Fura problemów nie złamała reprezentacji Polski. Kapitalny początek mistrzostw Europy

Krzysztof Gaweł
Znakomity mecz na początek mistrzostw Europy rozegrali w Bratysławie polscy szczypiorniści. Piłkarze Patryka Rombla ograli pewnie Austriaków 36:31 (17:14) i wykonali pierwszy krok w stronę awansu do drugiej fazy turnieju. Na razie nasz zespół jest liderem grupy D, jeśli w niedzielę pokona Białoruś, będziemy bardzo blisko miejsca na kolejnym etapie ME. Problemy, których nie brakuje od wylotu na Słowację, nie złamały naszej drużyny.
Znakomicie nasz zespół otworzył tegoroczne ME, Polacy w Bratysławie pokonali Austriaków Fot. VLADIMIR SIMICEK/AFP/East News
Polscy szczypiorniści przeszli długą i ciężką drogę do pierwszego meczu w finałach tegorocznych ME. Jeszcze przed wylotem na Słowację okazało się, że dwa przypadki koronawirusa osłabią nasz zespół. Już na miejscu z gry wypadło pięciu kolejnych zawodników, a trener Patryk Rombel musiał sięgnąć po zmiany. Do tego organizacyjny chaos na miejscu i niezrozumiałe decyzje nie ułatwiały zadania.

Jeszcze w czwartek trwało zamieszanie z wynikami testów wśród naszych zawodników i w sztabie drużyny narodowej. Wreszcie pozwolono Polakom odbyć trening, a wszyscy już chyba czekali, by zaczęły się emocje w grupie D i można się było skupić na piłce ręcznej, a nie całej otoczce turnieju. Nasi na początek na Zimným štadióne Ondreja Nepelu mierzyli się z Austrią, którą ograliśmy w ostatnim meczu obu drużyn przed dekadą.


Rywale rozpoczęli świetnie, dwa razy na kole trafił Fabian Posch, ale zaraz nasi wzmocnili defensywę i po rzucie Patryka Walczaka było 2:2. Walka była bardzo zacięta, aż z rzutu karnego trafił Arkadiusz Moryto, w kontrze poprawił Michał Daszek i Biało-Czerwoni wyszli pierwszy raz na prowadzenie w meczu (5:4). Jego dobra gra wespół z Przemysławem Krajewskim dały jeszcze wyższe prowadzenie naszym (9:7), wyglądało to wszystko bardzo dobrze.

Szkoda, że musieliśmy grać w osłabieniu, bo Michał Olejniczak dostał dwie minuty. Ale nasi obronili się przy przewadze rywali, a Michał Daszek kapitalnym rzutem znów zaskoczył Goluba Doknica (10:8). Po dwudziestu minutach mieliśmy prowadzenie 11:9, przewagę jednego zawodnika na parkiecie i rzut karny. Szkoda, że tym razem Arkadiusz Moryto go przestrzelił. Zrehabilitował się po kontrach, zrobiło się już 15:11 dla naszych.

Do przerwy Biało-Czerwoni ogrywali Austriaków 17:14 i trzeba powiedzieć, że radzili sobie naprawdę świetnie. Trochę dziur było w obronie, ale zważywszy na nasze problemy w ostatnich dniach, to było tak naprawdę nic wielkiego. W drugiej połowie nasz zespół budował konsekwentnie przewagę, a trafiali Arkadiusz Moryto i Przemysław Krajewski (25:21).

W 47. minucie zawrzało pod naszą bramką. Piłkę stracił Michał Olejniczak, rywale kontrowali, a Polacy faulowali. Obie ekipy skoczyły sobie do gardeł, nasi rywale mieli wielkie pretensje i sędziowie musieli interweniować. Niestety czerwoną kartkę dostał Szymon Sićko, nasi musieli przez kwadrans walczyć w osłabieniu (29:24). Ale dali radę.

Znakomicie do gry wprowadził się 22-letni Ariel Pietrasik, nasi rozgrywający raz po raz słali piłkę na koło, a tam Kamil Syprzak imponował spokojem i trafiał jak najęty (35:29). Nasza prowadzenie rosło, za to rywale gubili sporo piłek, grali nieskutecznie i kreowali na bohatera meczu Mateusza Korneckiego. Zespół Patryka Rombla miał pełną kontrolę nad grą.

W samej końcówce jeszcze Arkadiusz Moryto dorzucił dziewiąte trafienie, Przemysław Krajewski sprytnie trafił w kontrze po interwencji Mateusza Korneckiego (36:30) i na minutę przed końcem meczu wszystko było jasne. Nasi walczyli do samego końca, nie odpuszczali rywalom nawet na pół kroku, aż sędziowie z Danii obwieścili koniec meczu. Na początek ME wygraliśmy z Austrią pewnie 36:31.

W drugim meczu polskiej grupy D Niemcy ograli 33:29 (17:18) Białoruś i są wiceliderem, tuż za naszym zespołem. W niedzielę czeka nas starcie z sąsiadami ze wschodu, a niemiecka kadra sprawdzi się na tle Austriaków. Awans do drugiej fazy turnieju uzyskają dwie najlepsze ekipy w grupie rywalizującej w Bratysławie. Jeśli wygramy mecz numer dwa, szczęście będzie naprawdę blisko.

Austria – Polska 31:36 (14:17)
Sędziowali: Mads Hansen i Jesper Madsen (Dania)

Czytaj także: Fatalne wiadomości ws. polskich szczypiornistów. W kadrze wykryto ognisko COVID-19