W USA pierwszy wzrost liczby palaczy od dekad. Jak bronić się przed nawrotem palenia?

Redakcja naTemat
Trochę stres, trochę nostalgia, trochę moda, a tak naprawdę pewnie mieszanka wszystkich tych czynników, sprawiła, że amerykanie po raz pierwszy od dwóch dekad ogłosili wzrost liczby sprzedanych papierosów. Czy to powód do niepokoju? Poniekąd tak, choć, jak twierdzą specjaliści, do walki z “pandemią” papierosową jesteśmy przygotowani lepiej niż, do tej covidowej.
Fot. Unsplash.com / Or Hakim
Jak wynika z danych Federalnej Komisji Handlu (FTC), opublikowanych pod koniec zeszłego grudnia, w roku 2020 liczba sprzedanych w USA papierosów wzrosła. Tę informację należy dozować po pierwsze dlatego, że jest to pierwszy wzrost od dwudziestu lat, oraz dlatego, że wcale nie jest to nieznaczne wahnięcie.

Jak czytamy w raporcie, w roku 2019 największe firmy tytoniowe sprzedały w hurcie i detalu 202,9 miliardów sztuk papierosów. W roku 2020 liczba ta wzrosła natomiast do 203,7 miliardów.

Blisko miliard sprzedanych papierosów więcej to jeszcze przypadek, czy już trend? To pytanie zadali sobie dziennikarze New York Timesa. Pod koniec ubiegłego roku przepytali palących mieszkańców Wielkiego Jabłka, czy rzeczywiście w ostatnich miesiącach zaczęli palić więcej. Fakt, że zyskali sporą liczbę twierdzących odpowiedzi, wcale nie dziwi. Dziwią natomiast motywy.

Winna pandemia i “90’s nostalgia”?

Tak naprawdę trudno się dziwić, że liczba palaczy na świecie wzrasta. Naturalnym “środowiskiem” dla papierosów jest stres, a tego w dobie trwającej już drugi rok pandemii Covid-19 raczej nam nie brakuje.


Dziennikarze NY Timesa zwracają jednak uwagę na nieco inne zjawisko: przytaczanych przez nich wypowiedzi wynika, że różnego rodzaju wyjścia: czy to do pubu, teatru czy nawet właśnie “na papierosa”, to sposób celebrowania chwilowej wolności od nakazów zachowania dystansu społecznego.

Jednym słowem: konsumpcja papierosów wzrasta nie tylko dlatego, że stresujemy się pandemią, ale i dlatego, że, paradoksalnie, przestajemy się nią stresować. Albo tak nam się wydaje.

Zachowaniu zdrowych nawyków nie pomaga niezwykle popularny ostatnio trend na lata dwutysięczne, 90. a nawet 80. Podarte dżinsy, flanelowe koszule, bandany, spodnie-dzwony i perłowe błyszczyki to nie jedyne must-haves zeszłego i obecnego sezonu. Takim samym atrybutem, jak miniaturowe okulary-rąby a’la Matrix, staje się też trzymany w dłoni papieros.

Pytanie, jak powrót do modnych kilka dekad temu “odstresowywaczy’ odbije się na naszym zdrowiu? Ano co najmniej czkawką. Bo do palenia wracają nie tylko Amerykanie, którzy potrafią rozszyfrować #Y2K.

Okazuje się, że również mieszkańcy Europy zaczęli sobie znacznie bardziej folgować. Niechlubnym przykładem służą Francuzi, którzy, jak informuje radio RFI, “przestali rzucać palenie”. Do roku 2019 włącznie, liczba osób, które codziennie nie odmawiały sobie papierosa, systematycznie spadała. W 2020 natomiast wzrosła, i to aż o 1,5 proc. - z 24 do 25,5.

W efekcie, we francuskich mediach zaczęły pojawiać się apele pulmonologów, którzy namawiają, aby nie lekceważyć nałogu - zwłaszcza że konsekwencje przebytego covidu “odkładają się” w dużej mierze w płucach.

Pytanie tylko, czy rzucanie papierosów w tym stresującym okresie przyniesie pożądane skutki? Niektórzy z lekarzy przekonują, że jeśli takie rozwiązanie nie wchodzi w grę, warto chociaż zmienić nawyki na mniej szkodliwe, czyli przejść na produkty bezdymne.

Jednym z orędowników tego rozwiązania we Francji jest prof. Bernard Dautzenberg, pulmonolog z doświadczeniem w zwalczaniu chorób odtytoniowych, który swoim pacjentom, niemogącym wyjść z nałogu, poleca stosowanie przebadanych medycznie e-papierosów.

- Jako lekarz nie tylko przepisuję leki, ale daję pacjentom rady jak się odżywiać, jak dbać o formę fizyczną i także rozmawiam na temat używania papierosów elektronicznych. Jeżeli pacjent chce pożegnać palenie, a nie może skończyć z „dymkiem” od razu, to powinien używać wyłącznie e-papierosów - powiedział prof. Dautzenberg.

Warto zaznaczyć, że rynek e-papierosów jest duży, istnieją różne rodzaje e-papierosów. Użytkownik może używać systemu otwartego lub zamkniętego, gdzie tylko wymienia kartridż z liquidem. W pierwszym przypadku oznacza to samodzielne uzupełnianie substancji, które inhalujemy - po zmieszaniu „półproduktów” lub przy użyciu gotowych, fabrycznie butelkowanych liquidów.

W drugim – korzystanie z gotowych, fabrycznie napełnianych kartridży, stosowanych np. w urządzeniu Vuse ePod. Podczas jednej z debat poświęconej tematyce ograniczania szkód zdrowotnych związanych z paleniem tytoniu, prezes eSmoking Institute, dr M. Kozłowski mówił: – Moim zdaniem powinniśmy doprowadzić do takiej sytuacji, by konsument nie mógł w produkcie nic zmieniać, by sięgał po ten finalny, którego recepturę i ostateczny skład wcześniej zbadano.


W Polsce liczba osób palących papierosy od lat systematycznie spadała. Pytanie, czy w pandemii nie zaczęła wzrastać, pozostaje, na razie, bez odpowiedzi. Ostatni cenzus palaczy z 2019 wskazywał, że jest ich w kraju około ośmiu milionów. Podobnie jednak jak we Francji czy USA, u nas również można kupić potencjalnie mniej szkodliwe w stosunku do tradycyjnych papierosów zamienniki.