Po śmierci Diany Brytyjczycy wpadli w histerię. Później przyszedł... kac. 24 lata lata mitu Lady Di

Ola Gersz
Po śmierci stała się świecką świętą. Ochrzczono ją Królową Ludzkich Serc, traktowano jak Maryję Dziewicę i czczono niczym Madonnę. Mijały lata, a kult księżnej Diany stopniowo przygasał. Brytyjczycy, zawstydzeni wybuchem nietypowej dla siebie histerii po śmierci arystokratki, dostrzegli w Dianie grzesznego człowieka i zrozumieli, że Lady Di nigdy nie była idealna. Dziś, 24 lata po tragicznej sierpniowej nocy 1997 roku, Diana wraca. Już nie jako święta, ale kobieta z krwi i kości, która kochała i cierpiała. Jej kult wszedł w ostateczną fazę: zrozumienia i uczłowieczenia.
Od śmierci księżnej Diany minęły 24 lata Fot. Allstar Picture Library/Mary Evans Picture Library/East News
31 sierpnia 1997 roku, szpital Pitié-Salpêtrière, Paryż. O godzinie 2:06 ambulans przywozi ranną 36-letnią kobietę z wypadku samochodowego w tunelu Alma. – To księżna Diana – krzyczą i szepczą przerażeni medycy. Kierowca Henri Paul i pasażer, syn egipskiego miliardera i partner Diany Dodi Al-Fayed, giną na miejscu, o życie walczą księżna i ochroniarz Trevor Rees-Jones. Przeżyje tylko ten ostatni.


Diana umiera o godzinie 4. Dwie godziny później, w niedzielny poranek, anestezjolog Bruno Riou ogłasza śmierć księżnej na konferencji prasowej. Tego, co nastąpi później, dzisiaj nikt nie potrafi wyjaśnić.

Histeria

Śmierć księżnej Diany jest szokiem dla całego świata, ale Wielka Brytania, jej ojczyzna, na kilka dni staje w miejscu: odwoływane są imprezy sportowe, stacje telewizyjne nadają specjalne programy, w oknach wywieszane są Union Jacki. Na długie miesiące Wyspy pogrążają się w żałobnym letargu.

Morze kwiatów pod londyńskimi pałacami Buckingham i Kensington, kartki, pluszaki i zdjęcia przynoszone przez mieszkańców, setki tysięcy wysłanych listów z kondolencjami… Ludzie płaczą, krzyczą i obejmują się na ulicy. Pomstują na rodzinę królewską. – To oni zabili Dianę – wściekają się przez łzy. Nie pomaga fakt, że królowa Elżbieta II zgadza się opuścić flagę nad pałacem do połowy masztu dopiero po dłuższym wahaniu – gniew wisi w powietrzu.

6 września 1997 roku na pogrzeb Diany do Londynu zjeżdża kilka milionów ludzi, w telewizji ceremonię ogląda blisko 2,5 miliarda ludzi w 200 krajach. Elton John, prywatnie przyjaciel Diany, śpiewa: "Żegnaj Różo Anglii, (…) Teraz jesteś w niebie i gwiazdy będą śpiewać Twoje imię. (…) Twoja legenda nie zgaśnie nigdy". Utwór "Candle in the Wind 1997" stanie się przebojem.
Kwiaty i tłumy przed pałacem Kensington w LondynieFot. Mike Floyd/Daily Mail/Shutterstock

Kult

Po śmierci Diany narodził się kult. 36-letnia księżna zastygła w publicznej świadomości jako anioł i święta. Anglikańscy Brytyjczycy zaczęli czcić ją niemal jak katolicy Matkę Boską – na pamiątkach z okazji kolejnych rocznic śmierci Diana Spencer widnieje na maryjnym, błękitnym tle, z łagodnym uśmiechem na ustach i koroną na głowie.

"Tak jak Evita Peron i Marilyn Monroe – Diana, piękność w kolorze blond, zmarła bardzo młodo. Ale w tej fascynacji są głębsze echa kulturowe. Brytyjczycy zerwali z kultem przenajświętszej Marii po przejściu na protestantyzm. Diana ożywiła pradawny kult – była dziewicą, cierpiącą matką, pomostem między królem i narodem, a także ikoną kobiecej piękności. Była nową Marią" – piszą Alice Hunt i James McConnachie w pełnym smaczków "przewodniku po monarchii" z 2012 roku ("The Rough Guide to the Royals").

