Ci gracze chyba nigdy nie widzieli kobiety z bliska. Tak, Aloy z gry "Horizon" ma włosy na twarzy
- Aloy z "Horizon Forbidden West" ma nowy, lepiej oddający rzeczywistość wygląd. Detale w grze na konsoli PS5 są tak dopracowane, że na twarzy bohaterki widać nawet meszek.
- Na Twitterze część graczy wykazała się głupotą, narzekając na to, że postać z gry ma... brodę.
Zbyt pucołowata buzia
Rok temu, gdy światło dzienne ujrzały pierwsze urywki z gry "Horizon Forbidden West", czyli kontynuacji "Horizon Zero Dawn", grupa mężczyzn, którzy z dumą nazywają siebie graczami, ze złością zareagowała na wieść o tym, że wygląd głównej bohaterki, rudowłosej łuczniczki Aloy, uległ zmianie. Zmianie polegającej na tym, że postać wydoroślała i (uwaga!) ma bardziej pyzatą twarz niż w poprzedniej części.
Jak pisałam wcześniej w naTemat, wiedząc, jak działają nowe generacje kart i konsol, nawet nie pomyślałabym o tym, aby przyczepić się do czegokolwiek, co dotyczyłoby wizerunku Aloy. Dzięki ulepszonej technice facial motion capture uchwycona została nie tylko ekspresja dziewczyny, ale także drobny detal pod postacią jej podwójnego podbródka ujętego z żabiej perspektywy.
No właśnie, ten nieszczęsny podbródek, pyzate policzki i brak makijażu wstrząsnęły częścią graczy do tego stopnia, że w sieci pojawiły się przeróbki zdjęć Aloy, na których bohaterka przypomina raczej lalkę Barbie niż protagonistkę walczącą o przetrwanie w postapokaliptycznym świecie z plemionami i polowaniem na dinozauropodobne maszyny w tle.
Holenderskie studio Guerrilla Games odpowiadające za "Horizon" nie miało zamiaru tworzyć kolejnej gry powielającej archetyp białego protagonisty czy typowej femme fatale, która miałaby uwodzić męską publiczność swoim wyglądem. Aloy powstała po prostu na "nasze podobieństwo".
Samo zachowanie pewnych graczy świadczy o tym, jak krzywdzące jest ukazywanie bohaterek jako nieskalanych, ładnych buź. Wypaczają one bowiem obraz tego, jak w rzeczywistości wyglądają kobiety. Dziewczyny lub osoby inne płci nabawiają się przez to niepotrzebnych kompleksów, a chłopcy przyzwyczajają się do spaczonej wizji świata. Potem właśnie zbieramy żniwa w postaci sytuacji takiej jak ta, która w ostatnich dniach rozkręciła niemałą dyskusję na Twitterze.
Gracze mylą meszek z brodą
Przed premierą gry, którą zapowiedziano na 18 lutego, do sieci trafiły fotografie oraz screeny z gameplaya. Na grafikach z konsoli PS5 widzimy twarz Aloy udekorowaną piegami, workami pod oczami i (uwaga) rzadkim meszkiem widocznie zarysowującym się na linii jej żuchwy. Ot, zwykłe, drobne, jasne włoski. Większość ludzi takie ma. Co może być dla niektórych szokiem, kobiety także.
"Czy możecie mi wyjaśnić, dlaczego do cholery Aloy ma brodę?" – czytamy w jednym tweecie, pod którym ukazały się komentarze sugerujące, że to wszystko wina poprawności politycznej i ruchu bodypositive. Na szczęście wielu użytkowników portalu społecznościowego świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że większość ssaków (w tym gatunek homo sapiens) ma owłosienie.
"Powiedz mi, że nigdy nie byłeś tak blisko kobiety, nie mówiąc mi wcale, że nigdy nie byłeś tak blisko kobiety" – napisał youtuber Jesse Cox, odnosząc się do autorów wpisów o brodzie, którzy przejechali się na własnej głupocie i niewiedzy.
Bzdurne opinie dotyczące podwójnego podbródka i "brody" Aloy pojawiają się jak grzyby po deszczu, dlatego że od początku istnienia gier (zwłaszcza tych z animacją 3D) kobiety przedstawiano jako obiekty seksualne. Na pierwszym planie zwykle liczył się wygląd, a nie charakter postaci i jej rola w fabule.
Kanciaste cycki Lary Croft, które obecnie uchodzą za kultowe, w połączeniu z jej zachrypniętym głosem stały się dla wielu ludzi ze środowiska fantazją erotyczną. Bohaterka, mimo oczywistej seksualizacji ze strony graczy i twórców, była jedną z pierwszych, silnych kobiet, którymi można było zagrać. Na przestrzeni kolejnych gier z serii jej wygląd także ulegał zmianie. Im bardziej realistyczna się stawała, tym większe rodziło to obiekcje wśród fanów.
Przed premierą na "The Last of Us Part II" również wylał się hejt. A zaczęło się od niemałego przecieku, który zdradził przynajmniej jeden duży plot twist, jaki zaplanowali dla swoich graczy producenci z Naughty Dog (SPOILER: jedna z kluczowych dla fabuły postaci zostaje zabita).
Fanom nie spodobało się przedstawienie nowej bohaterki, której częściowo dotyczył ów przeciek. Chodziło oczywiście o Abby. Fani "The Last of Us" zaczęli deliberować nad seksualnością i tożsamością płciową postaci, sugerując na przykład, że jest ona osobą transpłciową ("wydedukowali" to na podstawie jej umięśnionej sylwetki).
Skoro dążymy do tego, by gry coraz lepiej oddawały rzeczywistość, to nie dziwmy się, jak zobaczymy postać z włosami na nogach, otwartymi porami czy zmarszczkami. Ludzie nie są doskonali, a gamedev powoli zaczyna to rozumieć.
Czy pryszcz na twarzy bohatera, w którego się wcielam, byłby w stanie zniechęcić mnie do dalszej gry? Nie. Z pewnością też nie rozpisywałabym się na jego temat w mediach społecznościowych ani nie doszukiwałabym się w nim jakiegoś ukrytego znaczenia. Pomyślałabym pewnie, że to niezły detal i tyle. Pryszcz jak pryszcz.
Czytaj także: https://natemat.pl/374689,diablo-2-resurrected-kultowa-gra-wraca-30-latkowie-biora-urlop-wywiad