To nic, że w każdej chwili może wybuchnąć. Wrocławianie kochają spotykać się na... dawnym śmietnisku

Dorota Kuźnik
Latem to miejsce na grilla, zimą – idealne na sanki. Kochają je randkowicze i biegacze. Wrocławskie wzgórze Maślickie to jednak wciąż dawne wysypisko śmieci. Jak ostrzegają eksperci, jego zawartość może wybuchnąć.
Wrocław, widok ze Wzgórza Maślickiego - dawnego wysypiska śmieci Fot. Janusz Krzeszowski
Maślice to zachodnie osiedle, oddalone od centrum Wrocławia o prawie 10 kilometrów. Z atrakcjami turystycznymi raczej nikt go nigdy nie kojarzył, choć sytuacja odrobinę się zmieniła, odkąd zbudowano tam stadion na Euro 2012. Ten budzi zresztą do dziś kontrowersje natury: "a komu to potrzebne!?".

Jeśli jednak nie jesteście fanami piłki nożnej, ani mieszkańcami miasta, pewnie nigdy na Maślice nie trafiliście, nawet przejazdem. Tymczasem to właśnie stamtąd rozciąga się wyjątkowa panorama na cały Wrocław. To tam znajdziemy najwyżej położony punkt ziemny w mieście.


Pewnie górale puknęli by się w czoło, słysząc że ktoś może zachwycać się pagórkiem liczącym nieco ponad 40 metrów wysokości. Ale w płaskim jak stół Wrocławiu to najprawdziwsze wzgórze. Co prawda na tabliczkach wokół czytamy groźne napisy o zakazie wstępu, tylko jak sobie darować okazję do takich widoków?

Na pierwszy rzut oka nie widać, co w środku kryje ta hałda ziemi, choć tego, że nie jest to twór naturalny, domyślimy się od razu. Z jednej strony otoczone jest falbanką z graffiti, gdzieniegdzie stoją też szlabany, które pokona każdy, kto tylko zechce pokonać wzniesienie piechotą. A takich osób nie brakuje.

Na moje pytanie, zadane wśród znajomych i nieznajomych, z czym kojarzą Górkę Maślicką (oficjalna nazwa to już Wzgórze Maślickie), posypała się cała seria wspomnień.

Artur i jego znajomi zjeżdżali stamtąd na nartach. — Mało jest miejsc we Wrocławiu, w których można sobie poszusować, a warunki też zdarzają się relatywnie rzadko. Jak pojawia się okazja, zjeżdżamy ze znajomymi z wrocławskich wzniesień — pisze w wiadomości prywatnej i podsyła zdjęcie z zimowego szusowania po innym wrocławskim wzgórzu – Górce Oporowskiej.
Zjazd na nartach z Górki Oporowskiej we WrocławiuFot. prywatne archiwum, Facebook Z Pasja do Przodu
— Z Maślic nie mam zdjęcia, bo zjeżdżałem stamtąd nocą. Ochrona pilnuje na górze i nie chciałem się narażać. Ale najlepszy zjazd był właśnie stamtąd. I fajne widoki, chociaż śmierdzi metanem — dopisuje, ilustrując swoje wspomnienie emotikoną z szerokim uśmiechem.

Artur podsyła mi też namiar do swojego znajomego, który również robił sobie przejażdżki z maślickiego wzgórza. Ten potwierdza, że to popularne miejsce wśród skiturowców, ale prosi, żeby nie podpisywać go z nazwiska, bo nie chce być identyfikowany z miejscem, w którego obrębie przebywanie jest nielegalne. To w końcu dawne wysypisko śmieci. — Ale nie wydaje mi się, żeby było tam jakoś bardzo niebezpiecznie, bo ktoś to pewnie kontroluje. Może się boją, że po dużych deszczach powstanie jakiś obsuw — mówi wrocławski "narciarz".
Wrocław, Wzgórze Maślickie zimąFot. Ekosystem Wrocław
Zimą, jak przekonują mnie mieszkańcy, to doskonałe miejsce na narty i sanki, latem na grilla i randki. Są nawet tacy, którzy się tam oświadczyli. Choć oświadczyny zostały przyjęte, tracą one na splendorze, gdy uświadomimy sobie, co kryje się pod powierzchnią. Trzeba przyznać, że są bardziej romantyczne miejsca we Wrocławiu, ale czy zakopanych jest tam tyle historii, co na tym dawnym wysypisku?

— Ja bywałam tam często za młodego, bo fajne rzeczy można było znaleźć. Sama miałam lalkę, którą tam znalazłam. Taka w stylu Baby Born. Nawet jej twarz musiałam z długopisu wyczyścić — opowiada Małgorzata, która na Maślicach mieszka od urodzenia. Dodaje, że chodziła na wysypisko często, bo było tam dużo fajnych rzeczy: — Kiedyś znalazłam też cały plik naklejek. Boże, jak ja się cieszyłam...

Klimat śmietniska doskonale oddaje opis Pawła. — Co rano budził mnie dźwięk straży pożarnej, bo śmieci na wysypisku były palone, a gdy nocami ogień się rozprzestrzeniał, przyjeżdżali strażacy. Odpady płonęły też przez ulatniający się gaz, a wzniecaniu ognia pomagało szkło, które działało jak soczewka. Miałem nawet okazję być na samej górze, jako pasażer ciężarówki z piaskiem, którym przysypywano palone śmieci. Dym, szarość, brud... Widok jak na wojnie — wspomina.

Ale w tym wojennym klimacie życie toczyli zbieracze. To oni kontrolowali dostęp do wysypiska, co potwierdziło kilku mieszkańców. Ludzie ci przegrzebywali stosy śmieci, zaraz po tym, jak przyjeżdżała śmieciarka. — Przypadkowym ludziom trudno było tam wejść, żeby sobie pogrzebać — słyszę od Małgorzaty. Jako reprezentantka rocznika potransformacyjnego zastanawiam się, jak bardzo beznadziejne były to czasy, że w poszukiwaniu "fajnych rzeczy", trzeba było iść na... wysypisko.

Zgłębiam temat i okazuje się, że można było tam znaleźć nie tylko rzeczy, które jedni skazali na śmierć, a innym wydały się jeszcze całkiem użyteczne. Powtarzane przez wielu mieszkańców historie mówią o wersalce wypchanej biżuterią i siatkach z pieniędzmi, ale też o ludzkich szczątkach. Nie wiem czy to ostatnie zalicza się do kategorii fajnych rzeczy, ale z pewnością nadawało to temu miejscu pewnej aury tajemniczości, która została tam zresztą do dziś.

— Do dziś rośnie tam drzewo, które wygląda na martwe, ale nie chce uschnąć. W mglisty dzień jest tam prawdziwie mroczny klimat — mówi przewodnik turystyczny i zarazem mieszkaniec Maślic Jacek Myszkowski.

Historią osiedla interesuje się od lat, ale nie tylko jemu górka przywodzi na myśl tajemnicze i mroczne skojarzenia, ale też turystom, którzy nie szukają we Wrocławiu jedynie krasnali i atrakcji z przewodników. A takich, jak się okazuje, jest coraz więcej.

– Miejsce to odegrało ważną rolę w dwóch powieściach. Grzebiące w śmieciach szajki poetycko opisał młody, nieżyjący już pisarz Rafał Tumski w książce "Rozewrzeć Światłem", a fabułę kryminału na wysypisko przeniósł także autor kryminału "Totentanz" Mieczysław Gorzka. Coś więc musi z tym mrokiem być na rzeczy — dodaje przewodnik.
Wzgórze Maślickie, uschnięte drzewo na szczycieFot. Jacek B. Myszkowski
Aurę spróbować poczuć może każdy, choć warto wziąć pod uwagę, że górka pilnowana jest przez ochronę. Zdaniem zarządcy, czyli urzędu miasta – całodobowo, zdaniem bywalców – niekoniecznie, a przynajmniej nie tak, żeby nie dało się tam wejść. Na własne ryzyko, oczywiście. Wejście tam jednak może skończyć się interwencją policji, a także może stanowić realne niebezpieczeństwo.

Jak tłumaczą urzędnicy z wrocławskiego Ekosystemu, którzy są odpowiedzialni za dawne wysypisko, z raportów, które otrzymują dwa razy w miesiącu wynika, że "jest ono w fazie stabilnej metanogenezy". Oznacza to, że przez uwalniające się gazy, u osób które tam przebywają, może na przykład dojść do niedotlenienia. I między innymi stąd ten zakaz wstępu. Może tam też dojść do wybuchów, bo śmietnisko jest co prawda od ponad 20 lat nieczynne, ale składowane od lat 60. odpady nadal tam gniją.

– W odpowiednich proporcjach powietrze atmosferyczne miesza się z biogazem, co może stwarzać możliwość zapłonu bądź wybuchu — tłumaczy Dorota Witkowska z wrocławskiego ekosystemu. Zgodnie z wytycznymi ministerialnymi, faza poeksploatacyjna składowiska odpadów trwa przez okres 30 lat i liczona jest od dnia zakończenia rekultywacji. Okres ten kończy się na dawnym maślickim wysypisku w 2040 roku. Na razie wejścia tam, choć popularne, nadal pozostają nielegalne.
Wrocław, dawne wysypisko śmieci Maślice - Wzgórze Maślickie, zakaz wstępuFot. Ekosystem Wrocław
Wzgórze Maślickie to jednak nie jedyny powód, dla którego warto zajrzeć w ten rejon Wrocławia. Przed wojną na terenie Maślic znajdowała się fabryka części elektronicznych Siemensa, którą później przerobiono na Hammilton Centrum, czyli fabrykę amunicji, silników do okrętów marynarki wojennej oraz części do samolotów Luftwaffe. Część fabryki miała być położona od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów pod ziemią, a prowadziły do niej tory kolejowe, których pozostałości do dziś odnajdziemy w pobliżu. Legendy głoszą, że na teren fabryki wjechał kiedyś pociąg, który już stamtąd nie wyjechał, ale godzinę później zauważono go w pobliżu dworca Wrocław Główny, oddalonego o 10 km. Tę historię jednak, biorąc pod uwagę warunki geodezyjne na tym terenie, można włożyć między bajki o złotym pociągu. Przynajmniej tak twierdzą eksperci.

Historię Maślic (tę prawdziwą i sprawdzoną) spisali natomiast lokalni społecznicy, którzy chcą odczarować osiedle przez lata kojarzone wyłącznie z wysypiskiem śmieci. Możemy dzięki nim przejść się ścieżką historyczno-przyrodniczą, a na stworzonych przez nich tablicach przeczytamy między innymi o Parku Świetlików czy poniemieckim osiedlu domów budowanych na planie przypominającym żyletki. W okolicach ulicy Koziej znajdziemy też tablicę poświęconą wzgórzu.
Wrocław, Wzgórze Maślickie, tablica informacyjnaFot. Jacek B. Myszkowski