Wrocław zamyka ulice przy szkołach. Chciano zmusić dzieci do ruchu, a efekt? Groźby i wyzwiska
Potrącenia, stłuczki i kolizje to codzienność wąskich wrocławskich uliczek. A że często dzieje się to wokół szkół, "coś trzeba było z tym zrobić". Zamknięto więc ulice dla ruchu samochodowego. Pomysł szalony i skomplikowany czy prosty i genialny?
To spirala, która się sama nakręca, bo rodzice boją się w takim ruchu wysłać dzieci pieszo do szkoły, wiec wożą je samochodem. A że infrastruktura sprzed lat nie zakładała takiej sytuacji, w rejonie szkół najczęściej nie ma ani parkingów, ani nawet miejsca do zawrócenia.
Skutek – walka o przetrwanie. I to zarówno w przypadku nielicznych odważnych dzieci, mimo przeciwności losu zmierzających na lekcje pieszo, jak również w przypadku rodziców, którzy mimo szczerych chęci naprawdę nie mają gdzie zaparkować w cywilizowany sposób.
Z inicjatywą jak poradzić sobie z poranną gehenną przed szkołami, wyszedł wrocławski magistrat. Powstała koncepcja "Szkolnej Ulicy". Jej celem jest zamykanie dla ruchu samochodowego ostatniego odcinka drogi prowadzącego do szkoły codziennie przed pierwszym dzwonkiem.
W praktyce oznacza to pół godziny między 7:00 a 8:00 (w zależności od szkoły), kiedy na ostatni odcinek stu metrów od placówki nie można wjechać autem. Jak mówi jedna z autorek akcji Anna Szmigiel-Franz, zakaz ma poprawić bezpieczeństwo w bezpośrednim sąsiedztwie szkoły, ale też zachęcić dzieci do korzystania z rowerów, hulajnóg lub pokonywania trasy z domu spacerem.
Drugim celem jest zachęcanie dzieci do aktywności fizycznej i promowanie aktywnej mobilności. – Chcemy, żeby dzieci miały możliwość przejścia się, skoro nie na całej trasie, to przynajmniej na ostatnim odcinku drogi do szkoły – dodaje koordynatorka.
Oznakowanie na stałe wprowadzone na wrocławskim Ołtaszynie•Fot. Natemat.pl
Korki na ulicy Zwycięskiej•fot. Tecnocasa Wrocław Agencja Nieruchomości
Zatory ciągną się tam po kilka kilometrów, osiedle jest na trasie z największych podwrocławskich sypialni, ciągle się rozbudowuje, a jeszcze za kilka tygodni ma zostać uruchomiona tam kolej. Do całej tej klęski dojdą więc jeszcze rogatki.
Czytaj także: Tutaj parkują przy wyjeździe z osiedla, bo jest szybciej. Oto najbardziej zakorkowana ulica w Polsce
Fakt, ulica Gałczyńskiego, przy której jest jedna ze szczęśliwie wytypowanych szkół, to jedna z tych idealnych do skracania sobie drogi. Słowem – ruch jak w Rzymie, który między 7:00 a 7:30 zamiera jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tylko, jak można się domyślić, problem nie znika w próżni. To, co dzieje się kawałek dalej, opisują mieszkańcy.– Cały ruch, parkowanie i blokowanie ulic i chodników przeniósł się przed zakaz. Do tego uniemożliwia jeszcze przejazd innym, którzy nie mają akurat potrzeby się zatrzymać. — Mówi jeden z mieszkańców.
– Klaksony, wulgaryzmy, grożenie, niewymowne gesty, to codzienność – dodaje mama jednego z uczniów. Dodaje, że sytuacja trwa od zeszłego roku i nikt jakoś się nie przyzwyczaił, a do dantejskich scen dochodzi tam codziennie.
Samochody zaparkowane na ul. Uczniowskiej•Fot. Natemat.pl
Fot. Urząd Miasta Wrocławia
Mamy więc cztery, całkowicie inaczej położone szkoły, z inną specyfiką otoczenia, a wobec wszystkich stosuje się to samo rozwiązanie. Czy to może się udać?
Pomysł na wprowadzenie programu nie wziął się z próżni. Inspiracją była wiedeńska "Schulstrasse" . Tylko że tam, zanim podjęto decyzję o zamknięciu ulicy, przeprowadzono gruntowne badania, których jasno wynikało, że jedynie 10 proc. uczniów dociera do szkoły autem. Można było więc założyć, że większość kierowców, którzy przejeżdżają przez Vereinsgasse w godzinach pierwszego dzwonka, to nie rodzice wiozący do szkoły swoje dzieci. Szkoła jest zlokalizowana także blisko przystanków i stacji metra.
We Wrocławiu typowanie ulic odbywało się na innych zasadach. Koordynatorka programu Anna Szmigiel-Franz mówi, że urzędnicy kilkukrotnie stanęli przed szkołami i liczyli samochody. Z obliczeń wyszło, że ok. 45 dzieci zostało przywiezionych na pierwszą lekcję autem do szkoły na Ołtaszynie, ok. 40 dowożonych jest do szkół przy ulicach Wandy i przy Górnickiego, a ok. 120 na Częstochowską. Za pomocą elektronicznego dziennika wysłano także rodzicom z Ołtaszyna ankiety. Na blisko 700 uczniów wróciło jednak zaledwie 26. O przeprowadzeniu badań nie można więc tutaj mówić.
Droga do szkoły na Ołtaszynie•Fot. Natemat.pl
– Radna miejska i przewodnicząca zarządu osiedla Edyta Skuła, która aktywnie brała udział w kampanii promującej akcję "Szkolna Ulica", mieszka dokładnie w środku strefy wyłączanej o świcie z ruchu. Podobnie jest z przewodniczącą rady osiedla, która mieszka przy ulicy, przed którą również stanął znak zakazu skrętu w lewo w godzinach 6:45-9:00. — Zaznacza jeden z rodziców.
Kontrowersyjny zakaz lewoskrętu•Fot. Natemat.pl
Czy to przypadek? Pani radna komentuje, że od zawsze zależało jej na poprawie bezpieczeństwa dzieci i zmianę na plus widać gołym okiem. – A z ograniczenia ruchu mam więcej problemu niż korzyści, bo utrudnia mi to wyjazd z ulicy w porannych godzinach – mówi Edyta Skuła.
Dodaje też, że o fakcie pojawienia się zakazu skrętu przed domem drugiej z aktywistek nikt z rady osiedla nawet nie wiedział. I, co podkreśliła, mają na to dowód pisemny, a łączenie tych faktów to pomówienie. Z kolei urzędnik, który mieszka przy ulicy Wandy, powiedział, że nie miał żadnego wpływu na wybór ulic do projektu.
Przypadek czy nie, przy tak palącym temacie jakim w mieście są drogi i parkingi, dla całego projektu to PR-owy strzał w kolano. A pomysł, choć zrobiony w przeciwieństwie do pierwowzoru trochę za bardzo "na hurra", jest z pewnością ciekawy i wart testowania. I to zauważają także inne polskie miasta, jak Warszawa. Ta, wzorując się na Wrocławiu, w tym roku zaczęła pilotaż obok szkoły przy ulicy Hirszfelda, na Ursynowie. Oby urzędnicy nie tylko brali przykład, ale też uczyli się na wrocławskich błędach.