Na tym uniwersytecie mają plan równości płci. Chociaż już teraz większość kadry to... kobiety

Dorota Kuźnik
Na Uniwersytecie Wrocławskim wprowadzono plan równości płci. Ma on pomóc kobietom w godzeniu ról, ale też zapobiegać dyskryminacji na różnych szczeblach wśród osób zagrożonych wykluczeniem. Dobrą praktyką mają być także parytety. Rzecz w tym, że już teraz większość kadry stanowią tam kobiety.
Na Uniwersytecie Wrocławskim wprowadzono plan równości płci. Fot. Krzysztof Kaniewski/REPORTER
– Proszę sobie wyobrazić, że jest konferencja naukowa, w której prowadzący debatę moderator zwraca się do panelistów płci męskiej "panie profesorze, panie doktorze", a do mnie – pani Aniu. To, że jestem uczestnikiem debaty i występuję w roli naukowca, nie ma dla niego znaczenia – mówi dr hab. Anna Śledzińska-Simon z Katedry Prawa Konstytucyjnego, która kierowała zespołem osób tworzących plan równości dla uczelni.

Dodaje, że samo to, że jako kobieta jest zapraszana do dyskusji w roli ekspertki, jest sytuacją wyjątkową. – Często wśród zaproszonych na konferencję panelistów pojawiają się wyłącznie mężczyźni. Nazywamy to prześmiewczo panele-MENele – tłumaczy.

Aby było sprawiedliwie

Takim zakrawającym o szowinizm praktykom na Uniwersytecie Wrocławskim ma zapobiegać plan równości ogłoszony przez rektora prof. dr hab. Przemysława Wiszewskiego w grudniu 2021. Cel to, między innymi, brak dyskryminacji ze względu na płeć.


Dr hab. Anna Śledzińska-Simon: – Oczywiście podchodzimy z ogromnym szacunkiem do wiedzy eksperckiej i zdarza się, że są pewne wąskie dziedziny, którymi zajmuje się na przykład kilka osób w kraju, natomiast w wielu przypadkach kobiety są równie dobrymi ekspertkami jak mężczyźni, a mimo to najpierw sięga się po mężczyzn. Jednocześnie udział w konferencjach naukowych w roli ekspertów jest podstawą do awansu, z którym na Uniwersytecie Wrocławskim kobietom jest trudniej, niż mężczyznom, co zresztą wykazała przeprowadzona ankieta. Z tej wynika wprost, że choć łącznie kobiet na uczelni jest więcej, bo blisko 58 proc., tych, którym udaje się osiągnąć tytuł profesora, jest zaledwie 25 proc. Wśród założeń strategii znalazł się więc... parytet.

– Zupełnie nie chodzi nam o to, żeby wprowadzać równość płci za wszelką cenę. Po prostu są sytuacje, w których osoby starające się o stanowisko mają niezwykle zbliżone kompetencje. Mowa tu o szkole doktorskiej oraz wszelkiego rodzaju komisjach, radach i innych jednostkach pomocniczych uczelni. I w takich sytuacjach, jeśli kompetencje są równe, lub niemal równe, to płeć powinna być brana pod uwagę – tłumaczy dr hab. Anna Śledzińska-Simon.

Zdarza się jednak, że naukowczynie same rezygnowały z propozycji, a młode matki ze studiów. Wszystko przez system, który niekoniecznie współgrał z pełnieniem jednocześnie roli pracownika akademickiego czy studentki z rolą matki. Lepiej było więc zrezygnować, niż kolejny raz tłumaczyć się, dlaczego dziecko jest znowu chore, czy narażać się na niewybredne komentarze.

Zmiany na różnych szczeblach

Również w tym ma pomóc realizowana przez Uniwersytet Wrocławski strategia. Ta zakłada dostosowanie systemu pracy i nauki do potrzeb pracowników i studentów z różnymi potrzebami, ale również poprawę infrastruktury. W planie jest więc tworzenie przewijalni i miejsc do karmienia, otwartych toalet dla osób z niepełnosprawnościami oraz instalacja wind.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że kilka lat temu Uniwersytet Wrocławski zasłynął z historii, w której student, poruszający się na wózku, pokazał, jak wygląda pokój w akademiku, w którym zmuszony jest mieszkać z jeszcze dwoma kolegami z niepełnosprawnością ruchową.

