Problemy PiS-u i problemy z PiS-em. Taki będzie rok 2022

Karolina Lewicka
dziennikarka radia TOK FM, politolog
To był dla rządzących, czego nawet nie tają, niełatwy rok. Jarosław Kaczyński, składając rodakom bożonarodzeniowe życzenia mówił o „trudnym czasie”, podobnież jak powiązani z PiS-em publicyści. Michał Karnowski utyskiwał na „światową inflację, niekończącą się epidemię, zmianę władzy w USA i atak ze strony Brukseli”.
W 2022 roku przez PiS możemy spodziewać się wielu kłopotów. Fot. Piotr Molecki/East News
By jednak słowa te nie zapachniały defetyzmem, który – jak wiemy – potrafi skutecznie demobilizować wyborców, i Kaczyński, i Karnowski pocieszali jednocześnie i siebie, i swoich sympatyków.

„Z każdego trudnego czasu można wyjść” – oznajmiał przy choince prezes PiS-u, a wtórujący mu Karnowski dorzucał na łamach „Sieci”, że „trzecia kadencja obozu Kaczyńskiego jest możliwa”. Mogą to być jednak tylko pobożne życzenia i zaklinanie rzeczywistości, która okrutnie dla władzy skrzeczy.

Polska ma dużo problemów, po co nam kolejny problem?

Tak pytał Andrzej Duda wetując lex TVN i tym samym ratując obóz władzy przed następną międzynarodową awanturą, z której PiS, tak czy owak, nie miał szansy wyjść zwycięsko.


To byłby zresztą kolejny raz, gdy opowieściom o wstawaniu z kolan towarzyszyłby jakiś nokautujący cios. Tak było choćby z Turowem, która to sprawa miała być załatwiona przez premiera, a skończyło się na karach, których wprawdzie rząd nie płaci, ale które nam wkrótce potrącą z polskiej koperty w Brukseli.

Rok 2021 pokazał nam dobitnie, zresztą nie po raz pierwszy, dwie rzeczy. Że rząd Mateusza Morawieckiego jest nieudaczny. Nie potrafi zarządzać żadnym kryzysem, nawet tym wewnątrz własnego obozu, nie wspominając o wyzwaniach takich jak pandemia, inflacja czy zagrożenie ze Wschodu.

Nie rozwiązując żadnych palących problemów, jednocześnie ten rząd na potęgę generuje kolejne problemy, te, których mogłoby nie być, gdyby tylko nie rządzili nami ludzie pokroju Suskiego czy Sasina, o których niekompetencji można byłoby układać niekończące się pieśni ku przestrodze. Co zatem czeka nas tuż za rogiem, w kolejnych dwunastu miesiącach Nowego Roku?

Wszystkie wady Kaczyńskiego i żadnych jego zalet

Po pierwsze, postępująca dekompozycja Zjednoczonej Prawicy, na co wskazuje polityczne wzmożenie Zbigniewa Ziobry. Lider Solidarnej Polski zdaje sobie sprawę, że start z list PiS-u jest dla niego mało prawdopodobny, a im gorsze będą dla PiS-u sondaże, tym bardziej się będą kurczyć szanse na zachowanie w 2023 roku status quo. Jeśli Kaczyński miałby, w wyniku woli wyborców, przesiąść się do opozycyjnych ław, to wewnętrzna opozycja w postaci Ziobry naprawdę nie jest mu do niczego potrzebna.

Zatem spójrzcie Państwo, co wyczynia w ostatnim czasie minister sprawiedliwości i jego przyboczni, by się wyróżnić, a przede wszystkim od PiS-u odróżnić.

Janusz Kowalski chce dymisji Konrada Szymańskiego, ministra ds. europejskich, domaga się też jednostronnego wypowiedzenia przez Polskę uczestnictwa w unijnym systemie handlu emisjami CO2. Ziobro żąda dorżnięcia wymiaru sprawiedliwości i blokuje likwidację Izby Dyscyplinarnej SN, przez co Polska nie dostała, i na razie nie dostanie pieniędzy z Funduszu Odbudowy.

A jednocześnie wnioskuje do premiera, by ten – do momentu wypłacenia nam tychże funduszy – zawiesił wpłacanie składek do unijnego budżetu. Ziobro skarży też do TK unijny mechanizm warunkowości, gdy okazało się, że TSUE – wstępnie, w opinii rzecznika generalnego – nie ma doń zastrzeżeń.

Ziobro wygraża KE od „urzędasów” i walczy z priorytetem UE, czyli Zielonym Ładem. Politykę klimatyczną nazwa „szaleńczą” i ją obwinia o inflację – ukuł nawet nowy termin: „zielona inflacja”.

Ten ostatni wątek będzie teraz przez SP eksploatowany do cna, na tym Ziobro zamierza się w kolejnych latach budować: na społecznym niezadowoleniu z powodu kosztów transformacji energetycznej, przed którą Polska już uciec nie może. Do tego dorzućmy sojusz z przeciwnikami szczepień i pragnienie powrotu do starych czasów, w których kobieta siedziała w kuchni, a osoby LGBT w szafie. I już mamy gotową formację zabobonnego radykalizmu.

W książce „Koniec PiS-u” (zdecydowanie nie proroczej, bo wydanej w 2012 roku, przed wielkimi zwycięstwami wyborczymi Kaczyńskiego), w której Michał Kamiński rozmawiał z Andrzejem Morozowskim, były spin doktor PiS-u, obecny wicemarszałek Senatu tak mówił o Ziobrze: „Całkowicie przypadkowa, wielka kariera polityczna. Ziobro ma wszystkie wady Kaczyńskiego, ale nie ma jego zalet. Wydaje się, że wierzy, że będzie kiedyś królem Polski. Strasznie boję się ludzi, którzy są w polityce zdolni do wszystkiego. Mam wrażenie, że on do takich ludzi należy, że nie ma takich rzeczy, których on by nie zrobił dla swoich celów politycznych”.

Minęła dekada, a można odnieść wrażenie, że Ziobro jeszcze nie pokazał nam wszystkiego, na co go stać. W Nowym Roku może nas znów (negatywnie) zaskoczyć.

Rozumiem, że ludzie złorzeczą. Sam to robię w sklepach…

…twierdzi Jarosław Kaczyński, choć są poważne wątpliwości, czy prezes w ogóle robi samodzielnie zakupy i kiedy ostatni raz był w sklepie, i czy przez przypadek nie w 2011 roku, w kampanii wyborczej, kiedy chciał ponarzekać na inflację za Tuska? Ale zostawmy to. Jedno jest pewne, inflacja zostanie z nami przez cały 2022 rok. NBP szacuje średnią na 5 proc., ale zważywszy na zeszłoroczne, mocno chybione, prognozy banku centralnego, chyba nie ma się co przywiązywać do słów Adama Glapińskiego.

Według niepublikowanych badań IBRiS-u ponad połowa z nas obawia się o swoją sytuację finansową, a dla 37 proc. ona się już pogorszyła. 89 proc. badanych spodziewa się wzrostu cen w 2022 roku, a to rodzi frustrację. Polacy odczuli poprawę za rządów PiS-u, i z tym odczuciem nie ma co dyskutować, ale teraz to pieśń przeszłości.
Czytaj także: Lewicka: Jest ktoś, kto może pokonać PiS. To Jej Wysokość Inflacja
Teraz wydajemy coraz więcej na mniej. To najpoważniejszy problem polityczny dla PiS-u, bo to zrealizowaną obietnicą bogatszego jutra zagwarantowali sobie nieustannie wysokie poparcie społeczne. Im wyższa będzie inflacja, im dłużej będzie trwała, tym większa będzie erozja tegoż poparcia dla rządzących.

A ponieważ PiS zmarnował, bagatelizując wzrost cen latem, sporo czasu, to teraz ma dość ograniczone pole manewru, by inflację ograniczać. A propagandą nie da się przysłonić przykrego odczucia, jakiego wyborcy PiS-u (i nie tylko oni) będą doświadczać przy kasie sklepu spożywczego i po otwarciu koperty z rachunkiem za prąd. Dotkliwie przekonał się o tym podczas wizyty w Katowicach sam premier, którego tłumaczenia, że za inflację odpowiadają Tusk, Unia i Rosja, górnicy skwitowali krótko: „Won ze Śląska!”.