Maryja Dziewica, Madonna, ale i Kopciuszek, który poślubił księcia oraz Prometeusz, czyli tytan, który poniósł karę za pomoc śmiertelnikom. Ludzie nie budowali mitów księżnej Diany sami, walnie przyczyniły się do tego media, które "na śmierci" księżnej Walii zarobiły miliony. W 1997 roku Diana zdominowała prasę i programy telewizyjne. Kolejne gadające głowy wychwalały jej urodę i styl, zachwycały się jej metodami wychowawczymi, rozkładały jej "świętość" na czynniki pierwsze.
Matka Teresa i księżna Diana – święta Kościoła i święta świeckaFot. Larry Levine / East News
Kilka dni po śmierci księżnej zmarła Matka Teresa z Kalkuty, obecnie święta Kościoła Katolickiego. Jej śmierć przemknęła jednak praktycznie niezauważona w żałobie po "świeckiej świętej" księżnej Dianie. Zresztą grupka wyznawców czciła (i wciąż czci) Dianę jak prawdziwą święta.

Amerykanin Matthew Robert Payne, który nazywa siebie "prostym Bożym sługą, nauczycielem i prorokiem", utrzymuje, że przez kilka lat Diana Spencer odwiedzała go w duchowych wizjach. Wydał dwie książki z serii "Princess Diana Speaks from Heaven", w których opisuje "rozmowy" ze zmarłą księżną Diana na polecenie… Jezusa Chrystusa.

"Posłuchaj, jak Diana opowiada, jak wygląda teraz jej życie, jak się zmieniła i co robi ze swoim czasem w Niebie. Wysłuchaj jej apelu, aby ludzie przyszli i dołączyli do niej w Niebiosach. (...) Niech twoje serce rozgrzeje się wiadomością, że jest szczęśliwa, zadowolona i robi w Niebie znaczącą różnicę z miłośnikiem jej duszy, Jezusem Chrystusem" – brzmi opis pierwszego tomu z 2017 roku w serwisie Amazon.

Kac

31 sierpnia od śmierci Diany minęły 24 lata. Jednak już kilka lat po narodowej żałobie przyszedł… kac. Dlaczego racjonalni, oziębli i zdystansowani Brytyjczycy tak gorąco zareagowali na śmierć arystokratki, byłej żony następcy tronu? Niektórzy wstydzili się tak nietypowego na Wyspach wybuchu emocji, inni próbowali logicznie go wytłumaczyć.

Według psychoterapeutki Nicole Gehl ludzie odczuli głęboki ból po śmierci Diany, bo mocno się z nią identyfikowali. Była jedną z nich, kobietą "z ludu". Członkowie rodziny królewskiej byli "obcy" i "wrodzy", a przede wszystkim byli daleko.

"Widzieli w niej jednocześnie buntowniczkę i ofiarę, osobę, która wstrząsnęła monarchią. W kruchości Diany było dużo siły, a to cechy, z którymi wyraźnie wielu z nas może się utożsamić. Jej śmierć zintensyfikowała te uczucia. Była nagła, a Diana była ikoną – ikony są nieśmiertelne. Pokazała, że wszyscy jesteśmy podatni na zranienia" – pisała Gehl w "Sunday Expressie" w 2013 roku.
Diane uwielbiały tłumyFot. Alan Lewis / Rex Features
A Marek Rybarczyk, dziennikarz, znawca kultury i historii Wielkiej Brytanii oraz autor kilku książek o brytyjskiej rodzinie królewskiej, pisał w "Newsweeku" w 2014 roku: "Żałobę po Dianie można wytłumaczyć także w całkiem racjonalny sposób. Oto zmarła tragicznie młoda arystokratka, która okazała się rewolucjonistką. Diana wprowadziła odrobinę normalności do brytyjskiej monarchii, która mentalnie zastygła w XIX wieku. Księżna zabierała synów do McDonald’s, przytulała chorych na AIDS (do dziś jest ikoną gejów) i walczyła o pomoc dla ofiar min lądowych, doprowadziła np. do podpisania międzynarodowej konwencji w Ottawie zakazującej ich produkcji. Mówiła także wprost o kostycznym chłodzie panującym wówczas na dworze Windsorów".

Upadek mitu

Brytyjczycy (i nie tylko) mieli kaca, bo po śmierci księżnej na jaw wychodziły informacje, które do wizerunku świętej nie przystawały.

Media i eksperci wyliczali: zachowywała się histerycznie, manipulowała opinią publiczną, chciała sprzedać dziennikarzom "News of the World" numery telefonu wszystkich członków rodziny królewskiej, podczas małżeństwa z Karolem miała kilku kochanków, umawiała się na ustawki z paparazzi. Pragnęła za wszelką cenę ukarać swojego byłego męża za nieszczęśliwe małżeństwo, chociażby kontrowersyjnym wywiadem w BBC w 1995 roku (wokół, którego znowu jest głośno z powodu rzekomych manipulacji dziennikarza Martina Bashira).

W 2008 roku australijska feministka i pisarka Germaine Greer nie zostawiła na Dianie suchej nitki w kolumnie w "Sunday Timesie". Nazwała ją "desperatką, która szukała poklasku" oraz "przebiegłą manipulatorką", która chciała być królową ludzkich serc. Nie grzeszyła inteligencją i dwa razy nie zdała egzaminów gimnazjalnych, nie miała za grosz wyobraźni, żyła w świecie powieściowych romansów, a w dzieciństwie przejawiała "niepokojące neurotyczne zachowanie" (np. zmusiła koleżankę ze szkoły do napisania złośliwego anonimu i wysłania go do narzeczonej jej ojca, co wyjawił "The Times") – wyliczała.

Greer zasugerowała również, że to zachowanie Diany mogło przyczynić się do jej śmierci. "Najsmutniejsze jest to, że śmierć Diany mogła być pośrednio skutkiem kolejnej z jej bezmyślnych manipulacji. Mówi się, że pojechała do Paryża z Dodim Fayedem tylko po to, by wzbudzić zazdrość kardiochirurga Hasnata Khana (swojego byłego partnera – red.)" – pisała. Pisarka stwierdziła również, że z Diany nie była żadna ikona stylu, bo ubierała się tak sama staroświecko, jak prezenterki telewizyjne – plus "nieodzowny kapelusz".
Jaka naprawdę była księżna Diana?Fot. YouTube / National Geographic Polska
"To właśnie dlatego, że była w zasadzie anonimowa, miłośnicy Diany mogli tak łatwo się z nią identyfikować. Nikogo nie powinno dziwić, że przenieśli na nią swoje uczucia” – wysnuła tezę w "Sunday Times". I podczas gdy jej słowa wielu oburzyły, wielu czytelników przyznało jej rację.

Dzisiaj wielu postrzega Dianę jako pierwszą celebrytkę, która upajała się uwielbieniem swoich fanów i zainteresowaniem mediów. Po rozwodzie wikłała się w kolejne romanse i wydawała pieniądze, a publika była coraz bardziej zniechęcona jej wyczynami. Marek Rybarczyk mówi wprost: bez tragicznej śmierci nie byłoby kultu księżnej Diany.

"Tego samego dnia, kiedy zginęła księżna, wczesne wydania brytyjskich gazet (których nie udało się już wycofać z kiosków) pełne były przecież mało pochlebnych rewelacji o jej romansie z playboyem Dodim al-Fayedem. Tamtego lata po Londynie krążyły nagrania intymnych rozmów Diany z jednym z byłych kochanków. Księżna tuż przed śmiercią była traktowana coraz mniej poważnie przez brytyjskie media. Wielu Brytyjczyków dostrzegało wówczas, że Diana była wielką manipulatorką" – pisze w "Newsweeku".

Zapomnienie

W 2013 roku "Sunday Express" opublikował artykuł pod wymownym tytułem "Królewska rola Diany jako ikony przechodzi do historii". "Pełen szacunku cień opada na mit księżnej Diany. Coraz mniej ludzi kupuje pamiątki, a poświęcone jej wystawy są zamykane. Prawie 16 lat po tragicznej śmierci (Diany) pojawiają się wyraźne sygnały, że kończy się komercjalizacja jej wizerunku" – czytamy.

