Grób rodziny Stuhrów został zdewastowany. Napisano na nim obraźliwe hasła

redakcja naTemat
Na rodzinnym grobie rodziny Stuhrów, który znajduje się na krakowskim cmentarzu, ktoś napisał fioletowym sprayem obraźliwe hasła. Sprawą zajmuje się już policja. Maciej Stuhr oraz jego ojciec postanowili zabrać głos.
Nagrobek rodziny Stuhrów zdewastowany. Fot. Wojciech Strozyk/REPORTER

Zdewastowano grób rodziny Stuhrów


Nagrobek rodziny Stuhrów, który znajduje się na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie został zdewastowany w nocy z poniedziałku na wtorek. Na pomniku napisano: "Morderca Polaków" i "M. Stuhr agent Putina".
Czytaj także: "Jedna z najwspanialszych rzeczy w wykonaniu polskiego posła". Stuhr zachwycony Sterczewskim
Młodszy aspirant Piotr Szpiech, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Krakowie w rozmowie z TVN24 przekazał, że policja prowadzi czynności mające na celu wyjaśnienie sprawy i ujęcie sprawców lub sprawcy. Funkcjonariusz nie potwierdził jednak, o który grobowiec chodzi.


– Dzisiaj po godzinie 8 otrzymaliśmy informację o tym, że doszło do uszkodzenia jednego z grobowców na Cmentarzu Rakowickim. Policjanci dokonali oględzin, zabezpieczyli ślady, przeglądają także monitoring. Prowadzone są czynności w sprawie ustalenia sprawcy uszkodzeń – powiedział mundurowy.

Przypomnijmy, że za "znieważenie miejsca spoczynku osoby zmarłej" grozi kara do dwóch lat więzienia, natomiast za "ograbienie grobu" grozi od 6 miesięcy do lat 8 więzienia.

Maciej Stuhr o obraźliwych napisach na pomniku


Aktor w mediach społecznościowych odniósł się do napisów, które pojawiły się na rodzinnym nagrobku. "Każdy ma grób rodzinny i może sobie wyobrazić, co się czuje w takiej chwili" – napisał Maciej Stuhr. "Przy okazji dowiedziałem się, że jestem mordercą. Każdy ma oczy i widzi dokąd zmierzamy i po której stronie jest. Bo być "gdzieś pośrodku" naprawdę już się nie da. Pomagajmy, szerzmy dobro, hamujmy nienawiść zanim wszystkim nam zaleje oczy i serca" – podkreślił, załączając zdjęcia zdewastowanego grobu.

Sprawę skomentował też Jerzy Stuhr. – Jesteśmy zszokowani tym, co się stało. Boje się, że jest to kolejna eskalacja niechęci w stosunku do mnie, ale przede wszystkim mojego syna. Za akcje, które on prowadzi – mówił w rozmowie z "Wyborczą".

– To taki mały głos lub krok w eliminowaniu nas z tego społeczeństwa. Tylko że my nie chcemy się wyprowadzać z tego kraju. Syn jest hardy - chce działać, my też. Jesteśmy Polakami i coś zrobiliśmy dla kraju i kultury – dodał.

– Wierzę też w jakiś łańcuszek ludzi dobrej woli, bo w końcu ktoś zadzwonił na policję i zgłosił tę profanację. A ta natychmiast przyjechała i rozpoznali się już nawet co i jak. Teraz czas na decyzje prokuratury – podał artysta.

–A ja? Cóż, pójdę jutro z Basią na cmentarz umyć grób i będę czekać na dalsze czynności – podsumował.

Działalność Macieja Stuhra i jego rodziny w ramach pomocy uchodźcom


Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr tydzień temu pojechali na granicę polsko-białoruską, aby pomóc uchodźcom i wesprzeć tamtejszych wolontariuszy.

Aktor z żoną po powrocie z Podlasia opowiedzieli w rozmowie z naTemat.pl o poruszających historiach migrantów, których tam spotkali, a także o ciężkiej pracy tamtejszych mieszkańców i wolontariuszy.
Czytaj także: Stuhrowie pojechali na granicę polsko-białoruską. Opowiedzieli nam, co tam zastali

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut