Najpierw nie będziesz mógł dojechać, a potem nie dopchasz się do wyciągu. Oto raj polskich narciarzy

Marcin Szkodziński
Białka Tatrzańska to niewielka wioska, gdzie znajduje się największy kompleks narciarski na Podhalu. Siedem wyciągów krzesełkowych, trzy wyciągi orczykowe i niemal 18 km tras narciarskich, a wszystko to otoczone regionalnym miasteczkiem, w którym można dostać niemal wszystko, o czym zamarzy turysta. Niestety, aby skorzystać z narciarskiego raju, trzeba swoje odstać w kolejkach.
W Białce Tatrzańskiej można czekać na zjazd godzinami. MAREK BEREZOWSKI/REPORTER
Najgorzej jest w długie weekendy i podczas ferii warszawskich, które już niebawem się zaczną. Wówczas w oczekiwaniu na wjazd trzeba spędzić nawet godzinę. A to już sport dla najbardziej wytrwałych.

"Raj" polskich narciarzy

Zakopane od lat określane jest jako "zimowa stolica Polski". Jest jednak jeden problem – od lat narciarska infrastruktura narciarska miasta pod Tatrami stoi w miejscu, a wręcz się cofa. Zamiast otwierać nowe wyciągi narciarskie zamyka się trasy z Nosala, Gubałówki, Kotelnicy czy mały kompleks wyciągów orczykowych w rejonie Antałówki.


Złośliwi żartują, że największą zimową atrakcją Zakopanego jest bus do Białki.

Bo to właśnie Białka Tatrzańska jest dzisiaj polską mekką narciarzy. Ze wszystkimi zaletami i wadami tej sytuacji. Co sprawiło, że za narciarski raj na Podhalu trzeba słono zapłacić – i własnymi nerwami, i portfelem?

Wiecznie zakorkowane drogi

Zaczyna się już w trasie. Jedna, często tak wąska droga, że z trudnością mijają się na niej dwa samochody, to podtatrzański drogowy standard. Niejednokrotnie tak wąskie drogi prowadzą do wyciągów narciarskich, także tych największych jak w Białce Tatrzańskiej.
Polacy ukochali długie weekendy i to właśnie podczas nich na Podhale przyjeżdża najwięcej turystów. Zimą niemal wszyscy pragną dostać się na wyciągi narciarskie, aby zakosztować białego szaleństwa. Niestety, aby dojechać rano na parking pod wyciągiem w Białce, trzeba odstać w korku nawet ponad godzinę.

Czas to pieniądz

Naturalnie turyści, którzy nie chcą stać w korkach, żeby dojechać pod wyciąg narciarski mogą wynająć pokój lub apartament nawet kilkanaście, kilkadziesiąt metrów od wyciągu. Taka lokalizacja pozwoli uniknąć stania w korkach, a wręcz konieczności używania samochodu przez cały okres pobytu. W pobliżu wyciągu znajduje się cała turystyczna infrastruktura.

Za znakomitą lokalizację trzeba jednak zapłacić więcej niż w innych obiektach bardziej oddalonych od wyciągów narciarskich. Ceny mogą być wyższe nawet o kilkadziesiąt złotych na osobodobie. W tym miejscu jak w mało którym widać sprawdzające się przysłowie – czas to pieniądz.

Ogromne parkingi, ale każdy chce pod sam stok

Wąskie drogi oraz brak bezkolizyjnych skrzyżowań to problemy, które powodują ogromne, kilkugodzinne korki nie tylko w Białce Tatrzańskiej, ale na całym Podhalu. Sytuacja w Białce jest jednak wyjątkowo beznadziejna.

Jeżeli narciarzom uda się tylko minąć tablicę z napisem "parking", to zaczyna się inny, bardziej przychylny narciarzom świat. Niestety tu korki i kolejki także się pojawiają, ale ich powodem są sami narciarze, którzy chcą szybciej i bliżej.

Tuż po wjeździe na parking pojawia się wewnętrzne oznaczenie parkingów. Bardzo często są na nich informacje, które już są pełne i nie ma na nich wolnych miejsc. Wśród kierowców, którzy przyjechali na narty, pojawiają się jednak tacy, którzy muszą się upewnić, czy nie zostało choćby jedno wolne miejsce.

– Codziennie trafiają się tacy, co muszą zaparkować niemal pod samym stokiem. Nie pomaga tłumaczenie, że nie ma już miejsc, on musi wjechać i koniec. Później krąży, szuka miejsca przez kilkanaście minut i wyjeżdża w miejsce jeszcze dalsze od tego, które mu wskazywałem na początku – opowiada mężczyzna, który pracuje jako parkingowy przy jednym z wyciągów narciarskich. – Zazwyczaj jest tak, że dwa razy więcej czasu traci na szukanie miejsca postojowego pod samym wyciągiem niż na dojście – dodaje.

Kierowcy lawirują pomiędzy zaparkowanymi samochodami i narciarzami zmierzającymi na stok powodując utrudnienia. Często próbują zaparkować w miejscach oznaczonych zakazem z powodu zbyt wąskiego przejazdu lub śniegu spadającego z dachu budynku.

Właściciele ośrodków narciarskich, aby ułatwić parkowanie swoim klientom, zatrudniają osoby do obsługi miejsc parkingowych. Wskazują oni miejsca, gdzie można pozostawić pojazd, a także pomagają zaparkować. Ale to nie dla każdego "pomoc".

– Zawsze trafi się ktoś, kto wie lepiej jak i gdzie parkować. Zazwyczaj takie pomysłu burzą nam rozmieszczenie samochodów na parkingu i jeden pojazd potrafi zająć miejsce nawet dla czterech samochodów – zaznacza parkingowy.

Kolejka po narty, bilet i nawet godzina, żeby dostać się na kanapę

A to dopiero początek problemów. Prawdziwa masakra zaczyna się na stoku.

O ile karnet można kupić on-line, żeby nie stać w kolejce do kasy, to w przypadku wypożyczenia sprzętu narciarskiego lub snowboardowego nie jest już tak łatwo. Buty i kask trzeba przymierzyć, a wiązania nart ustawić do rozmiaru buta i wagi narciarza. Na szczęście w Białce Tatrzańskiej co krok jest wypożyczalnia nart, więc kolejki rozkładają się na kilkanaście punktów.

Największy problem pojawia się w momencie, gdy przygotowany do szusowania narciarz chce się dostać na kanapę, żeby wyjechać na górę stoku. Tu narciarz staje przed ścianą innych chętnych na wjazd. Podczas największego oblężenia w kolejce może spędzić nawet godzinę.

W takiej sytuacji podczas największego oblężenia tras narciarskich w Białce jest wielu narciarzy i snowboardzistów. Tak duże oblężenie stoków jest zazwyczaj podczas długich weekendów lub ferii warszawskich.