Rok później o "zmierzchu księżnej Diany" pisał również autor książek o rodzinie królewskiej Marek Rybarczyk: "Na angielskiej witrynie eBay porcelanowe lalki Diany można kupić za niewiele ponad 30 funtów. To kilka razy taniej, niż trzy lata temu. Kiczowate plakaty księżnej upozowanej na Marilyn Monroe, obrazki i albumy chodzą po 2-3 funty. We wrześniu ubiegłego roku film o romansie księżnej Diany z chirurgiem Hasnatem Khanem ("Diana" z Naomi Watts – red.) okazał się niewypałem".
Pamięć o księżnej Dianie zmieniła się na przestrzeni latFot. David Hartley / East News
"Legenda Diany wyblakła. Przyznają to nawet brytyjskie tabloidy, te same, które na histerii wokół Diany zarabiały kiedyś miliony funtów" – podkreślił znawca brytyjskiej kultury. Według profesora Rogera Mortimera z King's College London, to zapomnienie jest jednak naturalną koleją rzeczy. Zainteresowanie publiki i mediów przyciąga nowe pokolenia "royalsów", a Dianę pamięta coraz mniej ludzi. – To nie oznacza, że stracono do niej szacunek, ale po prostu minął już jej czas – stwierdził Moritmer w "Sunday Express". Ale czy na pewno?

Odrodzenie

Gdy twórcy "The Crown", popularnego i nagradzanego serialu o królowej Elżbiecie II i jej rodzinie ogłosili, że w czwartym sezonie (miał premierę jesienią 2020 roku) pojawi się księżna Diana, o Lady Di znowu zrobiło się głośno. W mediach przypominano jej kultowe kreacje, słynne zdjęcia, nieznane historie z życia. Coś się jednak zmieniło – narracja o Dianie.

"Królowa Ludzkich Serc" nie jest już święta, jest człowiekiem. Wrażliwą osobą z problemami natury psychicznej, która dusiła się w małżeństwie bez miłości i na skostniałym królewskim dworze. Naiwną dziewczyną, która przypłaciła szczęściem, marzenia o wielkiej miłości i byciu księżniczką. Człowiekiem, którego każde słowo, gest i strój były brane pod lupę i surowo oceniane.

Po 4. sezonie "The Crown", w którym w młodą Dianę wcieliła się znakomita Emma Corrin, do księżnej znowu zapałano sympatią. Zaczęto jej współczuć z powodu cierpienia i samotności. Opinia publiczna odeszła zarówno od świątobliwego tonu, jak i tonu krytycznego – w narracji o Dianie znaleziono złoty środek i zaczęto snuć opowieść o pełnej skaz i wad kobiecie, która po prostu chciała być szczęśliwa.
Czytaj także: Księżna Diana na skraju załamania nerwowego. "Spencer" to dramat o utracie własnego ja
"Corrin nie tworzy mitu. Nie pokazuje Diany jako ofiary i męczennicy. W 'The Crown' Diana jest postacią z krwią i kości – złożoną, skomplikowaną, niepozbawioną i zalet, i wad. (…) Nie dostajemy pomnika, ale prawdziwą kobietę. Kobietę, którą targają sprzeczności i jest jednym wielkim emocjonalnym bałaganem" – pisaliśmy w naTemat w recenzji czwartego sezonu "The Crown".

O Dianie znowu jest głośno. 1 lipca, w dniu jej 60. urodzin, książęta William i Harry odsłonili w ogrodach Pałacu Kensington w Londynie pomnik przedstawiający Królową Ludzkich Serc. Kilka dni temu do kin wszedł film "Spencer" z Kristen Stewart, który skupia się na cierpieniu Diany w małżeństwie z Karolem, a fani "The Crown" czekają na starsze wcielenie księżnej w piątym sezonie serialu Netflixa (w tej roli: Elizabeth Dembicki).

Kult księżnej Diany nie jest już więc kultem. Mit nie jest mitem. Została pamięć i szacunek o kobiecie, która kochała, cierpiała i raniła. Jak my wszyscy.