabczewskiej pojawiło się nagranie, w którym artystka wraz z Marią Sadowską, reżyserką filmu "Dziewczyny z Dubaju" mówiły, że Emil Stępień odciął je od wspólnego projektu.
Czytaj także: "Czuję się wykorzystana i oszukana". Doda wyjawiła, co myśli o pracy nad "Dziewczynami z Dubaju"
Kobiety poinformowały, że producent nie pozwolił im wejść do montażowni. Doda przekazała, że pracownicy, z którymi od dawna uzgadniała kwestie dotyczące końcowej wersji produkcji, nie otworzyli jej drzwi. Twierdzi, że zrobili to ze względu na prośbę jej byłego partnera.


– Ja jako producent kreatywny w obecnej sytuacji niestety muszę stwierdzić teraz głośno, że nie biorę odpowiedzialności za ten materiał filmowy i Maria również, jako reżyserka, ponieważ zostało nam uniemożliwione dokończenie pracy nad nim – zaznaczyła Doda.

Stępień postanowił odnieść się do tych słów. "Ani Maria Sadowska nie podołała temu filmowi, jak i poprzedniej "Sztuce kochania o Michalinie Wisłockiej", ani p. Dorota Rabczewska nie jest tak zdolna, jak się próbuje lansować. Przestańcie Państwo ślepo prowadzić się tanim medialnym zagrywkom celebrytów" – napisał w oświadczeniu dla Plejady.

Doda o szczegółach afery wokół "Dziewczyn z Dubaju"


We wtorkowej relacji na żywo na Instagramie Doda odpowiadała na pytania zadawane przez internatów. – Jest to niemożliwe, żeby reżyserka nie miała prawa do final cut. Moje ego i duma jest schowane w kieszeń – podkreśliła na początku gwiazda. Wokalistka ujawniła, że od kilku miesięcy nie ma kontaktu z mężem. – Jest nieuchwytny. Nie mam z nim kontaktu. Wysyła do mojej mamy niepokojące wiadomości. Prawnicy już działają. On uważa, że nie ma nic do stracenia – mówiła.

Nad filmem "Dziewczyny z Dubaju" pracowała wspólnie z Emilem Stępniem przez dwa lata. – Mieliśmy jasny podział ról w spółce. Zajmowałam się sprawami artystycznymi i kreatywnymi. Jak wyszłam za niego za mąż, ufałam mu w 100 proc. Nie miałam wątpliwości – przyznała.

– Podpisywałam wszystkie dokumenty, jakie podstawił mi pod nos. On mi ufał w sprawach artystycznych. Mogłam podpisać dokument, że zrzekam się praw do filmu. Film jest jego, ale konsekwencje prawne i finansowe są nasze – wyjaśnia.
Czytaj także: Emeryt oddał byłemu mężowi Dody aż 5 mln zł. Teraz żąda zwrotu
Piosenkarka zdradziła, jaki ma plan na kolejną wizytę w studiu, w celu skrócenia filmu z reżyserką. – Jeżeli będę musiała, to wejdę tam z policją – zapowiedziała.

Doda skomentowała także odpowiedź Emila Stępnia na jej zarzuty. – Emil nie powinien tak mówić o kobiecie. Dał mi taką szkołę życia, że takie oświadczenia nic mi nie robią – zaczęła myśl 37-latka.
Opisała też, jak ją traktował. – Potrafił powiedzieć, że nie jestem godna, albo, że jestem piątym kołem u wozu. Przepracowałam to, byłam na terapii, byłam na dnie. Miałam najgorsze myśli, przepłaciłam to życiem, ale wstałam. Podniosłam się, jestem silna i mam siłę walczyć – wyznała.

– Ja swoją wartość znam i pracę, jaką włożyłam. Dotrzymałam słowa jako producent artystyczny. Zrobiłam wszystko – podsumowała Rabczewska.
Czytaj także: Emil Stępień ostro reaguje na zarzuty Dody. "Nie jest tak zdolna, jak się próbuje lansować"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut