"Wiadomości" nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. "Mistrzostwo świata w propagandzie"
– Jest to realizacja zadań funkcjonariusza propagandy. Jest to coś, czemu bliżej do Ministerstwa Prawdy opisanego przez Orwella. Jest to przede wszystkim język nienawiści, język oparty na kłamstwie – mówi o przekazie "Wiadomości" TVP Wiesław Gałązka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej. Ekspert ds. mediów, komunikacji, PR oraz wizerunku politycznego analizuje w naTemat materiał, w którym przyglądano się finansom Donalda Tuska.
– Donald Tusk chce być postrzegany jako zwykły człowiek. Twierdzi nawet, że jest skromny, ale zdaniem komentatorów to hipokryzja, bo Tusk od dawna znany jest z zamiłowania do luksusu i to na cudzy koszt – zapowiedziała materiał autorstwa Macieja Sawickiego prowadząca Danuta Holecka.
Czy taki materiał wykorzystałby pan na zajęciach ze studentami, a jeśli tak, to jako przykład czego?
Po pierwsze, jako przykład specyficznego języka propagandy, która opiera się na zohydzaniu przeciwników. Po drugie, jako przykład manipulowania obrazem. Oczywiście również jako przykład nierzetelnego dziennikarstwa, braku bezstronności.
Niewątpliwie podkreśliłbym wysoki poziom talentu w zakresie propagandy w najgorszym tego słowa znaczeniu. Uważam, że to, co robi TVP, to mistrzostwo świata w propagandzie. Takiej chyba nie mieli nawet bolszewicy, ani deutschen Rundfunk za czasów Adolfa Hitlera.
W tym materiale, z punktu widzenia psychologii, znakomicie wykorzystano typowo polską bezinteresowną zawiść. Tusk na swoją emeryturę zapracował, ale oczywiście jest to jedna z wyższych emerytur w Polsce. Chociaż gdyby porównywać to z majątkami innych polityków, to pewnie wielokrotnie przekraczają one majątek Tuska – przypuszczam, że tak byłoby w przypadku premiera Morawieckiego.
Gdybym chciała być adwokatem diabła, mogłabym powiedzieć, no tak skoro Donald Tusk używał na antenie TVN słów "Ludzi takich jak my, najskromniejszych..." – co oczywiście w TVP zostało wyjęte z kontekstu – to wyborcy mają prawo wiedzieć, co ta skromność oznacza. Rozumiem jednak, że odpowiedź brzmiałaby, że w porządku, ale prześwietlmy też innych?
Tak, trzeba prześwietlić obie strony. Muszę jednak powiedzieć, że Tusk, używając słowa "my" popełnił błąd retoryczny. Mógł je pominąć i powiedzieć "ludzi najskromniejszych". Ten błąd jest w tym momencie wykorzystywany przez propagandę pisowską i pewnie będzie wykorzystywany jeszcze nie raz. Będzie się działo podobnie, jak z tym, co było głupotą Schetyny, który powiedział o totalnej opozycji. To są rzeczy, które odbijają się czkawką.
Tak jak "Für Deutschland"...
Oczywiście. Tylko to też było wyrwane z kontekstu.
Wracając do materiału, była też mowa o ekskluzywnych alkoholach, drogich cygarach, jeszcze droższych garniturach, pieniądzach podatników wydawanych na ubrania żony Donalda Tuska.
Czy ja wiem, czy posiłek, o którym mówiono, jest taki wykwintny? Myślę, że część dobrze zarabiających Polaków tak jada od czasu do czasu. Podobnie kwestia drogich trunków, badania pokazują, że Polacy przestali pić wódę, a zaczynają preferować np. whisky. Wszyscy starają się sobie dogadzać. Bardzo poprawiła się kultura kulinarna i alkoholowa w Polsce.
Tutaj jednak znowu czkawką mogą się odbijać te słynne ośmiorniczki, które stały się symbolem elitarności władzy. Tylko warto przypomnieć, że konsumując te ośmiorniczki czy inne cielęce policzki, to pan premier Morawiecki mówił o tym, że Polak ma zap***ć za miskę ryżu.
Co do ubrań, bardzo przepraszam, ale zdaje się, że żona obecnego prezydenta dostała pensję, żeby mogła się ubierać odpowiednio.
Jeśli chodzi o te luksusy opłacane z kieszeni podatnika lub partii – a właściwie nawet, jeśli z partii, to też podatnika – to może powiedzmy także o tym, że ochrona Jarosława Kaczyńskiego też sporo kosztuje. A latanie samolotami przez Kuchcińskiego? A jeżdżenie pani Szydło jakimiś konwojami do domu? Takich przykładów wykorzystywania pieniędzy podatników można podawać więcej.
W "Wiadomościach" pokazano też, gdzie zamieszkiwał Tusk w Brukseli, co także było manipulacją. Przecież jego apartament mieścił się w kamienicy, natomiast pokazano wyłącznie klatkę schodową o wyglądzie pałacowym, jakby ta cała kamienica była tylko i wyłącznie do dyspozycji Tuska.
Była też torebka Kasi Tusk.
Jeśli jej mąż rzeczywiście zrobił jej taki prezent, a on się tym pochwaliła, to nie było to mądre. Tyle tylko, że Kasia Tusk, o ile wiem, jest trendsetterką, która otrzymuje pewnie w formie również jakiegoś wynagrodzenia różnego rodzaju dobra.
