Czarne chmury nad PiS. Raport NIK to dopiero początek kłopotów partii Kaczyńskiego
Najwyższa Izba Kontroli potwierdziła medialne ustalenia na temat skali i zakresu ataków hakerskich na urządzenia NIK. Z pewnością pytań w tym zakresie będzie przybywać, a połączenie inwigilacji z problemami PiS związanymi z Polskim Ładem czy inflacją zwiastuje dalsze, pogłębiające się kłopoty obozu rządzącego.
Czytaj także: Co wiemy po konferencji NIK? Tak na najważniejsze pytania (nie) odpowiedzieli urzędnicy
Podczas konferencji przedstawiciele NIK przedstawili dwie kluczowe informacje. Od 23 marca 2020 roku do 23 stycznia 2022 roku odnotowano 7300 ataków na 545 urządzeń mobilnych. Kierownik biura bezpieczeństwa Grzegorz Marczak podejrzewa, że zainfekowane były 3 urządzenia należące do osób z najbliższego otoczenia Mariana Banasia.
Czytaj także: Banaś uderza w Kaczyńskiego. Złożył zawiadomienie do prokuratury
Chodzi nie tylko o dyrektorów i kontrolerów Izby, ale też syna Mariana Banasia, Jakuba. Miały być dwa nasilenia ataków. Chodziło o moment, gdy Izba ogłosiła, że zamierza skontrolować wybory kopertowe i gdy kończyła głośną kontrolę w Funduszu Sprawiedliwości.
Sporo pytań pozostaje bez odpowiedzi, ale jak czytamy w tekście Łukasza Rogojsza w gazeta.pl, serial z inwigilacją będzie trwać, bo pytań dotyczących działań partii Jarosława Kaczyńskiego w tym zakresie z pewnością będzie przybywać.
Jak czytamy, w każdej chwili możemy się dowiedzieć, że rząd PiS rękami polskich służb specjalnych inwigilował niezależną od siebie instytucję, jaką wciąż pozostaje NIK. Chodzi ponadto o instytucję, której zadaniem jest patrzenie władzy na ręce i upublicznianie jej nadużyć czy oszustw.
Z jednej strony Zjednoczona Prawica może się cieszyć, gdyż nie spadł na nią żaden poważny cios. Takim mogłaby być informacja, że za atakami na NIK stoi ten sam klient Pegasusa, który inwigilował prokurator Ewę Wrzosek, senatora Krzysztofa Brejzę czy lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka.
I problem NIK ma się ciągnąć za PiS tygodniami, a może nawet miesiącami. Gdyby scenariusz o inwigilacji Pegasusem NIK się potwierdził, rząd PiS mógłby zapomnieć o jakichkolwiek pieniądzach z Krajowego Planu Odbudowy i innych środkach z Unii Europejskiej, niezbędnych do zadowolenia własnego elektoratu przed wyborami zapowiadanymi wstępnie na 2023 rok.
Łukasz Rogojsz zwraca uwagę na fakt, że kilka godzin przed konferencją prasową NIK Radosław Sikorski powiedział w Polsat News, iż w Parlamencie Europejskim może powstać komisja śledcza, której celem będzie wyjaśnienie, jak rządy Polski i Węgier korzystały z Pegasusa. A znaczy to tylko jedno: Unia Europejska widzi problem i nie zamierza przymykać oczu na postępowanie Polski i Węgier.