Meleksy miały wozić seniorów na tramwaj. Tak skończyła się budowa idealnego osiedla we Wrocławiu

Dorota Kuźnik
We Wrocławiu miało powstać idealne osiedle. Meleksy miały dowozić seniorów na tramwaj, mieszkańcy mieli integrować się we wspólnych przestrzeniach, a ład i harmonia miały być definicją całej okolicy. Od pomysłu do realizacji minęło już kilka lat. Jak wizja sprawdza się w praktyce i czy ideały faktycznie istnieją?
Modelowe osiedle we Wrocławiu nie funkcjonuje tak, jak powinno. Fot. naTemat
Na osiedle Nowe Żerniki przyjeżdżam w niedzielne południe. Z centrum miasta, samochodem, jedzie się ponad pół godziny. Po drodze mijam obwodnicę, trochę pustej przestrzeni, miejskie kąpielisko Glinianki i niewielkie osiedle domów jednorodzinnych, w większości z poprzedniego stulecia.

Jest zimny, listopadowy dzień, bezchmurne niebo, stężenie smogu w powietrzu przekracza normy o 150 procent. Zza pleców słyszę głos mężczyzny, który spaceruje z (prawdopodobnie) żoną i dzieckiem w wózku.— Oho, papieża nie wybrali — rzuca komentarz pod adresem tego, co wydobywa się z komina jednego z pobliskich domów.


Ich właściciele najwyraźniej niespecjalnie przejmują się założeniami o niskiej emisji dwutlenku węgla do atmosfery, przyświecające projektantom modelowego osiedla, które wyrosło na ciągnących się, bezkresnych polach za ich posesjami. Wraz z pojawieniem się nowych sąsiadów wzrosła natomiast liczba donosów do straży miejskiej, na to czym palą w piecach.
Fot. naTemat.pl
Korzystając z okazji zagaduję spacerującą parę. Dowiaduję się, że mieszkają na Nowych Żernikach od blisko dwóch lat. Na pytanie "jak się mieszka?" słyszę w pełni szczerą odpowiedź: — Doskonale! Jest dużo przestrzeni wokół. Oczywiście dopóki nie zabudują, bo pewnie zaraz zabudują, to się skończy spacerowanie. I też sklepu dużego brakuje, bo trzeba jechać po wszystko w korkach. No ale nie będzie, bo taki koncept na tym osiedlu, żeby sklepu dużego nie było. Bez sensu, powiem pani, bo Żabki to mamy aż trzy! Po co aż tyle!? Jedna Żabka i Lidl i by było dobrze! I salonów kosmetycznych chyba ze trzy i ze trzech fryzjerów. Też nie wiem po co — mówi zachwycony mieszkaniec modelowego osiedla, któremu ewidentnie skoczyło ciśnienie.

— Jest też problem z miejscami do parkowania dla gości — wtrąca (prawdopodobnie) żona, a ja, rozglądając się wokół wyłożonego kostką polbrukową, w połowie pustego parkingu, zastanawiam się, czy mówimy o tym samym osiedlu.

Para z dzieckiem ma mieszkanie w budynku nowożernickiego TBS-u, czyli Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Ten w przeciwieństwie do wielu innych TBS-ów na terenie Wrocławia jest ładny. Ale nie na zasadzie "niebrzydki", tylko obiektywnie ładny, doceniany w konkursach architektonicznych, w tym "Modernizacja Roku i Budowa XXI wieku".
TBS na modelowym osiedlu Nowe Żerniki - WUWA 2, ulica Tadeusza Brzozy, WrocławFot. Natemat.pl
Niewysoka bryła została oddana w lutym 2020 roku. Zbudowano ją w modnym, minimalistycznym, skandynawskim stylu. Ma okrągłe patio z placem zabaw i miejscem do aktywnego wypoczynku. To innowacyjny budynek również ideowo. W założeniu miał łączyć pokolenia, służyć rodzinom, ale też niepełnosprawnym i seniorom, którym dedykowano prawie połowę mieszkań. To dla nich zbudowano infrastrukturę bez barier, a na parterze miał powstać także serwis dla osób starszych, których do przystanku tramwajowego miały dowozić meleksy. W budynku TBS-u stworzono też przestrzenie do integracji między mieszkańcami.

Pytam parę, czy mogą mnie wpuścić, żebym mogła je zobaczyć. — Wie pani, nie za bardzo, bo była ostatnio seria włamań. Sąsiedzi mogą mieć pretensje, że wpuszczamy obcych — odpowiada uśmiechnięta kobieta. — A korzystają może państwo z tych przestrzeni? — pytam.

— My się wprowadziliśmy na początku 2020 roku, jak wybuchła pandemia, to nie korzystamy. Poza tym to ktoś musi otworzyć, a też kto by to miał później dezynfekować? Ale super, że są takie przestrzenie! – dodaje na odchodne uśmiechnięta kobieta.

