Zbiórki jedzenia dla żołnierzy zaniepokoiły Polaków. Sienkiewicz: Tak wygląda działanie rządu PiS

Adam Nowiński
Powstaje coraz więcej zbiórek żywności i ubrań dla polskich żołnierzy na granicy z Białorusią. O jednej z nich wspomniano nawet w TVP Info. Pytanie tylko, dlaczego takie akcje są potrzebne. Czy polska armia nie może wykarmić i ubrać własnych żołnierzy? Bartłomiej Sienkiewicz w rozmowie z naTemat.pl wskazuje, gdzie leży problem.
Bartłomiej Sienkiewicz komentuje potrzebę organizowania zbiórek dla żołnierzy na granicy z Białorusią. Fot. Zbyszek Kaczmarek / East News
Polacy często pokazują, że mają wielkie serca. Dlatego chętnie biorą udział w różnego rodzaju zbiórkach, jak na przykład tej, jaką zorganizował wójt gminy Giby Robert Bagiński, który na Facebooku zaapelował o żywność i ubrania dla polskich żołnierzy stacjonujących na granicy z Białorusią.

"Jak wszyscy wiemy, naszej granicy strzeże obecnie wielu żołnierzy i funkcjonariuszy służb mundurowych. Ich służba jest gwarantem naszego bezpieczeństwa. Wielu pochodzi z odległych miejsc naszego kraju, skierowanych na przygraniczny odcinek, z dala od rodzin i najbliższych" – napisał na swoim Facebooku samorządowiec.


Następnie wymienił listę potrzebnych produktów, wśród których znalazły się cukier, kawa, herbata, zupki błyskawiczne, napoje energetyczne czy słodycze, ale także papier toaletowy. O jego zbiórce napisał nawet portal TVP.info. Podobną zbiórkę, żeby "urozmaicić dietę" żołnierzom, zorganizował jeden z policjantów z Sułkowic.

Ale w sieci znaleźć można apele odnośnie zbiórek termosów, ciepłych ubrań i po prostu jedzenia. W przekazach medialnych pojawiła się bowiem informacja, że wielu żołnierzy nie otrzymuje wystarczających racji żywnościowych i musi dożywiać się za swoje pieniądze w lokalnych sklepach.

Podobne informacje podawali we wtorek posłowie podczas posiedzenia sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych. Podali, że w rozmowach, które sami bezpośrednio prowadzili ze służbami, przewijają się tematy dotyczące braków w zaopatrzeniu.

Warto podkreślić, że każda z tych inicjatyw jest bardzo szczytna i potrzebna, pytanie tylko, dlaczego obywatele muszą zaopatrywać wojskowych w podstawowe produkty? Czy wojsko nie może zrobić tego samo? Dlaczego żołnierze muszą sami kupować jedzenie?

O tę kwestię pytał już miesiąc temu były szef MSWiA w rządzie PO-PSL Bartłomiej Sienkiewicz. "Kiedy pytałem w sejmie min. Błaszczaka o warunki bytowe żołnierzy i funkcjonariuszy na granicy, bo dochodziły niepokojące sygnały, wybiegł na mównicę krzycząc, że kłamię. Teraz zrzutki publiczne, bo braki w zaopatrzeniu. Kto kłamał?" – napisał w środę na Twitterze poseł Sienkiewicz. W rozmowie z naTemat.pl wskazał, czego brakuje polskim żołnierzom na granicy z Białorusią.

– Zdarzają się przypadki, dość głośno komentowane, że miejscowa ludność dokarmiała żołnierzy, którym nie dowieziono racji lub którym skończył się prowiant. Zdarzają się przypadki, że żołnierze nie mają dostępu do ciepłych napojów podczas swoich dyżurów. Są też organizowane dla nich zbiórki dotyczące ciepłej bielizny, pożywienia czy drobnego wyposażenia – wymienia Bartłomiej Sienkiewicz.

Były szef MSWiA twierdzi, że wszystko wskazuje na to, iż operacja na granicy z Białorusią została słabo przygotowana.

– Nikt nie pomyślał o tym, że kryzys na granicy może trwać do późnej jesieni, a może i dłużej. Idzie zima, jest coraz zimniej. Część żołnierzy przenoszona jest z kwater do kontenerów, część śpi pod namiotami. Z sygnałów, które napływają zarówno medialnie jak i do mnie bezpośrednio, wynika, że nie jest dobrze z zaopatrzeniem wojskowych – mówi poseł KO.

Zwraca też uwagę na potrzebę zapewnienia żołnierzom opieki psychologicznej oraz lepszą rotację sił na posterunkach. Jego zdaniem służby pełnią bardzo długie dyżury, które są bardzo obciążające psychicznie, a ich skutki będą odczuwalne długo po zakończeniu operacji na granicy z Białorusią.

– Tak jak rząd kompletnie nie radził sobie z pandemią i nadal sobie nie radzi, podobnie jak z każdym innym poważnym wyzwaniem wymagającym dobrze zaplanowanej i skoordynowanej akcji państwa – PiS na końcu się rozkłada i robi się z tego chaos – tak nie ma powodu, żeby myśleć, że panowie Błaszczak, Morawiecki, Kamiński radzą sobie nie tylko z ochroną granicy, ale także z właściwym zaopatrzeniem dla funkcjonariuszy – podsumowuje Sienkiewicz.

O braki w zaopatrzeniu i wyżywieniu żołnierzy zapytaliśmy Ministerstwo Obrony Narodowej. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy resort tez odnotowuje takie potrzeby wojskowych, a jeśli tak, to z czego wynikają wspomniane braki? Do momentu publikacji materiału nie otrzymaliśmy odpowiedzi na wysłane pytania.
Czytaj także: Kuriozalne zarzuty Białorusi. Reżim twierdzi, że Polska użyła granatów hukowych wobec migrantów

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut