Verstappen nie pozostawił wątpliwości. Szalony start i wysokie miejsce pupilka gospodarzy
Grand Prix Formuły 1 bywa nieobliczalne. W Meksyku najwięcej emocji było na samym starcie wyścigu. Valtteri Bottas był najszybszy w kwalifikacjach, ale szybko wylądował na ostatnim miejscu, a losy wyścigu rozstrzygnęły się między "stalową dwójką". Rywalizację Max Verstappen vs Lewis Hamilton wygrał ten pierwszy.
Zarówno Valterri Bottas, jak i Luis Hamilton - zostawili za dużo miejsca dla Maxa Verstappena. A kiedy Holender dostaje jakąś okazję, to nie zwykł z niej nie skorzystać. Lider klasyfikacji generalnej objął prowadzenie w wyścigu, którego... nie oddał już do samego końca.
Jakby mało było problemów Mercedesa, swoje dołożył też Daniel Ricciardo. Hamując trafił w bolid Bottasa, który nie tylko stracił błyskawicznie pole position z sobotnich kwalifikacji, ale i jakąkolwiek nadzieję na pozytywny rezultat.
Fin wykręcił "bączka" i na tym tak właściwie zakończyły się emocje w wyścigu na linii dwóch najmocniejszych ekip, tj. Mercedesa i Red Bull Racing. Verstappen konsekwentnie powiększał przewagę nad Hamiltonem. Brytyjczyk musiał się za to oglądać za plecy, żeby nie dać się wyprzedzić Sergio Perezowi.
Reprezentant gospodarzy był mocno zmotywowany, żeby zająć w swojej ojczyźnie jak najlepsze miejsce. Ostatecznie stanęło na historycznym sukcesie, pierwszym podium Meksykanina w Grand Prix we własnym kraju. Emocji na mecie nie brakowało.
Verstappen przyjechał za to przed Hamiltonem i powiększył przewagę nad wiekim rywalem do 19. punktów. Do końca sezonu w F1 pozostały cztery wyścigi. Wydaje się, że Holender jest coraz bliżej detronizacji legendarnego mistrza.