Dulkiewicz ma już swoją "Czajkę Trzaskowskiego". W Gdańsku wybuchła kuriozalna awantura o palmę

Jacek Koślicki
Na Aleksandrę Dulkiewicz, prezydent Gdańska, wylała się fala krytyki. Choć brzmi to abstrakcyjnie, to właśnie prezydent Gdańska ma ponosić całą winę za obumarcie daktylowca z oliwskiej Palmiarni. Do tej narracji dołączają przeciwne obecnej władzy Gdańska media lokalne i narodowe, które naginając rzeczywistość starają się dostarczyć coraz to nowych argumentów świadczących o winie Dulkiewicz. Paradoksalnie sprawa palmy może kosztować obecną prezydent stanowisko.
Najstarsza palma w oliwskiej palmiarni umarła. Fot. Jacek Klejment/East News / Artur Andrzej, CC0, via Wikimedia Commons
Choć mowa o 180-letniej palmie (niektóre media podają dokładny wiek – 181 lat), to tak na prawdę wiek daktylowca nie jest znany. – To nie dąb, gdzie można zrobić odwiert i sprawdzić usłojenie – mówi dr hab. Piotr Rutkowski z Uniwersytetu Gdańskiego.

– Daktylowce, podobnie jak i bananowce, nie mają klasycznego pnia. Mają kłodziny złożone z nasadowych części ogonków liściowych – dodaje. Szacuje się, że palma przybyła do Oliwy w 1840 roku. Oznaczałoby to, że pamięta czasy Cesarstwa Niemieckiego, obie wojny światowe, czy czasy Polski Ludowej. Mogła to być najstarsza palma tego gatunku w Europie.


Żyją one około od około 100 do 200 lat. Zdarzają się oczywiście starsze okazy, ale też takie, które np. ze względu na choroby usychają szybciej. To nie ma jednak znaczenia, wokół palmy powstała polityczna burza, a przekaz jest prosty – palmę zabiła Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
Tak wyglądała palmiarnia przed remontem.Fot. Artur Andrzej, CC0, via Wikimedia Commons

Długi remont

We wrześniu 2017 roku rozpoczęła się przebudowa rotundy Palmiarni w Parku Oliwskim. O remont ten od lat apelowali mieszkańcy i radni dzielnicy. – Już w 2012/2013 palma zaczęła wypychać szklany dach rotundy i wtedy apelowaliśmy o interwencję. Drzewo jednak wyłącznie przycinano i czekano – mówi z żalem Tomasz Strug, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Oliwa.

Ekspert w dziedzinie botaniki Piotr Rutkowski, który pracuje przy budowie niemal od samego początku w roli konsultanta, ma inne zdanie na ten temat. – Chciałbym podkreślić, że wbrew temu, co się powszechnie mówi, nowy obiekt nie był budowany wyłącznie dla tej jednej palmy, ale dla wszystkich roślin palmiarni – twierdzi.

Choć projekt przebudowy palmiarni zakładał zamknięcie inwestycji w przeciągu roku, to od rozpoczęcia budowy mijają już cztery lata, a obiekt wciąż nie jest oddany. Agnieszka Zakrzacka z Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska odpowiada, że przebudowa przedłużyła się "ze względu na prototypowość konstrukcji oraz konieczność dostosowania budynku do zmieniających się warunków pogodowych". Dodaje również, że dopiero dodatkowe ekspertyzy w 2018 roku wykazały wady projektu i konieczność wzmocnienia konstrukcji.

Nie tylko czas przebudowy się wydłużył, ale również zwiększyły się koszty. Pierwotnie przebudowa rotundy miała kosztować osiem milionów. Obecnie w mediach można przeczytać sensacyjne doniesienia o 30, a nawet 35, milionach złotych!

Kieruję w tej sprawie pytanie do przedstawicielki Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska. – Przyznam, że nie wiem skąd wzięły się te doniesienia o trzydziestu milionach złotych – komentuje moja rozmówczyni i dodaje: – Pierwszy etap budowy, czyli wybudowanie stalowej konstrukcji rotundy, kosztował 3,4 miliona. Wzmocnienia, oszklenie i pozostałe prace to koszt 8,5 miliona. Łączny koszt wybudowania nowej rotundy jest zatem znacznie niższy niż sugerowane 30 milionów.

Skąd w takim razie wzięto tak wysoką wycenę? Zestawiono pierwotną wycenę rotundy z kosztem innych inwestycji w Parku Oliwskim, m.in. remontem oranżerii, czy toalet.

– Nie jest również prawdą, że obecnie pracami związanymi z przebudową rotundy zajmuje się trzeci wykonawca – dodaje Agnieszka Zakrzacka, komentując doniesienia medialne. Faktem jest, że zmieniono wykonawcę nowej rotundy, ponieważ ten nie posiadał wymaganej do wykonania wzmocnień technologii, jednak druga firma finalizuje budowę.

Łączenie kosztów różnych inwestycji i jej wykonawców to jawna manipulacja, jednak ma ona określony cel – zdyskredytowanie w oczach wyborców obecnej prezydent Gdańska. W internecie najpopularniejszymi opiniami są te, które wprost obarczają Aleksandrę Dulkiewicz win za przedłużanie się budowy i zwiększenie jej kosztów.

Media i internauci atakują

Pośród opinii znajdują się takie perełki jak nawiązania do Orwella czy porównujące władze miasta do sycylijskiej mafii. Próbuję dowiedzieć się, dlaczego prezydent miasta miałaby celowo przedłużać te budowę, pytam również o źródła mówiące o 30-35 milionach za remont rotundy – pytania te pozostają jednak bez odpowiedzi.

To jednak nie wszystkie zmanipulowane informacje, jakie pojawiają się w sieci. – Śledzę tę dyskusję w Internecie i choć sam nie biorę w niej udziału, to czasami po prostu załamuję ręce – mówi doktor Rutkowski.

– Jeden z portali wrzucił np. zdjęcie palmy z podpisem, jak prezentowała się w latach sześćdziesiątych. Na zdjęciu widnieje szorstkowiec fortunego, a wiec odmienny gatunek niż niestety uschnięta palma daktylowa. Szorstkowce fortunego rosną do dziś w palmiarni i corocznie nawet podczas budowy kwitną – komentuje botanik.

Zdjęcie to było oczywiście wstawione w konkretnym celu i miało wywołać lawinę komentarzy. Zabieg ten się udał, a komentujący płakali nad "piękną palmą, której przez Dulkiewicz już nigdy nikt nie zobaczy". Kto choć raz był w oliwskiej Palmiarni ten wie, że zmarły daktylowiec nie był jedyną rośliną w tym obiekcie. Można więc przypuszczać, że całkiem spora rzesza zainteresowanych palmiarnią w palmiarni nigdy nie była.

Ile roślin posadzonych bezpośrednio do gruntu przepadło? Jedna, owa najstarsza palma. – Pozostałe rośliny udało nam się utrzymać, niestety najstarszy okaz nie zaadoptował się do tych warunków – mówi Piotr Rutkowski.

Podczas budowy rośliny te były odpowiednio zabezpieczone, a ich warunki bytowe na bieżąco regulowane. – Zapewniamy, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe by utrzymać rośliny przy życiu – mówi Agnieszka Zakrzacka. W zapewnienia te nie wierzy jednak Zarząd Dzielnicy i Konserwator Zabytków.

Obie te instytucje zgłosiły sprawę do prokuratury, choć obie podpierają się innymi artykułami. Igor Strzok, Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków, wypowiedział się dla Gdańskiej Strefy Prestiżu mówiąc: – Szkoda, że budując tak interesujący architektonicznie obiekt, moim zdaniem absolutnie zaniedbano troskę o tą najważniejszą roślinę.

W rozmowie jego rzecznik, Marcin Tymiński, jest bardziej stonowany. – Liczymy, że prokuratura bardzo rzetelnie wyjaśni wszelkie wątpliwości podnoszone przez Konserwatora – mówi. W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Strug, który stwierdza, że "możliwe, że palma padła ofiarą zaniedbań i rozbujanych ambicji".

Dlaczego zarówno Konserwator, jak i przedstawiciele dzielnicy nie reagowali podczas prac? Czy w ogóle interesowali się inwestycją wysyłając jakiekolwiek kontrole? Biuro Konserwatora zabytków niestety nie potrafiło udzielić mi odpowiedzi na pytanie o kontrole w trakcie prac nad nową rotundą.