Na parterze TBS-u są także miejsca, które wyglądają jak strefy rehabilitacyjne. W niedzielne południe są zamknięte na klucz. Jak się dowiaduję, działają w określone dni tygodnia przez kilka godzin, kiedy przychodzi je otwierać jeden z pracowników administracji osiedla. Zaglądam przez szybę. Jest czysto, schludnie i minimalistycznie, w skandynawskim stylu.

Obok jest także pomieszczenie, które wygląda jak gabinet rehabilitacyjny. Jest leżanka, umywalka i przykryty folią wózek inwalidzki. Pokój wygląda, jakby z niego nikt nigdy nie skorzystał.
Strefa dla seniorów w budynku TBS na modelowym osiedlu Nowe Żerniki/WUWA2 we WrocławiuFot. Natemat.pl
W centralnej części osiedla jest też coś na kształt centrum aktywności lokalnej. Na szybie czytamy, że dla dzieci są między innymi zajęcia z kodowania i rytmiki, a dorośli mogą przyjść na warsztaty florystyczne i jogę. W niedzielne popołudnie centrum jednak również jest nieczynne. Socjolożka Agnieszka Markiewicz, która na terenie osiedla prowadzi swoje badania doktoranckie, mówi, że bywa na Nowych Żernikach w różnych godzinach i w różne dni tygodnia, ale jeszcze nigdy nie trafiła, żeby "Generator" był otwarty.

– Nikt z moich rozmówców też nigdy tam nie był, choć rozmawiałam z wieloma osobami. Wszyscy jednak zgodnie przyznają, że świetnie, że jest takie miejsce – dodaje.

Nieopodal Generatora, w centralnej części osiedla, jest duży, wybrukowany skwer. Miał na nim powstać bazarek z ekologiczną żywnością. Jest nawet kontener, w którym schowane są stragany. Tylko nie ustalono, kto ma odpowiadać za działalność tego bazarku. Lata więc lecą, a bazarek jak nie działał, tak nie działa.

W miejscu, w którym miał stanąć regularnie za to parkują auta, co wywołuje lawiny komentarzy na internetowej grupie osiedla.
Osiedle Nowe Żerniki/WUWA 2 we Wrocławiu, plac pod bazarek produktów lokalnychFot. Natemat.pl
Bloki, z których składa się osiedle, są raczej filigranowe. Wszystkie zostały zaprojektowane według spójnej koncepcji opartej na trójstronnym porozumieniu miasta, architektów i inwestorów. Są szerokie drogi, przejścia, chodniki, kosze na śmieci. Może nie jest zbyt zielono, ale na pewno bardziej niż na niejednym, wrocławskim osiedlu. Poza tym z pewnością roślinność rozrośnie się w przyszłości. Nie ma miejsca na płoty, samowolkę, wszystko jest schludne i eleganckie, bez pstrokacizny i trendów, raczej ponadczasowe.

– Tylko z jednego z bloków odpada elewacja i już jest remontowany. Po dwóch latach. A tam stoją słupki, bo ludzie regularnie wjeżdżali na trawnik – dodaje z uśmiechem Agnieszka. Poza tym jest przychodnia, przedszkole, sklepy. Co prawda to jedynie część z zakładanych w planach inwestycji, bo brakuje na przykład kościoła, ale mieszkańcy cierpliwie czekają.

Wzory z przeszłości

Coś za coś, w końcu w założeniu nie było miejsca na nieprzemyślanych rozwiązań, a budowaniu osiedla na pustkowiu przyświecała idea kompletności. Dokładnie jak w przypadku pierwowzoru. Bo przecież Nowe Żerniki, czyli WUWA 2, miała swoją poprzedniczkę po przeciwległej stronie miasta – WUWĘ.

Kompleks, który był pierwowzorem Nowych Żernik, powstał w 1929 roku, niedaleko Hali Stulecia. Mimo że nadal stoi, jego nazwy większość mieszkańców miasta raczej nie jest w stanie skleić z niczym konkretnym, a już z pewnością nie z osiedlem. Tymczasem WUWA była jednym z sześciu osiedli modelowych śląskiego związku Deutsche Werkbund.

W zamyśle organizatorów miała to być bardzo kosztowna wystawa. Sama nazwa zresztą to z niemieckiego Wohnungs und Werkraumausstellung i oznacza wystawę obejmująca mieszkanie i miejsce pracy. I to właśnie na myśli mieli projektanci i architekci, którzy w odpowiedzi na dziewiętnastowieczne, nierentowne kamienice czynszowe (które do dziś służą dzisiejszym wrocławianom) postanowili pokazać jak można budować inaczej – taniej, szybciej i nowocześniej. I w taki właśnie sposób, w trzy miesiące, powstała WUWA.

W zamyśle osiedle miało spełniać oczekiwania określonych grup społecznych. Wśród 32 budynków były domy jednorodzinne, bliźniaki, szeregówki i różnego typu bloki. Przeznaczenie było ściśle określone, w tym wyróżniono nawet domy dla rodzin ze służącą, dla artystów (z pracownią), dla dyrektorów, pracowników umysłowych, osób wykonujących wolne zawody, a nawet blok dla singli i osób bezdzietnych.

