Sporting rozbity przez wychowanka Benfiki. Koncert w wykonaniu Manchesteru City

Maciej Piasecki
Pokaz wielkiej siły zaprezentowali piłkarze Manchesteru City w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. W wyjazdowym spotkaniu ze Sportingiem Lizbona rozbili przeciwnika aż 5:0 (4:0), niemal pieczętując awans przed rewanżem. Bohaterem był Bernardo Silva, autor dwóch goli i asysty - wychowanek Benfiki Lizbona.
Bernardo Silva zagrał kapitalny mecz przeciwko Sportingowi Lizbona. Jako wychowanek Benfiki, mógł triumfować. Fot. PATRICIA DE MELO MOREIRA/AFP/East News
Jeszcze zanim mecz na dobre się rozpoczął nie brakowało ciekawych historii dookoła pojedynku. Pep Guardiola ostatnich wizyt w Portugalii nie wspominał zbyt dobrze. W ostatnim finale Ligi Mistrzów na Estadio do Dragao w Porto Manchester City przegrał 0:1 z Chelsea Londyn.

Co więcej, rok wcześniej Anglicy odpadli na stadionie... Sportingu Lizbona. Citizens przegrali wówczas w mini-turnieju finałowym w okresie pandemii COVID-19 na Estádio José Alvalade 1:3 z Olympique Lyon w ćwierćfinale Champions League. Goście potrafili jednak odgonić koszmary z przeszłości tak właściwie w ciągu pierwszych 45 minut wtorkowego pojedynku. City wyprowadziło cztery zabójcze ciosy po których gospodarze mogli tylko ze smutkiem rozpoczynać grę od środka boiska.


Strzelanie dla gości w szóstej minucie rozpoczął Riyad Mahrez. Algierski piłkarz wykorzystał podanie Kevina De Bruyne, pakując piłkę do siatki z bliskiej odległości. Co ciekawe, obrońcy rywala zamiast próbować powstrzymać pomocnika, zajęci byli sygnalizacją pozycji spalonej. Sędzia początkowo dał się nabrać na zabieg gospodarzy, ale po weryfikacji VAR gol został uznany.

Cztery minuty po trafieniu na 1:0 swoją szansę miał John Stones. Obrońca City znalazł się w kontrze w polu karnym Sportingu, ale jego uderzenie głową minimalnie minęło światło bramki. Co jednak nie udało się obrońcy, wyszło pomocnikowi. Bernardo Silva w 17 minucie zaliczył kapitalne trafienie po rzucie rożnym. Portugalczyk, wychowanek Benfiki Lizbona, dopadł do piłki i uderzył po koźle, trafiają pod poprzeczkę bezradnego w tej sytuacji Antonio Adana. Zanim gospodarze otrząsnęli się na dobre, City zadało kolejne dwa uderzenia. W 31 minucie w pole karne bezkarnie wjechał Mahrez, nawinął dwóch obrońców, dośrodkował i Phil Foden przy bierności rywali, wpakował piłkę do siatki. Duży błąd popełnił w tej sytuacji stoper gospodarzy Sebastian Coates.

Do przerwy gospodarze dostali jeszcze raz po głowie od zespołu Guardioli. Ponownie sekwencja błędów defensywy Sportingu sprawiła, że Silva po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Raheem Sterling oderwał się od obrony, zagrał do Portugalczyka a ten trafił do siatki. Dodajmy, że piłka wpadła do bramki po nodze Goncalo Inacio, mocno ułatwiając zadanie rywalowi. Drugą część meczu mistrzowie Portugalii rozpoczęli od... kolejnego straconego gola. W 50 minucie hat-tricka skompletował Silva, tym razem kierując piłkę do siatki głową. Portugalczyk był jednak na pozycji spalonej, co zostało zweryfikowane przez system VAR.

Gospodarzom trudno było jednak wrócić do odpowiedniego rytmu z 0:4 na tablicy wyników. A City dalej robiło swoje. W 59 minucie kapitalnie zza pola karnego przymierzył Sterling, wyprowadzając lidera Premier League na pięciobramkowe prowadzenie. Pierwszy raz poważniej zakotłowało się pod bramką City w 62 minucie. Po rzucie wolnym kilku piłkarzy Sportingu próbowało znaleźć miejsce w polu karnym do uderzenia. Skończyło się jednak na skutecznej akcji w defensywie bloku kierowanego przez... innego z wychowanków Benfiki, Rubena Diasa. W formacji defensywnej gości wystąpił też jeszcze jeden z dzieci czerwonej części Lizbony, Joao Cancelo.

Warto odnotować, że zejście Silvy w 85 minucie zostało skwitowane przeraźliwymi gwizdami ze strony kibiców gospodarzy. Z jednej strony trudno się dziwić, z drugiej - dwa gole i asysta przy trafieniu Sterlinga, zasługiwało na oklaski. Rewanż w Manchesterze zaplanowany jest na 9 marca. Trudno się spodziewać, żeby mistrzowie Portugalii byli w stanie jakkolwiek zagrozić drużynie Guardioli. Do Anglii Sporting pojedzie jednak zmazać plamę z pierwszego pojedynku.

Sporting Lizbona - Manchester City 0:5 (0:4)
Bramki: Riyad Mahrez (7), Bernardo Silva (17, 44), Phil Foden (32), Raheem Sterling (59)

Czytaj także: Wreszcie wraca piłkarska Liga Mistrzów. Rozpoczyna się walka o ćwierćfinały rozgrywek

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut