Fenomenalny gol rozstrzygnął starcie Barcelony z Realem. Koszmar stał się faktem
Real Madryt po raz czwarty z rzędu pokonał FC Barcelona w El Clasico, tym razem 2:1 (1:0) na Camp Nou. Kluczowego gola, przecudnej urody, strzelił jeszcze przed przerwą Austriak David Alaba. Barca była w niedzielę bezradna, Królewscy stali się jej koszmarem i po raz kolejny byli dla Katalończyków nieosiągalni.
Jak pokazał początek gry, brak Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo w El Clasico może oznaczać zupełnie nowy rozdział w rywalizacji obu drużyn, a Barca i Real są już na zupełnie innym etapie, niż to miało miejsce kilka lat temu. Dlatego początek starcia w niedzielę to było wzajemne badanie się obu wielkich rywali i spokojna gra z obu stron.
W 14. minucie Vinicius Junior urwał się defensywie rywali, ale był na pozycji spalonej. Brazylijczyk grał znakomicie od pierwszego gwizdka, siedem minut później padł w polu karnym Barcelony, ale sędzia José Sánchez Martínez nie dał się nabrać na jego upadek i nie podyktował jedenastki dla Los Blancos. W odpowiedzi gola dla Balugrany powinien strzelić Sergino Dest, ale stojąc sam przed bramką Realu posłał piłkę w trybuny.
Królewscy zadali cios jeszcze przed przerwą, a kapitalną akcję rozpoczął Vinicius Junior. Brazylijczyk zagrał krosa na prawo, tam w lewo oddał piłkę Rodgrygo, a David Alaba sam przed polem karnym Blaugrany popisał się potężnym strzałem i otworzył wynik. Duma Katalonii chciała od razu odpowiedzieć, ale Gerard Pique główkował niecelnie po rożnym.
Jeszcze w doliczonym czasie gry okazję miał Ansu Fati, zakręcił rywalami przed ich bramką, ale jego strzał został zablokowany. Po chwili sędzia zaprosił drużyny do szatni, Barca miała więcej z gry, atakowała i przegrywała w El Clasico na swoim terenie. I musiała czymś zaskoczyć Los Blancos, którzy nie grali może pięknie, ale na pewno skutecznie.
W drugiej połowie Barcelona rozgrywała piłkę, szukała okazji do zdobycia gola, a nieźle wprowadził się na murawę zmiennik Philippe Coutinho. Real grał z kontry, stawiając na talent Karima Benzemy i Viniciusa Juniora. Dobrze jednak pracowała defensywa miejscowych, pewnie wyłapywał piłki Marc-Andre ter Stegen, by zaraz otworzyć atak swojej drużyny dalekim podaniem.
Czas umykał, a FC Barcelona wciąż przegrywała i wciąż nie mogła przedrzeć się przez szczelną obronę Los Blancos. Po drugiej stronie boiska dwa razy na listę strzelców mógł się wpisać Karim Benzema, ale najpierw kopnął w sam środek bramki, a po chwili w boczną siatkę katalońskiej bramki. Kontry Realu były niezwykle groźne, Barca musiała jednak ryzykować.
Stołeczni szli po swoje, losów meczu nie odmieniło nawet pojawienie się na murawie Sergio Aguero. Argentyńczyk Barcy nie zbawił, za to mógł z bliska przyjrzeć się, jak kontuzji nogi doznał Thibaut Courtois. Belg wybijał piłkę, złapał się za kolano i musiał korzystać z pomocy medyków. I być może czeka go pauza, bo sytuacja wyglądała źle, a bramkarz nie był atakowany.
Mecz zamknął kontratak gości i akcja Marcosa Asensio, którą na gola z bliska zamienił Lucas Vazquez. Duma Katalonii jeszcze odpowiedziała w ostatniej akcji meczu, Sergio Aguero wykorzystał podanie ze skrzydła Sergino Desta. Na wyrównanie było jednak zbyt późno, sędzia po chwili zakończył mecz. Real Madryt zwyciężył w najsłynniejszym ligowym klasyku
Dokonał tej sztuki po raz czwarty z rzędu i jest liderem LaLiga, choć ma tyle samo punktów co druga Sevilla FC. Blisko jest też Atletico Madryt, które traci trzy "oczka" do Los Blancos, ale ma dwa mecze rozegrane mniej. A Barca? Plasuje się na pozycji ósmej, musi mocno walczyć o miejsce w czwórce i szansę gry w przyszłorocznej Lidze Mistrzów.
Czytaj także: Dzień pełen piłkarskich hitów. Od El Clasico, przez Bitwę o Anglię, kończąc na klasyku Serie A
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut