Legenda skoków narciarskich oburzona manipulacjami. Wśród liderów "nowinek" są Polacy

Krzysztof Gaweł
Janne Ahonen pilnie śledzi rywalizację skoczków narciarskich i nie podoba mu się to, jak niektórzy starają się zdystansować konkurencję przy pomocy nowinek technicznych. "Nie ma substancji dopingującej, która mogłaby dać taką przewagę nad innymi" – grzmi legenda i domaga się powstania specjalnej komórki, która kontrolowałaby skoczków. Wśród liderów technologicznych zbrojeń są m.in. Polacy. Dlatego w Wiśle naszych skoczków drobiazgowo sprawdzano.
Janne Ahonen uważa, że powinny się zmienić przepisy w skokach narciarskich, by nie dochodziło do manipulacji Fot. Mateusz Jagielski/East News
Wyścig zbrojeń to od lat norma w skokach narciarskich i zdążyliśmy już nawyknąć do tego, że najlepsze drużyny świata od początku sezonu testują różne rozwiązania. Oczywiście w ramach obowiązujących przepisów, choć tak, by uzyskiwać na skoczniach jeszcze lepsze wyniki. Testowano już różne rozwiązania w butach, wiązaniach nart oraz kombinezonach. Te podlegają szczególnej kontroli, bo mogą znacznie ułatwić zawodnikowi lot.

"Różnica w uzyskanej odległości na dużej skoczni wyniosłaby około 15 metrów, na skoczni takiej jak Ruka byłoby to ponad 20 metrów, na obiekcie do lotów narciarskich jeszcze więcej" – tłumaczył portalowi "Yle" Janne Ahonen pokusę ulepszana kombinezonów w skokach narciarskich. I to właśnie problemy z kombinezonami mieli w weekend nasi skoczkowie w Wiśle.

W piątek zdyskwalifikowany został Maciej Kot, a drobiazgowej kontroli poddano Kamila Stocha. Później Adam Małysz przekonywał, że nasz zespół nie łamie przepisów i że to kwestia pomówienia. – Ktoś zakapował do FIS, że mamy niedozwolone kombinezony – przyznał legendarny skoczek, ale i tak Polacy musieli się tłumaczyć przed Finem Miką Jukkarą, który jest dyrektorem technicznym Pucharu Świata.


"Nie ma substancji dopingującej, która mogłaby dać taką przewagę nad innymi, jaką można uzyskać za pomocą kombinezonu" – twierdzi Janne Ahonen i zwraca uwagę na to, że kontrole prowadzone w trakcie zawodów nie są dokładne, a duża uznaniowość i pośpiech sprawiają, że niektórym skoczkom udaje się uniknąć odpowiedzialności. Co więc zrobić?

"Zgodność z przepisami stroju każdego sportowca można potwierdzić, ale też można zanegować. Wszystko zależy od tego, jaki konkretnie parametr jest badany. W ten sposób zawsze ktoś jest faworyzowany. Jeden skoczek czasami jest "łatwiejszy" do zdyskwalifikowania niż inny" – twierdzi pięciokrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni i mistrz świata.

Co proponuje? Powstanie osobnej organizacji, na wzór antydopingowej WADA, która sprawdzałaby sprzęt skoczków i określała przepisy. Tylko w ten sposób zdaniem Janne Ahonena rywalizacja na skoczni może być sprawiedliwa i równa, jak to miało miejsce lata temu. Tymczasem wyścig będzie trwał w najlepsze, rywalizacja jest niezwykle zacięta i każdy chce być o ten przysłowiowy metr przed rywalami.

Czytaj także: Adam Małysz o problemach polskich skoczków w Wiśle. "Ktoś nas zakapował do FIS"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut