Wina Tuska vs. wina PiS. Też chcecie wiedzieć, skąd tak chore ceny gazu? On dorzucił kolejną teorię

Katarzyna Zuchowicz
Wiadomości TVP uderzają "podatkiem Tuska". Poseł Janusz Kowalski grzmi, że Polacy powinni wysyłać przewodniczącemu PO rachunki za gaz i energię elektryczną. A w internecie krąży analiza kontraktu jamalskiego i winie PiS. – Moim zdaniem PiS zawalił sprawę – mówi naTemat jej autor. Inni eksperci burzą się: – Nasycanie tego tematu sporem Tusk-Kaczyński jest po to, żeby zdestabilizować sytuację. O co chodzi? Gdzie szukać przyczyn podwyżek cen gazu?
Tomasz Urbaś dowodzi na Twitterze, dlaczego obecne podwyżki gazu to wina PiS. Z kolei Wiadomości TVP uderzają w Donalda Tuska. fot. WITOLD ROZBICKI/REPORTER/East News
Kontrakt jamalski, czyli umowa Polski z Gazpromem, która kończy się w 2022 roku, dla wielu Polaków to mało pasjonująca, czarna magia. Został podpisany w 1996 roku, jego zapisy renegocjowano potem, i przez PO, i przez PiS w 2006 roku.

Pole do zrzucania winy może być zatem niemałe. Lata temu z jego powodu na celownik krytyków trafili i były wicepremier Waldemar Pawlak z PSL, i były minister skarbu za rządów PiS Wojciech Jasiński. Teraz jeden z internautów właśnie w kontrakcie jamalskim doszukał się przyczyny podwyżek cen gazu w Polsce.

"Podwyżki cen gazu to wina PiS" – stwierdził na Twitterze. Jego szczegółowa analiza obiegła internet i wywołała mnóstwo komentarzy, również polemicznych. Na czym dokładnie polega i co na to eksperci? Gdzie w ogóle szukać przyczyn podwyżek gazu w Polsce?


Tomasz Urbaś o kontrakcie jamalskim


– Cieszę się, że od strony ekonomicznej i prawnej, udało mi się "rozszyfrować" tajemnicę, co się właściwie dzieje z gazem, skąd nagle te gigantyczne podwyżki. Jeśli chodzi o narrację polityczną, ubrałem to tak, żeby odwrócić twierdzenia propagandy PiS, które ciągle mówią, że wszystkiemu winny jest Tusk. A ja pokazuję, że w tym wypadku winny jest Kaczyński, łącznie z jego wypowiedziami na ten temat i jego partyjnych towarzyszy. Z drugiej strony pokazuję, że Tusk, jeśli chodzi o kwestię zabezpieczenia Polski przed ryzykiem gwałtownego wzrostu cen gazu na rynku holenderskim, de facto zabezpieczył Polskę – mówi naTemat Tomasz Urbaś, ekonomista, autor analizy.

W jaki sposób? – Za rządu Tuska w 2012 roku została wynegocjowana nowa formuła rozliczeń kontraktu jamalskiego w oparciu o cenę produktów ropopochodnych – mówi Urbaś. Dowodzi, że chroniła ona Polaków przed drastycznymi podwyżkami cen gazu. Klauzulę nazywa "bezpiecznikiem Tuska". W 2020 roku, za rządów PiS – dzięki decyzji Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie – doszło natomiast do zmiany cen kontraktu na bieżące.

Gazprom zwrócił PGNiG 1,6 mld dol.


Trybunał Arbitrażowy zajmował się kontraktem jamalskim z powództwa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) przeciwko Gazpromowi. Sprawa dotyczyła obniżenia ceny kontraktowej za gaz.

Wyrok zapadł w marcu 2020 roku, był korzystny dla PGNiG, Gazprom zwrócił potem PGNiG nadpłatę w wysokości 1,6 mld dol. za okres od 2014 roku (od dnia złożenia wniosku o renegocjacje ceny kontraktowej). Te pieniądze, jak mówi Wojciech Jakóbik, prawdopodobnie zostały zainwestowane w złoża norweskie.

Jak informował polski koncern, wyrok "kończył 5-letni spór o cenę gazu pomiędzy PGNiG i rosyjskim Gazpromem".

W czerwcu 2020 roku PGNiG S.A. i Gazprom podpisały aneks do kontraktu jamalskiego. – W omówieniach treści kontraktu pojawiła się jedna zasadnicza rzecz: nastąpiła zmiana systemu rozliczeń z tych opartych o indeksowanie cen ropy naftowej na ceny bieżące. Wyrok trybunału był korzystny dla Polski. PiS bardzo się wtedy tym chwalił jako wiekopomne zwycięstwo nad Gazpromem – mówi Tomasz Urbaś.

Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych zareagował:
wicepremier Jacek Sasin

To pokazuje, że skuteczna polityka rządu i twarda walka o polskie interesy przynosi dobre efekty. Widać, że jeśli prowadzi się politykę konsekwentną i popartą argumentami, można odnieść sukces nawet z tak wymagającym partnerem, jak Gazprom. Dzięki temu i dobrej współpracy z prezydentem możliwe jest osiąganie wymiernych korzyści dla Polski. Czytaj więcej

– Ale jednocześnie było to odblokowanie możliwości manipulacji na rynku gazowym przez Putina w taki sposób, że Polska została wystawiona na ryzyko zmienności cen krótkoterminowych – twierdzi Tomasz Urbaś.

Tomasz Urbaś

System cen długoterminowych, czy indeksowanych o ropę naftową zapewnia bezpieczeństwo długoterminowe, nieraz kosztem droższego gazu. Natomiast w przypadku systemu opartego o ceny bieżące, on zapewnia korzyści, gdy ceny gazu są niskie, ale też ryzyko płacenia wysokich cen. A mamy do czynienia z sytuacją, gdy Gazprom, jako monopolista, może wpływać na ceny rynkowe. PiS-owcy albo tego nie zauważyli, albo to zbagatelizowali, albo o tym nie wiedzieli. W rezultacie, po pół roku, gdy PGNiN dostało pieniądze od Gazpromu, w nowym sezonie grzewczym Putin przykręcił kurek z gazem. Nie było już bezpiecznika z kontraktu jamalskiego. To spowodowało przełożenie wysokich cen rynkowych na ceny importowanego gazu przez Polskę.

Urbaś przyznaje, że niektórzy próbują to kwestionować lub umniejszać znaczenie.
Jak mówi, na ślad sprawy trafił we wpisie innego użytkownika Twittera. Zapewnia, że dogłębnie zbadał temat, przejrzał dostępną dokumentację, przekazał linki do źródeł, z których korzystał. Zamieścił screeny niektórych dokumentów.

– Jest bardzo duży odzew. Jeżeli chodzi o moje doświadczenie internauty, to seria postów, która zyskała największy zasięg w internecie. Wiem, że zostały skopiowane i krążą gdzieś w innych rejonach internetu. Cieszę się z tego – mówi Tomasz Urbaś. Przeróbki dotarły m.in. na LinkedIn. "Do 2019 Polska płaciła za rosyjski gaz ceny uśrednione. W 2020 PiS doprowadził do zmiany cen kontraktu na bieżące. W 2021 Putin zmniejszył dostawy gazu do Europy i podbił jego ceny bieżące" – przekazywano. "Wiecie, czemu tak podrożał gaz? Bo Kaczyński nie mógł zdzierżyć, że Tusk wynegocjował dobre warunki" – podsumował jeszcze Bezprawnik.pl. Jak oceniają to eksperci?

Ekspert: to nie jest sprawa Tusk-Kaczyński


Krytycznie do takich doniesień i wpisów internetowych odniósł się Wojciech Jakóbik, analityk sektora energetycznego, a także m.in. współzałożyciel i redaktor naczelny BiznesAlert.pl. – To jest złe źródło informacji. Nie bądźmy antyszczepionkowcami polityki gazowej. Rozkładam ręce wobec kolejnego przypadku upraszczania tematu i wykorzystywania faktu, że jest on skomplikowany, do nieokreślonych celów, które są zbieżne z interesami Federacji Rosyjskiej – komentuje w rozmowie z naTemat Wojciech Jakóbik.

– Każdy, kto obserwuje negocjacje gazowe, a ja to robię od 2009 roku, rozumie, że to nie jest sprawa Tusk-Kaczyński. To jest polska gra o uniezależnienie się od rosyjskiego Gazpromu, która jest przedmiotem krytyki. Nasycanie tego tematu sporem Tusk-Kaczyński jest po to, żeby zdestabilizować sytuację, żebyśmy nie wiedzieli, co zrobić z końcem 2022 roku, kiedy kończy się kontrakt jamalski – mówi Wojciech Jakóbik.

Przyznaje, trudno zrozumieć formułę cenową kontraktu jamalskiego. – Łatwiej przeczytać jeden mem, który straszy albo Tuskiem, albo Kaczyńskim. Nieprzypadkowo w przekazie, który ma destabilizować Polskę, te postaci pojawiają się na celowniku. Konsekwencją wszystkich takich tekstów jest teza, że powinniśmy podpisać nowy kontrakt długoterminowy z Rosjanami, bo on nam daje bezpieczeństwo – uważa.

