Rozczarowań ciąg dalszy. Biało-Czerwoni zawodzą również na Wielkiej Krokwi
Paweł Wąsek, Piotr Żyła i Stefan Hula. Ta trójka zaprezentuje się w drugiej serii konkursu indywidualnego Pucharu Świata w Zakopanem. Biało-Czerwoni nie zdołali jednak wdrapać się choć do czołowej dziesiątki. Wąsek jest 19., a prowadzi Japończyk Ryoyu Kobayashi, lider klasyfikacji PŚ.
Zaraz po nim Maciej Kot. Skok dający 124,5 metra był lepszy od Murańki, ale gorszy od tego, co zaprezentował w kwalifikacjach. Więc mógł pozostać niedosyt po stronie powracającego do niezłej formy, byłego wręcz etatowego członka drużyny w Pucharze Świata. Te czasy jednak zostały odłożone na półkę.
Pierwszą trójkę skaczących uzupełnił najmniej doświadczony z tercetu Biało-Czerwonych, Tomasz Pilch. W jego przypadku warunki były najtrudniejsze, odległość najgorsza - tylko 118,5 metrów. Czym podobnie jak Murańka, pogrzebał swoje szanse na miejsce w serii głównej bardzo szybko.
Nadzieję dał za to Stefan Hula. Skok na odległość 126 metrów był pierwszym, który dał przekroczenie punktu konstrukcyjnego na Wielkiej Krokwi. Przy okazji dając nadzieję na miejsce w najlepszej trzydziestce konkursu.
Niedługo później pojawił się na rozbiegu Jakub Wolny. Polak niestety nie potwierdził swoich olimpijskich aspiracji. Potwierdził słabą formę z kwalifikacji, skończyło się na 121,5 metra. Co na pewno jest dużym bólem głowy dla trenera Michala Doleżala przy ustalaniu kadry na igrzyska olimpijskie.
Na półmetku rywalizacji na czele był duet austriacki, Daniel Tschofenig i Clemens Aigner. Pierwszy skoczył 135, a drugi 133 metry. Ostatnim z Polaków był obchodzący 16 stycznia urodziny Piotr Żyła. W trudnych warunkach - ze sporą rekompensatą za wiatr - wywalczył awans, ale skok na odległość 126 metrów zostawiał sporo do życzenia.
Stało się jasne, że kibice Biało-Czerwonych mogą jedynie liczyć na... pomyłki skoczków z innych reprezentacji, aby do drugiej serii zakwalifikowali się kolejni przedstawiciele kadry Doleżala. Problem w tym, że im bliżej końca, tym lepsi pojawiali się na szczycie Wielkiej Krokwi. Co zresztą było widać po wynikach.
Na półmetku prowadzi Ryoyu Kobayashi (136 m), drugie miejsce utrzymał Tschofenig, a na trzeciej pozycji jest będący w solidnej formie Marius Lindvik. Norweg skoczył 135 metrów, ale ścisk w czołówce jest olbrzymi.