Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. "Dziewczyny z Dubaju" wcale nie są złym filmem [RECENZJA]

Ola Gersz
Po okropnym zwiastunie i medialnej awanturze pomiędzy Dodą a jej byłym mężem Emilem Stępniem spodziewałam się wszystkiego najgorszego. Szłam do kina z poczuciem, że zobaczę jeden z najgorszych filmów w życiu – tandetny, kiczowaty, efekciarski. Tymczasem dostałam obraz świetnie zrealizowany, dobrze zagrany, z wyrazistymi postaciami kobiecymi i rzadkimi w polskim kinie realistycznymi scenami seksu.
"Dziewczyny z Dubaju" opowiada o "dziewczynach do towarzystwa" Fot. materiały prasowe
"O Dziewczynach z Dubaju" było głośno już długo przed premierą. Pozwy autora książki "Dziewczyny z Dubaju" Piotra Krysiaka, rozwód producentów Doroty Rabczewskiej i Emila Stępnia, odsunięcie od postprodukcji Dody i reżyserki Marii Sadowskiej, potem ich powrót.... W aferach łatwo było się pogubić, ale przynajmniej robiły wokół filmu coraz więcej szumu. Nikt nie miał więc wątpliwości, że niezależnie od rezultatu do kin pójdą tłumy (a tak z pewnością nie stanie).


Po wielu perturbacjach "Dziewczyny z Dubaju" pojawiły się w końcu na dużym ekranie i... Zdziwienie. Wyszedł zaskakująco sprawnie nakręcony, lekki i rozrywkowy film. Problem w tym, że owa lekkość chyba niekoniecznie była zamierzeniem produkcji.

Seks i pieniądze

Film wyprodukowany przez Dodę i Emila Stępnia oparty jest na głośnym reportażu Krysiaka o "dziewczynach do towarzystwa", które odpłatnie świadczyły usługi seksualne biznesmenom, politykom, sportowcom, celebrytom. Werbowane były przez sutenerki, a niektóre z nich nie miały pojęcia, że na wystawnych przyjęciach nie będą jedynie hostessami.

Główną bohaterką jest Emi (Paulina Gałązka), dziewczyna, która pragnie wyrwać się z małomiasteczkowej, szarej rzeczywistości. Kiedy na jednym z wyborów miss poznaje Dorotę (Katarzyna Figura) oraz jej córkę Mariankę (Katarzyna Sawczuk) postanawia zmienić swoje życie, mimo że wywołuje to konflikt z jej mocno stąpającą po ziemi i konserwatywną matką (Aleksandra Justa).

Emi wchodzi do świata seksu i dużych pieniędzy. Początkowo przestraszona, szybko odkrywa, że lubi to, co robi i pnie się po szczeblach kariery. Sex workerka ma coraz więcej klientów, zarabia coraz lepiej i nie przypomina już zahukanej dziewczyny z prowincji. Ma jednak znacznie większe ambicje. Kiedy poznaje Sama (Giulio Berutti), który "załatwia" kobiety dla arabskich szejków, Emi – skuszona intratnymi zyskami – postanawia połączyć z nim siły.
Fot. materiały prasowe
Bohaterka zaczyna werbować młode dziewczyny i razem z nimi wchodzi w świat blichtru, luksusu i oszałamiającego bogactwa. W grę wchodzą pieniądze, których niektóre z nich nie zarobiłyby nawet w rok. Jak łatwo się jednak spodziewać, wszystko się jednak powoli komplikuje, a życie dziewczyny do towarzystwa (i sutenerki) wcale nie jest tak bajkowe, jak początkowo wielu z nich się wydawało.

Teledyskowy rozmach

Film zaskakuje rozmachem i realizacją. Nie ma wątpliwości, że włożono w niego duże pieniądze, bo luksus naprawdę olśniewa (zwłaszcza w pałacach arabskich szejków). Wizualnie "Dziewczyny z Dubaju" wyglądają naprawdę imponująco: markowe ubrania, drogie samochody, wysokiej klasy jachty, burgery obsypane złotem. Wszystko to wygląda znacznie mniej tandetnie, niż w kiczowatych, dość koszmarnych materiałach promujących film: zwiastunach i plakatach.

Niektóre sceny olśniewają realizacyjnie (ujęcia w wodzie), ale niektóre są wręcz śmiesznie sztuczne (sceny na pustyni, która raczej nie jest pustynią). Duży budżet dużym budżetem, ale na niektórych lokalizacjach zaoszczędzono, co w filmie widać.
Fot. materiały prasowe
Film "Dziewczyny z Dubaju" świadomie obiera popkulturową, teledyskową estetykę. Mamy szybkie tempo, rytmiczny montaż, głośną muzykę. Momentami czujemy się, jakbyśmy naprawdę oglądali muzyczny klip, zwłaszcza gdy w tle leci jedna i ta sama piosenka, co dzieje się o wiele zbyt często. Nietrafionym pomysłem była również narracja Emi z offu, który nadaje filmowi moralistyczny ton opowieści z morałem, o czym zaraz.

Nie przeszkadza to jednak w seansie, który dzięki rozmachowi, zgrabnej realizacji, sprawnie napisanemu scenariuszowi i bohaterkom, których nie da się nie lubić, jest naprawdę świetną rozrywką. To również oczywiście zasługa aktorów, a właściwie aktorek. Paulina Gałązka jest w roli Emi świetna, charyzmatyczna i wiarygodnie pokazuje motywy Emi oraz jej przemianę. Duszą filmu jest jednak duet: Katarzyna Figura-Katarzyna Sawczuk, który dodaje "Dziewczynom z Dubaju" humoru, lekkości i dramatyzmu.
Fot. materiały prasowe

Okiem kobiet

W innych rękach "Dziewczyny z Dubaju" mogłyby być filmem nastawionym na "gołe cycki" i szokowanie widza. Bohaterki łatwo można byłoby uprzedmiotowić i zepchnąć do roli seksownego rekwizytu lub bezbronnych ofiar. Ale nie w rękach Marii Sadowskiej. Reżyserka znakomitej "Sztuki kochania. Historii Michaliny Wisłockiej" stawia na kobiecą perspektywę i oddaje głos swoim bohaterkom.

Maria Sadowska pokazuje wyraziste i złożone kobiety: sex workerki z wyboru, takie, które nie miały innego wyjścia i dziewczyny, które zostały oszukane i nikczemnie wykorzystane. Przy okazji reżyserka miażdży kilka seksistowskich stereotypów, jak ten, że kobiety seksu wcale nie lubią.
Fot. materiały prasowe
Seks jest zresztą ważnym bohaterem filmu i przedstawiony jest jak na polskie kino odważnie i bardzo realistycznie. W porównaniu z papierowo erotycznymi "365 dniami", sceny seksu w "Dziewczynach w Dubaju" są pozbawione tandety i żenady, faktycznie ekscytujące, a nie nudne. Reżyserka stawia również nacisk na zgodę na stosunek seksualny i przyjemność kobiet, a także mocną kreską odcina konsensualny seks i świadomy sex working od przemocy seksualnej i wyzysku, co również się chwali.

Niestety w drugiej (gorszej i bardziej chaotycznej połowie filmu) "Dziewczyny z Dubaju" zamieniają się w moralitet, jak zapowiadały zresztą Doda i Maria Sadowska, które postanowiły potępić "prostytucję". Moralizowanie nie idzie jednak twórczyniom zbyt dobrze i stopniowo zamienia się w krytykę całego świata sex workingu.

Jednak i tutaj Sadowska dokłada feministyczną narrację, wkładając w usta bohaterek proste pytanie: dlaczego za to, co się stało, karzecie nas, a nie mężczyzn? Dlaczego im zawsze wszystko uchodzi na sucho?
Czytaj także: Doda dla naTemat o zamieszaniu wokół "Dziewczyn z Dubaju": Nie wiem, na ile mi jeszcze starczy siły