Te ostatnie miały wydzielone miejsca do spania, małe łazienki i coś w rodzaju aneksu kuchennego, co miało służyć przygotowywaniu śniadań i kolacji. Obiady mieszkańcy mieli jadać we wspólnej restauracji, również na terenie budynku. W domach wielorodzinnych zbudowano miejsca dla wózków dziecięcych, pralnie, czytelnie, pokoje zabaw dla dzieci, a w jednym nawet poczekalnię dla oczekujących na tramwaj. W kompleksie powstało także przedszkole.

Wystawa pokazywała coś zupełnie innego, niż znane było to ludziom, którzy skupiali swoje życie wokół centrów miast. Nie tylko stworzono osiedle totalnie nowe architektonicznie, ale też próbowano pokazać, jaki będzie człowiek z przyszłości i jego potrzeby.

Wystawa trwała kilka miesięcy, a po jej zakończeniu do budynków wprowadzili się architekci, artyści i znajomi, którzy mieli testować osiedle. Bardzo oberwało się projektantom, zwłaszcza tym, którzy wprowadzili najbardziej nowoczesne rozwiązania, bo te miały nie być funkcjonalne.

A potem przyszła wojna, po wojnie Breslau stało się Wrocławiem i do WUWY, jak wszędzie, wprowadzili się przesiedleńcy. Ta podzieliła się więc na niezależne domy i mieszkania, z budynków wielorodzinnych zrobiono po czasie akademik, hotel i zwyczajne bloki bez spółdzielczej idei. Mieszkańcy przeklinali mikroskopijne łazienki, próbując wcisnąć do nich pralki, które przecież w zamyśle miały zawsze stać we wspólnej pralni. I w tych mikroskopijnych łazienkach, pralniach, bawialniach i blokowej restauracji upadł cały zamysł wrocławskiego, modelowego osiedla.

Druga próba

Minęło blisko 80 lat i ktoś stwierdza, że przecież to jednak może się udać. Cudowna kooperatywa miasta, architektów i inwestorów przystępuje do planowania osiedla doskonałego – inspirowanego modelową WUWĄ, zbudowanego (prawie) na środku niczego, w sąsiedztwie domów jednorodzinnych i zdezelowanego bunkra, który miał być domem kultury.

Ten jednak na razie służy jedynie mieszkańcom starych Nowych Żernik, którzy, ku pogardzie nowych sąsiadów, regularnie robią sobie wokół miejsce spotkań przy piwku. To zresztą zostało zauważone i odnotowane na facebookowej grupie osiedla.
Bunkier na osiedlu Nowe Żerniki/WUWA 2 we Wrocławiu, który miał być domem kulturyFot. Natemat.pl
Na osiedlowej grupie Nowych Żernik ogólnie dzieje się dużo. Odkąd zamiast zakładanych w planie meleksów pojawił się autobus dowożący ludzi na pobliski przystanek tramwajowy, o który mieszkańcy zresztą sami wnioskowali, regularnie pojawiają się posty, że jeździ pusty, że jest niepotrzebny i hałasuje.

Mieszkańcy "ostrzegali się" też, że jeden z lokalnych przedsiębiorców rozdaje w dzień dziecka, za darmo, tęczową watę cukrową. Słowo "uważajcie" w treści postu było bardzo dwuznaczne. Burzę rozpętał także post o tym, że wypada odpowiadać na "dzień dobry", bo jedni uważają że należy, inni że nie.
– Piwo przy bunkrze nie jest okej, ale spacer po osiedlu z kieliszkiem prosecco już nikomu nie przeszkadza. A jak jeden z właścicieli lokalnego sklepu zrobił jarmark bożonarodzeniowy z gorącą czekoladą dla wszystkich, to z komentarzy wyczytał, że kicz, tandeta i jeszcze tylko disco-polo brakowało. Nie w osiedlu jest problem, czy ono kompletne czy niekompletne, czy zrobili wszystko, czy jeszcze nie. W głowach ludzi jest problem, bo skoro się na modelowe osiedle wprowadzili, to nie wiadomo za kogo się mają Nawet ten autobus cholerny dostali, co nie wiadomo po co jeździ. A kilka kilometrów dalej, ludzie usilnie, od lat, piszą pisma, żeby ktoś wyremontował im kawałek chodnika wzdłuż drogi, po której na okrągło jeżdżą tiry – słyszę od sąsiadów osiedla.

Coraz trudniej oprzeć się wrażeniu, że trójstronne porozumienie nie zaprojektowało osiedla, lecz społeczność i jej mentalność.

Ale na wrocławskim, modelowym osiedlu mieszka się świetnie i to mieszkańcy zgodnie przyznają, zarówno w pośrednich jak i bezpośrednich rozmowach. – Osiedle ma bogatą infrastrukturę, nie trzeba brodzić po kolana w błocie idąc na spacer, czy na przystanek. Zbierana jest deszczówka, jest ekologicznie i energooszczędnie. Tylko ten smog od tych z domów jednorodzinnych, wie pani... I sklep by się jakiś duży przydał. I więcej miejsc do parkowania. I jakby ludzie milsi byli.