Nie żyje Agnieszka z Częstochowy, rodzina oskarża szpital. Brejza: Przecież to było do przewidzenia

Anna Świerczek
Doniesienia o tragicznej śmierci Agnieszki z Częstochowy wstrząsnęły opinią publiczną. 37-latka była w ciąży bliźniaczej. Jak informuje rodzina zmarłej, lekarze mieli odmówić usunięcia martwego płodu, czekając na obumarcie drugiego. Agnieszką ostatecznie zajęli się specjaliści z innego szpitala, ale kobiety nie udało się uratować. Do sprawy odniósł się w rozmowie z naTemat.pl Krzysztof Brejza, który wskazał, że dramat 37-latki był niestety do przewidzenia.
Krzysztof Brejza skomentował doniesienia o tragicznej śmierci Agnieszki z Częstochowy. Fot. Andrzej Iwanczuk / Reporter

Doniesienia o tragicznej śmierci Agnieszki z Częstochowy odbiły się w mediach szerokim echem. Z poruszającego apelu rodziny 37-latki wynika, że kobieta w ciąży bliźniaczej zmarła w szpitalu, ponieważ lekarze mieli nie pozwolić na usunięcie martwego płodu.


"Niestety nie pozwolono na usunięcie martwego płodu, ponieważ prawo w Polsce temu surowo zabrania. Czekano aż funkcje życiowe drugiego z bliźniaków samoistnie ustaną. Agnieszka nosiła w swoim łonie martwe dziecko przez kolejne 7 dni (!!!) Śmierć drugiego z bliźniaków nastąpiła dopiero 29 grudnia 2021 r. Następnym karygodnym faktem jest, że ręcznego wydobycia płodów dokonano po następnych 2 dniach (!!!)" – czytamy w komunikacie bliskich Agnieszki.
Rodzina zrelacjonowała, że przez cały ten czas "zostawiono w niej rozkładające się ciała nienarodzonych synków". "To kolejny dowód na to, że panujące rządy mają krew na rękach. Ponownie zginęła ciężarna, niewinna, młoda kobieta, matka i żona, osieracając trójkę dzieci, które nie doczekały się powrotu mamy do domu" – ocenili członkowie rodziny zmarłej.

W sieci pojawiło się już sporo komentarzy odnoszących się do całej sprawy. Jeden z nich zamieścił senator Krzysztof Brejza. W swoim wpisie na Twitterze polityk przypomniał, że w lutym 2021 roku interweniował w sprawie ciąż bliźniaczych. Pismo sygnalizujące zagrożenie dla tego typu ciąż w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego zaadresował do Ministerstwa Zdrowia.

Jak wskazywał, do momentu zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce, kiedy jeden z płodów bliźniaczych obumierał, pierwszą ciążę terminowano, by drugi płód mógł dalej prawidłowo się rozwijać, a ciężarna była bezpieczna.

W odpowiedzi resortu zdrowia stwierdzono, że zdarzało się, iż w takich przypadkach podejmowano decyzję o aborcji płodu z wadą letalną, najczęściej z taką jak bezmózgowie lub w przypadku tzw. płodu bezsercowego. Ale w każdym z takich przypadków decyzję podejmowano indywidualnie.

Na koniec resort podkreślił jednak jasno, że po zaostrzeniu prawa aborcyjnego, takie rozwiązanie nie wchodzi w grę. "Jaka była odpowiedź MZ? Rozłożenie rąk i przyznanie, że 'zmienił się stan prawny'" – podsumował w swoim wpisie Brejza.

– Jestem wstrząśnięty. Serce mi pęka. Przecież to było do przewidzenia. Pani Agnieszka jest kolejną kobietą, która padła ofiarą tej sadystycznej władzy – skomentował w rozmowie z naTemat.pl senator.

Brejza podkreślił również, że podobne uwagi i pytania skierował także do Zbigniewa Ziobry, ale Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że odpowiedź nie leży w kompetencji ministra sprawiedliwości.
Czytaj także: Nowe fakty ws. śmierci Izabeli z Pszczyny. Lekarze bali się oskarżeń o nielegalną aborcję