Prowadzący do brodzika próg, a także szerokość drzwi, zmuszały ich do czołgania się po posadzce toalety, a wysoko zawieszone szafki nie pozwalały na swobodne korzystanie. I choć w tej kwestii można mówić, że są to czasy słusznie minione, niesmak pozostał, podobnie jak sporo rzeczy do naprawy.

Ale sytuacja osób niepełnosprawnych i wykluczenie zawodowe kobiet to nie jedyne elementy, z którymi uczelnia postanowiła zrobić porządek. Zespół powołanego w 2020 roku rzecznika ds. równego traktowania wprowadził szereg procedur dotyczących między innymi reagowania na sytuacje napastowania seksualnego, przeciwdziałania kulturze gwałtu, nietolerancji na tle narodowościowym i etnicznym czy gróźb karalnych.

Wśród sytuacji w których interweniowano, można wymienić maile z niemoralnymi propozycjami, które dostawała jedna z wykładowczyń. Sprawa ta trafiła na policję, podobnie jak inna, dotycząca stalkingu.

Była ona zresztą wyjątkowo niebezpieczna, bo dotyczyła studentki, która otrzymywała groźby gwałtu wysyłane na uczelniany adres. Ten sam stalker podejmował także działania wobec studentki z innej uczelni, zakładał im fałszywe profile na portalach randkowych, przez co dostawały niedopuszczalne propozycje, ale też pomawiał je o nieetyczne postępowanie na uczelniach. Gdyby nie instytucja rzecznika, być może obie te sytuację w ogóle nie wyszłyby na jaw, a sprawcy pozostaliby nieuchwytni.

Gwałt miał być także nie tylko groźbą, ale również powodem do śmiechu. Miało się zdarzać, że dowcipy o takiej tematyce kończyły zajęcia na jednym z kierunków. Wobec takich wykładowców również zaczęto wyciągać konsekwencje.

– Wśród wprowadzonych przez uczelnię procedur mamy również zasadę ochrony sygnalistów. Gdybyśmy dowiedzieli się, że którąś ze zgłaszających osób spotkały jakiekolwiek represje ze strony osoby napastującej, konsekwencje byłyby ogromne, w tym można mówić nawet o wydaleniu z uczelni – mówi dr Łukasz Prus z sekcji ds. równego traktowania i przeciwdziałania dyskryminacji. I dodaje, że duża część tych spraw dotyczyła sytuacji z poprzednich kadencji.

Dowodem na to, że faktycznie uczelnia bardzo poważnie podchodzi do tego typu kwestii, jest finał sprawy byłego wykładowcy socjologii Piotra Ż., który z zarzutami gwałtu i molestowania seksualnego studentek stanął przed sądem. Ostatecznie sąd skazał go jedynie za nieobyczajne zwracanie się do studentek, ale to wystarczyło rektorowi Uniwersytetu Wrocławskiego, by rozwiązać z nim umowę.

Liczba spraw rośnie

Na pytanie o skalę zdarzeń dr Łukasz Prus mówi, że odkąd uruchomiono komórkę, liczba zgłoszeń rośnie z miesiąca na miesiąc.

– Statystyka nie jest dla nas jednak jedynym kryterium sprawiedliwości, bo czy gdybyśmy mieli tylko jeden przypadek, to należałoby go zignorować? Stąd nie chcemy mówić o liczbie postępowań, a o efektach i skuteczności procedury – tłumaczy i dodaje, że dzięki wprowadzeniu standardów i procedur można przeciwdziałać zachowaniom i zjawiskom, które przecież mają miejsce we wszystkich ośrodkach akademickich, ale wyłapywane są niemal wyłącznie tam, gdzie ofiary mają do kogo zwrócić się o pomoc.

To, na co uczelnia postanowiła skierować uwagę, to także język. – Sytuacja, w której do mężczyzny w okolicznościach konferencji naukowych czy wystąpień publicznych ktoś zwraca się z pełnymi tytułami, na przykład "panie profesorze", a do kobiety np. "Karolinko", jest więc absolutnie niedopuszczalna i będziemy szczególnie zwracać na to uwagę – mówi dr Łukasz Prus.

Procedury rozwiązują także kontrowersje związane z poszanowaniem godności osób trans-płciowych. A że takie osoby w gronie studentów się znajdują, uczelnia postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom.

O istocie wprowadzenia planu równości oraz związanych z nim procedur świadczy także to, że jego wdrożenie jest jednym z warunków ubiegania się o wysokie granty z realizowanego przez Komisję Europejską programu Horyzont 2020.