Tomasz Strug mówi natomiast, że "nie wiemy tak na prawdę, co stało się z palmą i w jakim stanie są pozostałe rośliny". – Nigdy nie zostaliśmy dopuszczeni na plac budowy. Nie pozwolono nam też wysłać niezależnego botanika, żeby zbadał stan roślin – komentuje przewodniczący zarządu dzielnicy. – Bazowaliśmy na przekazie Urzędu Miejskiego i możliwe, że gdyby nie filmik, który udostępniła Zielona Fala, może do dziś byśmy się nie dowiedzieli, że palma nie przetrwała – dodaje.

Przedstawicielka Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska twierdzi natomiast, że takie zgłoszenia nie trafiały do nich. Podobnie wypowiada się dr hab. Piotr Rutkowski, który stwierdza, że nie przypomina sobie, żeby "Konserwator i Zarząd Dzielnicy przesadnie interesowali się stanem palmy podczas prac". – Kierownictwo budowy jest bardzo otwarte i instytucje te mogły kontrolować na bieżąco sytuację – twierdzi.

Botanik z Uniwersytetu Gdańskiego dodaje również, że nad zapewnieniem odpowiednich warunków pracowało dwóch konsultantów. Rutkowski mówi również, że rozumie podejście Konserwatora oraz Zarządu Dzielnicy, które "mają prawo do zbadania tego, czy doszło do zaniechań".

W internecie wyrok już wydano, choć prokuratura dopiero zaczęła badać sprawę. Internauci w sekcji komentarzy rozpisują się o zabójstwie palmy wskazując przy tym winnego – Aleksandrę Dulkiewicz, Prezydent Miasta Gdańska.

Próbuję się dowiedzieć, w jaki sposób obumarcie palmy można uznać za metaforę rządów Prezydent Gdańska, czy też jaka jej wina w całej tej sprawie. Niestety nie dowiaduję się niczego. Większość komentarzy pozostaje bez odpowiedzi, pod niektórymi zbiera się kilkuosobowy tłum, jednak prócz kilku obelg w stronę Dulkiewicz, wyciągania jej rodziny w te dyskursie, nawiązań do "niemieckości" miasta i doszukiwania się w moim CV kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa Polskiej Republiki Ludowej (urodziłem się w czasach, gdy już ani SB, ani PRL nie istniały), nie znajduję odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

Dulkiewicz ma swoją Czajkę

Sytuacja z Gdańska jest wręcz analogiczna do tego, co działo się w Warszawie podczas awarii oczyszczalni ścieków "Czajka". Wtedy również całą winą obarczano obarczono prezydenta miasta sugerując poniekąd jakby to on osobiście spowodował awarię. Choć można domyślać się, że nie to kierowało osobami, które nagłośniły sytuację oliwskiego daktylowca, tak sprawa ta zaczęła być wykorzystywana politycznie.

W całym tym (politycznym) sporze po uschnięciu palmy można znaleźć jednak pewną nić porozumienia. Niewątpliwie wszystkim zależało na zdrowiu i dalszym życiu tego daktylowca. – Uważam to za moją osobistą porażkę – komentuje botanik UG. – Chciałbym żeby palma wciąż żyła – dodaje. Przewodniczący Zarządu Dzielnicy mówi, że "sami to w sumie wywołaliśmy, przez lata staraliśmy się o to, by powstała nowa rotunda i powstała". – Operacja się udała, ale pacjent nie przeżył – zauważa.

Choć w internecie nie brakuje głosów krzyczących o tym, że "co to za palmiarnia bez palmy", to należy pamiętać, że pozostałe rośliny przeżyły. Planowane jest również zasadzenie trzech nowych palm. Daktylowiec, który usechł, prawdopodobnie wkrótce zostanie wycięty, a jego elementy trafią na wydział Biologii Uniwersytetu Gdańskiego.

Tam zostanie dokładnie przebadany – również pod względem wieku, jak i ewentualnych chorób. Elementy palmy posłużą także naukowcom i studentom do badań. Takie jest przynajmniej założenie, bo prace te muszą być wstrzymane do czasu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę.