Teleporady wyprowadzały chorych z równowagi. Teraz mogą być podstawą nocnej i świątecznej pomocy

Anna Kaczmarek
Ministerstwo Zdrowia szykuje rewolucję w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej. Dotychczasowy system mają zastąpić teleporady i ewentualne wizyty w centrach medycznych pomocy doraźnej. Centra będą czynne tylko do północy. Na razie to pilotaż i nowy system będzie działał w pięciu powiatach. Jeśli się sprawdzi - w całej Polsce.
Rewolucja w nocnej i świątecznej pomocy medycznej. Podstawą mają być teleporady i ewentualne wizyty w centrach pomocy doraźnej. Fot. Zofia i Marek Bazak/East News
Zastąpienie stacjonarnej wizyty teleporadą z założenia jest wygodne i dla pacjenta, i dla systemu. Jest szczególnie korzystne w przypadku pacjentów z chorobami przewlekłymi, kiedy potrzeba np. omówienia wyników laboratoryjnych, wypisania skierowania czy recepty. Choć nawet jeśli chodzi o przewlekle chorych, to doświadczenia pandemii pokazały, że oni również, co jakiś czas, powinni zgłaszać się na stacjonarną wizytę.

Tylko do północy

Niestety praktyka podczas pandemii pokazała również, że teleporady mogą być nadużywane. Resort zdrowia chyba nie wyciągnął wniosków z czasu kiedy np. niemowlę z wysoką gorączką było diagnozowane przez telefon. To smutne, że teraz pacjenci bez osłuchania, zmierzenia ciśnienia, czy zrobienia EKG będą diagnozowani i leczeni na odległość.


Oczywiście lekarz, pielęgniarka lub położna będą mogli skierować pacjenta do centrum medycznej pomocy doraźnej lub zalecić wezwanie pogotowia ratunkowego. Tylko czy kontakt telefoniczny pozwoli zawsze wychwycić tę konieczność? Nie wiadomo też, co obsługujący teleporady zrobią z pacjentem, który będzie potrzebował fizycznego kontaktu z lekarzem czy pilnego wykonania badań po godzinie 24.00.

Resort zdrowia w uzasadnieniu projektowanych zmian stwierdził, że praktyka pokazuje, iż pacjenci zwykle zgłaszają się do godziny 24.00 i dlatego ustalił, że centra będą czynne do tej godziny.

Centrum to nie SOR

Zakres działania centrów nie będzie wchodził w kompetencje szpitalnego oddziału ratunkowego, jeśli taki jest w danym powiecie.

Do centrów będzie można zgłosić się m.in. z urazem np. nieskomplikowanym złamaniem lub skręceniem czy zranieniem. W takiej placówce mają być do dyspozycji aparaty RTG i USG. Placówka ma mieć również umowę z laboratorium diagnostycznym, żeby możliwe było wykonanie podstawowych badań laboratoryjnych, które ewentualnie zleci lekarz. W centrum oprócz lekarza internisty czy lekarza rodzinnego będzie pracował też pediatra i ortopeda.

Centra medycznej pomocy doraźnej będą czynne od poniedziałku do piątku w godzinach między 18.00 a 24.00 oraz w soboty, niedziele i inne dni ustawowo wolne od pracy w godzinach od 8.00 do 24.00.

Pacjent będzie tam oczywiście musiał poczekać w kolejce. Jednak w rozporządzeniu zaznaczono, że czas oczekiwania nie może być dłuższy niż 4 godziny, a o tym jak długa jest kolejka dowiemy się dzwoniąc na platformę pierwszego kontaktu, która będzie udzielała wspomnianych teleporad. Jeśli nie skorzystamy z teleporady i od razu pojedziemy do centrum, to placówka nie będzie mogła nas odesłać - będzie zobligowana do udzielenia nam pomocy.

SORy znów przeżyją oblężenie?

Nocna i świąteczna pomoc łatała do tej pory dziury w systemie. Jeśli nie można było np. zapisać się do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej danego dnia, to po 18.00 zawsze można było skorzystać z tej formy pomocy. Co bardzo ważne, "wieczorynka” odciążyła też szpitalne oddziały ratunkowe, do których nie zgłaszali się już albo zgłaszali się dużo rzadziej, pacjenci z problemami, które nie zagrażają życiu czy znacznemu pogorszeniu zdrowia.

Choć trzeba też powiedzieć uczciwie, że nie każda "wieczorynka” posiadała dobre zaplecze i tak naprawdę gdy trzeba było wykonać podstawowe badania, to czasami nie pozostawało nic innego, jak zgłosić się na SOR. Tu centra pomocy doraźnej mogą mieć przewagę nad nocną i świąteczną pomocą lekarską, którą znamy.

Jeśli nowy systemu, po przejściu pilotażu, zostanie uznany przez resort zdrowia za dobry i będzie obowiązywał na terenie całego kraju, to mogą pojawić się kłopoty.

Do pilotażu wyznaczono powiaty, w których nie ma szpitali i tam centra pomocy doraźnej przejmą częściowo kompetencje SOR-ów. Jednak w powiatach gdzie takie SORy funkcjonują, można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że po godzinie 24.00, kiedy zamknięte będą już centra medyczne doraźnej pomocy, pacjenci zaczną zgłaszać się właśnie do SORów. Szczególnie, jeśli w centrach będą kolejki, to pacjenci zamiast w nich oczekiwać, po północy zjawią się w szpitalu. Będą też na pewno tacy, którzy zadzwonią po pogotowie, choć nie ma będzie takiej konieczności.