Długo skandowali też do pleców chyłkiem oddalającego się od suwerena szefa rządu „oszust z Wrocławia!”.

Możliwy jest dramat, jakiego dawno nie widzieliśmy

Kiedy rok temu IBRiS pytał Polaków, kiedy skończy się epidemia, tylko 10 proc. odpowiadało, że nigdy. Dziś uważa tak… 40 proc.! Jesteśmy przytłoczeni i przygnębieni wirusem, obawiamy się, że kolejne miesiące pandemii wygenerują dalsze kłopoty gospodarcze.

Jesteśmy zawiedzeni szczepionkami, bo obiecywano, że wraz z ich pojawieniem się utniemy głowę hydrze o imieniu „koronawirus”, a tymczasem hydrze głowa odrasta, szczepieniom towarzyszą kolejne fale. Piąta, spowodowana mutacją omikron, jest spodziewana już pod koniec stycznia.

Szef Rady Medycznej przy premierze, prof. Andrzej Horban, rysuje scenariusz złowieszczy: „dramat, jakiego dawno nie widzieliśmy (…) Joe Biden powiedział, że wszystkich niezaszczepionych w USA czeka ciężka zima i będzie to zima śmierci. U nas może być podobnie”.

Rząd do tej pory tylko udawał, że z epidemią walczy, bo drżał o słupki sondażowe i nie chciał narażać się przeciwnikom szczepień oraz zwolennikom teorii spiskowych. Mało prawdopodobne, by coś się w 2022 roku zmieniło, choć Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Interii przekonuje, że „jest gotowy na wszystko” (w domyśle: na wprowadzenie obowiązku szczepień).

Jednocześnie jednak prezes PiS-u przekonuje, że takie prawo byłoby trudno egzekwowalne, a dodatkowo łączy tę sprawę z reformą wymiaru sprawiedliwości!

Co ma piernik do wiatraka, trudno pojąć. Za to łatwo zrozumieć, że te opowieści o pełnej gotowości to zmyłka. PiS lekko przetrzymał setki zgonów dziennie podczas IV fali, i równie lekko zniesie kolejne setki V fali. Umierający obywatele nie robią na rządzie wrażenia dopóty, dopóki nie przekładają się na wyniki sondaży. W 2022 roku będziemy zatem nadal tkwić w chaosie, pozostawieni sami sobie, z intencjonalnie bezradnym państwem i bezwzględnym, okrutnym rządem.

Wiele musiało się zmienić, by nie zmieniło się nic

Ta fraza chyba najpełniej wyraża stan rzeczy po stronie opozycji. Powrót Donalda Tuska wzmocnił PO, osłabiając, ale nie zabijając Polski 2050. Oba ugrupowania dzielą między siebie określony kawałek tortu, w pierwszej połowie 2021 roku więcej było po stronie Szymona Hołowni, w drugiej więcej jest po stronie Tuska.

PSL jest, jak był, słabiutki, a Lewica łączy się przez podział, ryzykując kolejną kadencję poza parlamentem. Nie widać ani charyzmatycznych liderów, ani ożywczych wizji. Ani nawet planu na wygranie wyborów. Każdy ma monopol na prawdę i pretensje do wielkości, tyle, że liderem sondaży wciąż jest PiS.

Jakby tego było mało, w gotowość opozycji do wzięcia władzy nie wierzy ponad połowa elektoratu tejże opozycji. To nihil novi. Od miesięcy sympatycy formacji innych niż PiS tracą wiarę w to, że PiS można pokonać. Nieustannie, od samego początku, próbuje tę wiarę odbudować Tusk. Właściwie nie ma wystąpienia byłego premiera, w którym nie byłoby elementu „wzmacniania ducha”.