Jakóbik o wyroku Trybunału Arbitrażowego


Wojciech Jakóbik mówi, że klauzula ochrony nie ma związku z Tuskiem. – To sztywny zapis klauzul, one są wielokrotnie kwestionowane przez KE w śledztwie antymonopolowym, z którego wynika, że Gazprom dzielił rynki, nadużywał infrastruktury i wprowadzał niesprawiedliwe ceny. Według KE ceny z kontraktu jamalskiego były niesprawiedliwe – mówi.

Podkreśla, że Trybunał Arbitrażowy to niezależna instytucja, która pozwoliła Polakom poprawić warunki kontraktu jamalskiego. – Właśnie poprzez zmianę formuły cenowej, zgodnie z wytycznymi KE. To jest ten sam trybunał, który obronił ukraiński Naftogaz przed Gazpromem w sporze w 2015 roku. Trudno posądzać go o związki z PiS – mówi Wojciech Jakóbik.

Czy to była dobra decyzja, że Polska zwróciła się do trybunału? – Oczywiście, to była dobra decyzja. Polska do tego dążyła. Zabiegała o zwiększenie zależności od giełdy, zmniejszenie zależności od ceny ropy, która w szczycie była dużo wyższa niż teraz, bo przekraczała 100 dolarów – wyjaśnia.

Wskazuje też, że to nie PiS o to zabiegał: – Wniosek o zmianę formuły cenowej został złożony w 2014 roku, kiedy rządziła PO. PO doprowadziła do rewersu na gazociągu jamalskim, zgodnie z długofalową polityką. To rozwiązanie techniczne, które pozwala sprowadzać gaz z giełdy niemieckie, bo tam jest trwale tańszy od oferowanego w kontrakcie jamalskim. To zrobił Jan Chadam kojarzony z PO. Gdyby wtedy rządził PiS, prawdopodobnie zrobiliby to sam.

Wniosek złożono 1 listopada 2014 roku. Pozew przeciwko Gazpromowi do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie PGNiG złożyło w lutym 2016 roku.

Na Twitterze obaj z Urbasiem odnieśli się do swoich uwag. Jakóbik komentował je również na BiznesAlert.pl.

Negocjacje PiS w 2006 roku


Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku ropy i paliw, a także bezpieczeństwa energetycznego i polityki energetyczne, przypomina jednak 2006 rok, gdy to rząd PiS podpisał niekorzystny dla Polski kontrakt na dostawę gazu z Rosji.

"Przez PiS musimy dopłacać miliardy złotych do rosyjskiego gazu" – analizowała w 2011 roku wp.pl.

"– W 2011 roku dodatkowy koszt gazu z kontraktu jamalskiego, wynikający ze zmiany tej umowy przez rząd PiS w 2006 r. to 1 miliard zł – mówił w Sejmie wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski. Cały dodatkowy koszt do końca kontraktu w 2022 r. wyniesie 18 mld zł" – opisywał portal.

– Ceny gazu były tworzone na podstawie notowań rynku ropy naftowej. Przez pewien czas, od 2007 roku, były dla nas bardzo złe. Ponieśliśmy wtedy klęskę negocjacyjną, ówczesna ekipa poddała się Rosjanom. Potem, za premiera Tuska i Pawlaka, dwa razy obniżyliśmy te ceny, wbrew czarnej legendzie, że zostały one podniesione. Tusk i Pawlak negocjowali z Rosjanami i odnieśli poważny sukces. W pierwszym podejściu były niewielkie ustępstwa. W drugim, w 2014, na sam koniec rządów Pawlaka, ogłosili drugie zwycięstwo. Potem Tusk ogłosił je samodzielnie – wyjaśnia w rozmowie z naTemat Andrzej Szczęśniak.

"To Wojciech Jasiński podpisał w 2006 roku skrajnie niekorzystną umowę z Gazpromem, którą później renegocjowaliśmy i obniżyliśmy cenę o 10 proc. Dziś PiS robi zakupy krótkoterminowe SPOT, przez co cena gazu jest dużo wyższa" – przypomniał teraz na antenie TOK FM Marek Sawicki z PSL. Można zapytać, co do 2006 roku ma arbitraż i zmiany, które przyniósł w kontrakcie jamalskim?

– W 2006 roku nie wpisaliśmy formuły ograniczającej ceny i wtedy za gaz płaciliśmy strasznie dużo. Dużo więcej niż inne kraje. Dziś nieostrożnie weszliśmy na te widły jeszcze raz. Moim zdaniem dosyć nieostrożnie przeszliśmy na notowania rynku gazu w sytuacji, gdy fachowcy ostrzegali przed tym, że ten rynek jest niedojrzały, mogą się na nim zdarzać bardzo różne rzeczy i spekulacja jest bardzo łatwa. Nie słuchano ludzi, którzy wiedzą, jak ten rynek chodzi. Choć nikt nie przewidział, że cena gazu 10-krotnie zdrożeje – mówi Andrzej Szczęśniak.