Jak to się ma do zadań przypisanych mediom publicznym?
Media mają określone funkcje, do których należą funkcja informacyjna, edukacyjna, kontrolna, rozrywkowa i socjalizująca, czyli w jakiś sposób kształtująca wzorce postępowania. Mówienie dziś o TVP telewizja publiczna jest nadużyciem tego pojęcia.
Może mieć mniejsze związki z telewizją publiczną niż dom publiczny. Ten drugi jest dostępny dla tych, którzy mają pieniądze, a dostępność do tych mediów mają wyłącznie partyjni bonzowie. Do mediów, które zakłamują rzeczywistość, pełnią funkcję typowo propagandową.
Materiał, o którym rozmawiamy, to jest jeszcze dziennikarstwo?
Nie. Jest to realizacja zadań funkcjonariusza propagandy. Jest to coś, czemu bliżej do Ministerstwa Prawdy opisanego przez Orwella. Jest to przede wszystkim język nienawiści, język oparty na kłamstwie.
Zastanawiam się, jakie będą skutki funkcjonowania tego typu telewizji. Każda władza, która przyjdzie potem, w pewnym sensie będzie miała alibi przy próbach podobnych działań. Poza tym, czy np. my jako środowisko dziennikarskie będziemy zdolni do tego, by otoczyć ostracyzmem dziennikarzy, którzy pracowali w mediach publicznych za czasów PiS-u.
A konsekwencje takiego przekazu, o których dziś się dużo mówi, czy to szczucie rzeczywiście może pchnąć kogoś do tego, aby nie zatrzymał się tylko na słowach?
Jest coś takiego, jak świadomość obywatelska. Odnoszę wrażenie, że jest niewielka liczba mediów, których dziennikarze wykazują się świadomością obywatelską. Nie żądam od nich, żeby nie mieli poglądów, bo kim bylibyśmy bez nich, bez sympatii politycznych? Jednak dziennikarz powinien swoje poglądy polityczne umieścić poniżej bezstronności i rzetelności.
Kiedyś to było regulowane w ten sposób, że mieliśmy gazety, które pod tytułem miały dopisek np. Organ Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Wtedy ludzie wiedzieli, co przeczytają w partyjnej gazecie, a co w innej, która też oczywiście podlegała cenzurze. Umówmy się jednak, że ówczesna cenzura to był Pikuś w porównaniu do tego, co dziś dzieje się w mediach publicznych.
Zastanawia mnie, jaki jest cel takiego materiału. Czy nie jest tak, że trafia on tylko i wyłącznie do tego twardego elektoratu? Internauci komentowali go np. takimi słowami: "Nie jestem fanem Tuska, ale po oglądaniu tego każdy logicznie myślący wolałby stanąć za nim", "totalne dno".
Często mówię moim studentom, że do tej dywersyfikacji w kraju, do tego strasznego podziału doszło wskutek wstępnych działań Tuska w 2005 roku. Wtedy zaczął dzielić ludzi, mówiąc o moherowych beretach. Później to eskalowało.
W tej chwili mamy do czynienia z zachowaniami plemiennymi. Spotykam się z tym w środowisku inteligenckim, które jest opozycyjne do dzisiejszej władzy. Wytykam mu sposób myślenia niezwykle pogardliwy wobec wyborców PiS-u, bo mówi się o nich: hołota, tłuszcza, motłoch... A przecież to są nasi rodacy, tyle tylko, że nie zostali odpowiednio przekonani przez politykę poprzedniej ekipy.
Żadna ekipa nie dbała również o świadomość obywatelską, co poskutkowało tym, że ludzie zostali zmanipulowani. Gdyby opozycja mówiła o rozliczeniu podobnym do denazyfikacji po II Wojnie Światowej w Niemczech, rozliczeniu ekipy rządzącej PiS-u, byłoby wspaniale.
Zamiast tego mówi się językiem nienawiści, który powoduje, że ci, którzy głosowali na PiS, boją się. Na Prawo i Sprawiedliwość głosowali ludzie, o których ekipa PO zapomniała podczas rządzenia. To nieprawda, że byli to tylko głupi, biedni mieszkańcy wsi, bo na PiS głosowała też klasa średnia, zaniedbani drobni producenci, handlowcy, wszyscy ci, którzy nie wliczali się do wielkich inwestycji i wielkich podatników. Choć przecież to oni są odpowiedzialni za 70 proc. naszej potęgi gospodarczej, o której w tej chwili mówimy.
Jeśli atakuje się wyborców swojego przeciwnika, to trzeba się liczyć z oporem i z kolejną wygraną PiS-u, bo ci, którzy na nich głosowali, boją się zemsty. A wiedzą, na czym polega zemsta, bo PiS pokazał to na poprzednikach. Sytuacja się nakręca i jest beznadziejna.
Produkcje "Wiadomości" TVP są w stanie jeszcze pana zaskoczyć?
Tak. Myślę, że jeszcze wszystko przed nami. Jeśli dojdzie do dramatycznej sytuacji, która by wskazywała, że może dojść do kryterium ulicznego, to przypuszczam, że ta telewizja byłaby zdolna nawet do tego typu języka, który znamy z historii. Myślę, że część dziennikarzy nie zawaha się, żeby w najbardziej ohydny sposób przedstawiać przeciwników PiS.