Np. „Jesteśmy po to, żeby wygrać. Nie ma mowy o kapitulacji”. Albo: „Kiedy będziemy razem i solidarni, to zmieciemy tę złą władzę”. I jeszcze: „Opozycja demokratyczna wygra następne wybory parlamentarne”. A gdy PiS się w jakiejś sprawie cofnie, to natychmiast ogłasza, że presja opozycji i protestujących ma sens, choć dobrze wiemy, że ten promil społeczeństwa, wychodzący na ulice np. w obronie lex TVN lub obecności Polski w UE, nie robi na PiS-ie żadnego wrażenia.

To są wyborcy opozycji, dla Kaczyńskiego straceni, i niemający w swej szczupłej liczbie żadnego dla władzy znaczenia. By bowiem „ulica” mogła dyktować władzy warunki, to na ulicy musi być masa, a nie wciąż ta sama, nieliczna grupka demokratów.

Ale ta niewiara własnego elektoratu, że PiS można pokonać, to najpoważniejsze wyzwanie dla opozycji. Podobnież jak zaprojektowanie konfiguracji, w jakiej pójdzie do wyborów w 2023 roku. Jeśli ktoś na początku 2022 roku mówi, że nie czas jeszcze, by o tym rozmawiać, bo do wyborów daleka droga, jest po prostu głupcem.

Warto tutaj przypomnieć sobie, jak integrowała się Zjednoczona Prawica przed wyborami w 2015 roku. Np. informacje o konsolidacji na listach wyborczych PiS-u i Porozumienia (wówczas była to Polska Razem) pojawiały się w mediach od stycznia 2014 roku.

A droga powrotna Zbigniewa Ziobry do Kaczyńskiego zaczęła się już – to prawda, że na początku dość nieśmiało – na jesieni 2012 roku. Nie da się skleić porządnej koalicji na ostatniej do wyborów prostej. A trzeba jeszcze mieć w tyle głowy, że wciąż możliwe są wcześniejsze wybory, choćby tegorocznej jesieni.

PiS może wybrać taką ucieczkę do przodu, jeśli będzie się obawiał nieustannych strat sondażowych, równi pochyłej aż do jesieni 2023 roku. Wówczas może pójść na wybory, by ocalić koszulkę lidera. Osłabionego, ale wciąż z pretensją do władzy lub bycia silną opozycją. A wtedy będzie tylko kilka tygodni na wszystko: na koalicję, na listy, na kampanię. Opozycja musi być gotowa na każdy scenariusz, a na razie nie jest gotowa na żaden.

Wiatr od Wschodu

To nie będzie łatwy rok. Bo skończył się czas prosperity i teraz wszyscy, codziennie będziemy ponosić koszty fatalnej polityki gospodarczej i finansowej PiS. Bo wielu z nas jeszcze umrze lub nie będzie mogło podjąć leczenia w szpitalu obsadzonym przez chorych na COVID-19.

Bo PiS, tracąc siłę, będzie się radykalizował, spodziewać się należy jakichś szaleńczych szarż i dalszego odklejania się od rzeczywistości. Bo te nerwowe ruchy słabnącego rządu będą rujnujące dla państwa i społeczeństwa. Bo nie wiadomo, co czai się na Wschodzie, ale nawet jeśli nie wojna Rosji z Ukrainą, a zatem zaraz za naszą granicą, to ewidentnie próba wyznaczenia przez Władimira Putina na nowo stref wpływów w Europie.

Ta rozgrywka już się rozpoczęła, a my – Polska – którą rząd odsuwał lub skłócał z sojusznikami i marginalizował jej pozycję na arenie międzynarodowej, nie mamy na nią żadnego wpływu. Politycy PiS, krzycząc o naszej niezgodzie na podejmowanie decyzji nas dotyczących ponad naszymi głowami, prowadzili dokładnie taką politykę, która skazuje nas na taki właśnie los: przedmiotu, a nie podmiotu. Znikąd dobrych wieści.

Dlatego pozostaje mi życzyć Państwu, by w konkurencji indywidualnej, dla każdego i każdej z Państwa, ten 2022 okazał się i pomyślny, i naprawdę szczęśliwy. Do siego roku!