Jego zdaniem Tusk zadbał wtedy o ochronę, ale dzisiejszy rząd też dba. – Z tarczy można się trochę nabijać, ale one na pewien czas osłabiają ten szok – mówi.

Jaki są przyczyny podwyżek cen gazu?


Ale przede wszystkim nasi rozmówcy nie chcą personalnie wskazywać winnych i opowiadać się po jednej ze stron. Przerzucanie winy na wojnę Tusk-Kaczyński, mam wrażenie, działa na nich bardzo źle.

– Zawsze można powiedzieć, że można było zrobić to lepiej – mówi Andrzej Szczęśniak.

– Kto jest winny wysokich cen? Rynek. Sprowadzenie tego tematu do zwyczajowej wojny polsko-polskiej byłoby dużym sukcesem działań rosyjskich, które zmierzają do tego, żeby przekonać wszystkich Europejczyków, że jeżeli nie chcą marznąć i mieć w miarę tani gaz, muszą podpisać nowy kontrakt z Gazpromem i zgodzić się na Nord Stream 2. Dlatego opowiadanie, że Tusk albo Kaczyński, którzy nigdy nie brali udziału w negocjacjach gazowych w PGNiG, mieli jakikolwiek wpływ na formułę cenową, jest niedorzeczne. Wszystkie rządy po upadku postkomunistów w 2005 roku prowadziły konsekwentną politykę zmniejszenia zależności od rosyjskiego Gazpromu. Z różnym szczęściem – tłumaczy Wojciech Jakóbik.
Wojciech Jakóbik

Jednym z elementów tej polityki była linia zgodna z wytycznymi KE, aby zmniejszać zależność formuły cenowej od wartości ropy naftowej, na korzyść zależności od giełd europejskich. To działanie zbieżne z liberalizacją rynku gazu i elementarz dla kogoś, kto śledzi negocjacje gazowe w Polsce i na świecie. Kryzys energetyczny jest zjawiskiem krótko lub średnioterminowym, który podważa zaufanie do giełd ze względu na rekordowo wysokie ceny. Natomiast po jego zakończeniu wrócimy do stanu uprzedniego.

Podkreśla: – Mamy kryzys energetyczny, który faktycznie spowodował rekordowe podwyżki cen gazu. Warto przypomnieć o współodpowiedzialności rosyjskiego Gazpromu, który na własnych liczbach pokazuje, że ograniczył dostawy do Europy. A wicepremier Rosji mówi, że wystarczy podpisać nowy kontrakt, odpalić Nord Stream 2 i problemy się skończą. Z tego względu słusznie Rosja jest oskarżana o szantaż z użyciem gazu. Na nową modłę, w sposób pozornie bardziej rynkowy, ale zgodny z wrogą polityką zagraniczną Kremla.

O obecnym kryzysie energetycznym mówi jeszcze:
Wojciech Jakóbik

To zjawisko niespotykane, w pierwszej kolejności wynikające z pandemii i odbicia gospodarki po największych restrykcjach 2020 roku i niedoboru podaży. A z drugiej strony działania Gazpromu spotęgowane przyspieszoną polityką klimatyczną w tym samym czasie. Sęk w tym, żeby w oparciu o krótkoterminowe zdarzenie, które jest wykorzystywane do wrogich celów przez Federację Rosyjską, nagle nie kwestionować wszystkiego, co robiliśmy przez dziesięciolecia.

Jak wytłumaczyć to przeciętnemu Polakowi? – Jeżeli cena gazu rośnie na całym kontynencie, u nas też musi rosnąć. Jeżeli brakuje gazu na rynku, to znaczy, że staje się dobrem wycenianym wyżej. Natomiast państwo ma pewne narzędzia zmiany sytuacji krótkoterminowo. Może obniżyć podatki, czyli VAT i akcyzę. Robią to państwa na całym świecie. Oczywiście politycy wykorzystują to teraz do propagandy prorządowej albo antyrządowej. Ale może tez wprowadzać wsparcie jak dodatek osłonowy, rekompensaty wzrostu cen energii. Wszystkie te rozwiązanie także są stosowane w UE – wyjaśnia Jakóbik.

A co po 2022 roku, gdy skończy się kontrakt jamalski? – Spokój i kontynuacja polityki dywersyfikacji dostaw gazu z pomocą gazoportu, gazociągu Baltic Pipe, połączeń gazowych z sąsiadami, które sprawią, że nie będzie potrzebny drugi kontrakt jamalski – odpowiada ekspert.
Czytaj także: Co jest powodem wysokich podwyżek cen gazu i prądu? Wynik tego sondażu w PiS raczej się nie spodoba