"Próbował zastraszyć pozostałych wspólników". Dziennikarze przeskanowali finanse Mejzy

redakcja naTemat
W sieci pojawił się obszerny reportaż na temat wcześniejszej działalności obecnego wiceministra sportu Łukasza Mejzy. Jednym z wątków, który podkreślają autorzy materiału, są długi spółki polityka rządu PiS, które można w bardzo prosty sposó wykupić.
Wirtualna Polska przyjrzała się długom Łukasza Mejzy. Fot. Piotr Molecki/East News
O Łukaszu Mejzie pisała w naTemat.pl Anna Dryjańska. Przedstawiła, jak obecny wiceminister sportu rozwijał swoją karierę polityczną i biznesową na przestrzeni ostatnich kilku lat.
Czytaj także: "Osoba bez kręgosłupa, bez zasad". Znajomi o Łukaszu Mejzie, 30-letnim nowym wiceministrze PiS
Podobną pracę wykonała Wirtualna Polska, ale jej reporterzy skupili się jeszcze bardziej na temacie biznesów Łukasza Mejzy. Według ich ustaleń polityk rządu PiS w 2018 roku został wspólnikiem Dominika Uberny, który otwierał nowy klub One Love we Wrocławiu.

Dostał 20 proc. w spółce, za które zapłacił 200 tysięcy złotych. Żeby zebrać taką sumę, polityk musiał się zapożyczyć. Z jego oświadczenia majątkowego za 2018 rok wynika, że miał dwie pożyczki od osób prywatnych – 172 tys. i 40 tys. – jak podaje portal, podobno od swoich ówczesnych partnerek. W spółce szybko doszło do konfliktu.


– Mejza przejmuje nadzór nad klubem. Wykorzystał moje problemy ze zdrowiem. Podejmował decyzje finansowe, do których nie miał prawa, nie przekazywał dokumentów księgowej. Próbował zastraszyć pozostałych wspólników. Na przykład wyłączał prąd i mówił, że właściciel lokalu odłączył go za długi. Podczas jednej z imprez Mejza zabronił nabijać utarg na kasę. Utarg trafiał do pudełka, które po imprezie zabrał Mejza – powiedział WP Dominik Uberna.

W pewnym momencie sytuacja nabrała takiego obrotu, że Uberna wkroczył do klubu z policją, żeby odzyskać kontrolę nad lokalem. – Okazało się, że monitoring z klubu został skasowany, lokal był zapuszczony, brakowało towaru, czynsz był nieopłacony – dodał Uberna.

Klub upadł, a Mejzie zostały po nim długi. Pisze o nich na Twitterze autor materiału WP, Szymon Jadczak. "Chcecie sobie kupić długi członka polskiego rządu? Nic prostszego! Oto oferta długów firmy, która w 20 proc. należy do wiceministra sportu Łukasza Mejzy" – napisał dziennikarz. Chodzi o ofertę serwisu, który zajmuje się odsprzedażą długów, który posiada ofertę trzech długów, które mają należeć do Mejzy na 10,5 tys. zł, 2 tys. oraz 7,3 tys. zł. Może je kupić każdy. Procedura trwa minimum miesiąc. "Po tym czasie ewentualny chętny mógłby się szczycić, że jego dłużnikiem jest firma wiceministra sportu" – pisze portal.
Czytaj także: 50 tys. zł kary dla nowego wiceministra sportu. "Ciągną się za nim niezbyt uczciwe praktyki"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut