"Kula w łeb i po zawodach". Gen. Skrzypczak o dezercji żołnierza na Białoruś
Generał Waldemar Skrzypczak nie ma wątpliwości, że kara do 10 lat więzienia jest zbyt łagodna w przypadku żołnierza, który zdecydował się na dezercję. Były dowódca Wojsk Lądowych dał do zrozumienia, że wyrok może być tylko jeden.
Białoruski Państwowy Komitet Graniczny podał, że żołnierz to urodzony w 1996 roku Emil Czeczko. Należał do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Króla Kazimierza, którego jednostki zostały wysłane do ochrony granicy z Białorusią w czasie stanu wyjątkowego na terenach przygranicznych Polski.
Gen. Skrzypczak o karze śmierci za dezercję żołnierza
O incydencie z żołnierzem wypowiedział się dla portalu wPolityce gen. Waldemar Skrzypczak. – Dla mnie od początku sprawa jest ewidentna, że jest to dezerter, który przeszedł na stronę wroga i tak to trzeba interpretować – ocenił.
Były dowódca Wojsk Lądowych nie może zrozumieć kary, jaka grozi żołnierzowi za dezercję. – Jeżeli czytam dzisiaj w mediach, że prokuratura wszczęła postępowanie i grozi mu do 10 lat więzienia, to się zastanawiam, o co w tym wszystkim chodzi. W czasie wojny przechodzi na stronę wroga i grozi mu 10 lat więzienia? Ja tego nie pojmuję – tłumaczył.
Dla gen. Skrzypczaka sprawa jest ewidentna, jeśli chodzi o konsekwencje za dezercję. – Żołnierz jest dezerterem, przeszedł na stronę wroga w czasie wojny, więc grozi mu tylko jeden wyrok - kara śmierci. I tu nie ma nawet dyskusji – stwierdził.
Wojskowy jeszcze powtórzył swoje słowa, by wyjaśnić, że kara śmierci za taki czyn jego zdaniem jest bezdyskusyjna. – Przestępca, ewidentnie dezerter. Kula w łeb i po zawodach. Przepraszam, że tak mówię, ale nie może być inaczej – dodał.
Dezercja żołnierza
Dodajmy, że media rosyjskojęzyczne pęcznieją od informacji o polskim żołnierzu, który rzekomo nie godząc się na "niehumanitarne traktowanie uchodźców" przez Polaków, uciekł na Białoruś. Mężczyzna udzielił już wywiadu, w którym utrzymuje, że widział, jak Strażnicy Graniczni zabili dwóch wolontariuszy.
Sprawę bada MON. "Żołnierz, który wczoraj zaginął, miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska. Nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę. Zażądałem wyjaśnień, kto za to odpowiada" – napisał Mariusz Błaszczak.
Na Twitterze Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało natomiast, że minister "po odebraniu meldunku od gen. dyw. K. Radomskiego (...) podjął decyzję o odwołaniu ze stanowisk przełożonych żołnierza, który znalazł się na Białorusi. Odwołani zostali dowódca baterii, dowódca plutonu i dowódca 2 dywizjonu w Węgorzewie".