"Nieprzekraczalne, czerwone linie". Byliśmy za kulisami kongresu zjednoczeniowego Nowej Lewicy

Anna Dryjańska
Spełniło się marzenie Roberta Biedronia i Włodzimierza Czarzastego. Wiosna i SLD połączyły się w jedną partię pod nazwą Nowa Lewica. Delegaci zgromadzeni w przystrojonej czerwienią i fioletem Hali Expo nie zaskoczyli: wybrali ich na współprzewodniczących. Narodzinom ugrupowania towarzyszy ekscytacja, niepokój i słowa byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, by nowa formacja, uprzedzając atak, odcięła się “nieprzekraczalnymi, czerwonymi liniami” od PiS.
Główne postaci kongresu zjednoczeniowego Nowej Lewicy. Od lewej: Robert Biedroń, Aleksander Kwaśniewski, Włodzimierz Czarzasty. fot. Piotr Molecki/East News
Zjednoczenie Nowej Lewicy to finał trwającego wiele miesięcy procesu. Po drodze był bunt części posłów dawnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, niezadowolonych z rządów Czarzastego lub/i równych warunków połączenia ze znacznie mniejszą i młodszą Wiosną. Ten jednak został stłumiony. Ci, którzy jeszcze 3 miesiące temu byli jego twarzami, teraz uśmiechają się do zdjęć i podają dalej kongresowe tweety z hasztagiem #ŁączyNasPolska.

"Albo będziemy razem, albo..."

Broni nie złożyła posłanka Joanna Senyszyn. Profesor została wpuszczona na wydarzenie, mimo że nie było jej ani na liście delegatów, ani na liście gości.


– Weszłam na lewo – mówi naTemat z uśmiechem. Wejść nie próbował za to poseł Andrzej Rozenek, który dostał wilczy bilet do Nowej Lewicy. Gdy Joanna Scheuring–Wielgus i Anna Maria Żukowska zapowiadały kolejnych gości z Polski i zagranicy, on uczestniczył w spotkaniu z emerytami i rencistami ze Straży Granicznej. Włodzimierz Czarzasty doczekał się jednak kontrkandydata na szefa frakcji SLD. Piotr Rączkowski przegrał, ale zdobył znaczącą liczbę 152 głosów.

– Kilka tygodni temu mieliśmy bardzo ciężkie posiedzenie klubu – mówi naTemat jeden z najważniejszych polityków Wiosny. – Powiedzieliśmy sobie wtedy z SLD wiele trudnych rzeczy. Jedną z nich było to, że jesteśmy na siebie skazani. Albo będziemy razem, albo nie będzie nas w parlamencie – relacjonuje.

Jego zdaniem konieczność zjednoczenia jest oczywista dla prawie całego SLD. – Wyłamali się prof. Senyszyn i Bogusław Wontor. Oni stracili wszystko – ocenia polityk.

Nowa Lewica – co mówią wolontariusze?

Zofia, młoda wolontariuszka z Torunia, w Hali Expo stawiła się o szóstej rano. – Na pytanie, dlaczego spędza pewnie jeden z ostatnich tak słonecznych dni na wydarzeniu politycznym, odpowiada szybko. – Lewica reprezentuje moje wartości. To dla mnie naprawdę ważne, dlatego działam. Od samego mówienia nic się nie zmieni – przekonuje kobieta.

Na kilka godzin przed rozpoczęciem kongresu razem z innymi wolontariuszami przygotowywała torby dla delegatów: a w nich flagi Polski, Unii Europejskiej i Lewicy, program, długopis i gniotek w kształcie serca. To gadżet, który można ścisnąć w dłoni dla rozładowania emocji.

Karol, kolega Zofii, od około roku jest członkiem Federacji Młodych Socjaldemokratów.

– Nawet się przez chwilę zastanawiałem, czy nie wstąpić do młodzieżówki Platformy Obywatelskiej. Wiadomo: lepsze perspektywy, większe szanse na karierę. Ale ja bym tak nie mógł. Nie potrafiłbym dawać twarzy temu, w co nie wierzę – tłumaczy młody mężczyzna. Przewracając oczami wspomina posłankę Monikę Pawłowską, która z Lewicy przez partię Jarosława Gowina dołączyła do PiS.

– Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś w pewnym momencie zmienia partię. Ale żeby zmieniać poglądy o 180 stopni? To mi się nie mieści w głowie – kręci głową Zofia.

Ideowość jest ważna także dla Jacka, wolontariusza Nowej Lewicy z Brzegu. Zapytany o najbardziej ideową postać na lewicy Jacek odpowiada bez wahania: Adrian Zandberg. Wskazuje posła Partii Razem, który kibicuje Nowej Lewicy, ale się do niej nie wybiera.

Spotkanie sentymentalne

Przez Halę Expo przewija się ponad tysiąc osób. To delegaci dawnej Wiosny i dawnego SLD, wolontariusze, media i przedstawicielki organizacji pozarządowych. Przy wejściu znajduje się stoisko organizacji zwalczających chów klatkowy. Nieco dalej swoje książki sprzedaje Piotr Gadzinowski, poseł SLD przez trzy kadencje, teraz publicysta antyklerykalnego tygodnika “Fakty po mitach”. Nie może narzekać na brak zainteresowania.

Podobnie Ryszard Kalisz, kiedyś prominentny polityk Sojuszu nadal kojarzony z partią, mimo że został z niej wykluczony osiem lat temu za zbliżenie się koalicji wyborczej Kwaśniewskiego i Palikota przed głosowaniem do Parlamentu Europejskiego. Co chwila ktoś zaczepia znanego adwokata, więc przejście kilkunastu metrów zajmuje mu kilka minut.

Wielkie brawa towarzyszą wystąpieniu byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Wita i żegna go piosenka z jego (niespodziewanie) wygranej kampanii wyborczej z 1995 roku. Polityk radzi Nowej Lewicy, by przede wszystkim zaprzeczyła pogłoskom o możliwej współpracy z PiS. Kwaśniewski mówi, że formacja powinna zakreślić "nieprzekraczalne, czerwone linie".
Atmosfera panująca między oficjalnymi częściami programu przypomina pierwszy dzień w szkole po wakacjach. Co rusz ktoś spotyka kolegę, ktoś komuś macha, ktoś kogoś woła, znajomi opowiadają sobie, co u nich słychać. Emocje? Ekscytacja i niepokój – po obu stronach tego zdroworozsądkowego mariażu.

"Wygrać wybory"

Była parlamentarzystka SLD mówi naTemat, że zjednoczenie było konieczne. Sama nie ma w tej sprawie żadnych wątpliwości. To nie znaczy jednak, że uważa, że wspólny projekt musi się powieść.

– Wiosna cały czas mówi o legalizacji aborcji i związków partnerskich. Proszę mnie źle nie zrozumieć: to ważne. Gdybym była w parlamencie, podniosłabym za tym rękę. Może nawet sama bym napisała ustawę. Jednak za dużo mówi się o tych kwestiach, a za mało o sprawach bytowych: o mieszkaniach, pracy, edukacji i służbie zdrowia. Właśnie to interesuje większość Polaków. To dzięki temu możemy wygrać wybory – podkreśla polityczka.

Kobieta stawia za wzór wystąpienie Adriana Zandberga i Magdaleny Biejat, którzy z kongresowej sceny mówili o prawach pracowników i nierównościach. To poseł i posłanka, którzy na kongresie zjednoczeniowym pojawili się jako goście. Ich Partia Razem do Nowej Lewicy nie wejdzie – zachowa swoją odrębność, albo, jak mówią złośliwi, znowu będzie osobno.

– Przechył jest niebezpieczny. Dlatego w Sejmie i w mediach musimy dociążyć kolegów z Wiosny systemowymi tematami, inaczej rozłożyć akcenty. Poza tym nie musimy iść co tydzień w każdym marszu w dowolnej sprawie – ocenia była parlamentarzystka.

Zgadza się z nią czołowy polityk byłej Wiosny. – Nasze stanowisko ws. praw kobiet i osób LGBT jest jasne. Ta druga sprawa jest szczególnie ważna dla Roberta i ja to rozumiem. Jednak nie możemy kojarzyć się tylko z tym, bo nas nie będzie – podsumowuje.
Czytaj także: Tak PiS chroni Czarnka. "Okazuje się, że można robić straszne rzeczy bezkarnie"