Polscy szczypiorniści z awansem do kolejnej rundy ME. Koncertowe zwycięstwo z Białorusią

Maciej Piasecki
Drugi mecz i drugie zwycięstwo. Polscy szczypiorniści spisują się rewelacyjnie na mistrzostwach Europy. W niedzielę Biało-Czerwoni 29:20 (14:11) ograli Białoruś, zapewniając sobie awans do kolejnej rundy turnieju. Najwięcej trafień (7) dla Polaków zaliczył Przemysław Krajewski.
W niedzielę Polacy odnieśli wielkie zwycięstwo na mistrzostwach Europy. Cieszy się Maciej Gębala. Fot. Facebook/@handballpolska
Już przed meczem było wiadomo, że jeśli Biało-Czerwoni wygrają, zapewnią sobie miejsce w kolejnej rundzie mistrzostw Europy. Niemcy pokonali Austriaków w spotkaniu polskiej grupy i to pomogło drużynie trenera Patryka Rombla w osiągnięciu pierwszego celu na turnieju.

Białoruś na ostatnich trzech ME szczypiornistów za każdym razem kończyła zmagania na dziesiątej pozycji. Europejski średniak, ale solidny i niebezpieczny - tak można było określić przeciwników Polaków.

Mecz zaczął się bardzo dobrze dla Biało-Czerwonych. Pierwsze fragmenty spotkania to mocna, męska walka. Po pięciu minutach na tablicy widniał skromny remis (1:1). Z biegiem czasu Polacy zaczęli jednak coraz poważniej dochodzić do głosu. Zrobiło się 7:3 dla Biało-Czerwonych, kiedy o pierwszy czas poprosił trener Białorusinów. Przewaga po stronie Polaków powiększała się (9:3), błyszczeli Michał Olejniczak czy Szymon Sićko. Białorusini z biegiem minut łapali jednak coraz lepszy rytm gry. Przy czterobramkowym prowadzeniu (11:7) Biało-Czerwonych doszło do niesportowego zagrania jednego z rywali. Mikołaj Aliochin w bokserskim stylu wyprowadził prawy prosty, który zamroczył Olejniczaka. Pani arbiter z Francji nie miała wątpliwości, po obejrzeniu powtórki ukarała Białorusina najpierw czerwoną, a następnie niebieską kartką. Czyli poza zakończonym przedwcześnie meczem (po jedenastu minutach), sprawą tego zagrania zajmie się odpowiednia komisja.


Polacy zaczęli mieć małe problemy w ofensywie (11:8), ale ważne trafienie zanotował Przemysław Krajewski, mieszcząc piłkę w tzw. krótkim rogu bramki (12:8). W bramce Biało-Czerwonym pomagał również Mateusz Kornecki, kilkukrotnie popisując się udanym interwencjami między słupkami. Do przerwy Polacy prowadzili ostatecznie trzema trafieniami (14:11).

Drugą część zespół trenera Rombla rozpoczął od dwóch trafień Krajewskiego, z rzutu karnego i po kontrze (16:11) oraz zyskując grę w przewadze po przewinieniu Białorusinów. Polacy utrzymywali kilkubramkową przewagę (18:14), dobrze spisywała się zwłaszcza nasza środkowa strefa defensywy, na czele z Maciejem Gębalą.

Kornecki popisał się też kolejnymi świetnymi interwencjami, dwukrotnie w jednej akcji (20:16), wybijając na kwadrans przed końcem meczu ofensywne zapędy Białorusinom. Na tak dysponowanej defensywnie można było budować pewność siebie w tym spotkaniu.

Pięciobramkową przewagę (23:18) Biało-Czerwoni osiągnęli po trafieniu rezerwowego, ale ważnego ogniwa kadry, Ariela Pietrasika. Chwilę później było nawet plus sześć na korzyść Polaków, po świetnej akcji Krajewski-Daszek, z efektowną wrzutką (asystą) i celnym trafieniem (24:18).

W 52 minucie bramkę nr 300 w reprezentacji Polski zdobył Kamil Syprzak (25:18). Piękny jubileusz obrotowego Biało-Czerwonych otworzył drogę do wygranej, mając tak duży zapas na kilka minut przed końcem spotkania. Pięć minut przed końcem spotkania Polacy po trafieniu Pietrasika prowadziliśmy już dziesięcioma bramkami (28:18). Konsekwentna gra zaprocentowała, Białorusini byli bez większych szans w niedzielnym starciu.

W ostatnim grupowym meczu Polacy zagrają z Niemcami. Stawką wtorkowego spotkania będzie pierwsze miejsce w tabeli przed fazą zasadniczą.

Białoruś – Polska 20:29 (11:14)
Sędziowały: Charlotte i Julie Bonaventura (Francja)