"Mogą ponieść nerwy". Jak przy takim stole mogą wyglądać negocjacje? Były minister opowiada
Najpierw zobaczyliśmy długi stół. To białoruskie MSZ udostępniło zdjęcia. "Na Białorusi wszystko jest gotowe na negocjacje Rosji i Ukrainy. Czekamy na przyjazd delegacji" – podano.
Potem, na nielicznych zdjęciach, przy tym stole zobaczyliśmy uczestników rozmów. Po jednej Rosjan, po drugiej Ukraińców.
A potem przedstawicieli mediów wyproszono i świat zamarł w napięciu, oczekując na wynik spotkania.
Negocjacje na granicy z Białorusią
– Te negocjacje na początku będą miały charakter polityczny. Wojskowi zabiorą się do rozmów dopiero wtedy, kiedy będzie trzeba ustalać rzeczy bardziej techniczne, związane np. z zawieszeniem broni, czy z wymianą jeńców. Ale rozstrzygnięcie podstawowe to rzecz dla polityków – mówi w rozmowie z naTemat Janusz Onyszkiewicz, były szef MON i uczestnik obrad Okrągłego Stołu.
Zastrzega, że dziś możemy tylko spekulować i trudno przewidzieć, jak naprawdę te rozmowy przebiegają. – Na pewno start jest trudny, serdecznych uścisków i uśmiechów nie będzie. Choć może sobie podadzą ręce? To też nie jest dla mnie takie całkiem pewne – zastanawia się.
– Ale wygląda na to, że ze strony delegacji rosyjskiej szczebel negocjacji jest dość niski. Tego rodzaju negocjacje pewnie będą po prostu prezentacją stanowisk i na niczym się nie zakończą. Obie strony zapewne nie mają odpowiednich umocowań, żeby pójść dalej. Ale to, że Rosja w ogóle zgodziła się na te rozmowy, może świadczyć o tym, że sprawy nie idą tak gładko, jakby się Putinowi wydawało. Świadczyć może też o tym jego histeryczna reakcja w postaci postawienia w stan wysokiej gotowości sił jądrowych – dodaje.
Jak mogą wyglądać negocjacje
Według byłego ministra negocjacje mogą potrwać godzinę albo parę dni. – Obstawiałbym raczej, że będą krótkie, ale to nie oznacza, że będą ostatnie. Mam nadzieję, że Ukraińcy wytrzymają nacisk i po paru dniach pojawi się kolejna możliwość rozmów, tylko nieco innych i z większą elastycznością negocjacyjną, której dziś pewnie będzie brakowało – uważa.
Jak takie negocjacje w ogóle mogą wyglądać? W jakiej atmosferze? Można spodziewać, że jest na noże? Czy raczej spokojna dyplomacja?
– Gdyby tam byli wyłącznie dyplomaci, to pewnie utrzymaliby się w pewnych ramach. Ale tam są nie tylko dyplomaci. Polityków, wojskowych, mogą ponieść nerwy. Szkoda by było, gdyby tak się stało, ale tego nie można wykluczyć. Ale jeżeli tak się stanie, to będzie można to zrozumieć – mówi Janusz Onyszkiewicz.
Sam stół budzi duże emocje. Dopiero widzieliśmy długi stół, przy który Władimir Putin przyjmował m.in. prezydenta Francji.
Potem kolejny, również długi, przy którym rozmawiał z szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem.
A także jeszcze jeden – przy którym Putin instruował ministra obrony i szefa sztabu o gotowości jądrowej.
Teraz zobaczyliśmy stół na granicy z Białorusią.
Tu Janusz Onyszkiewicz przypomina rolę stołu i m.in. koreańskie negocjacje w Panmundżonie. – Stół stał dokładnie na granicy, w związku z tym każda ze stron siedziała u siebie. Jak Napoleon spotykał się z carem Aleksandrem I to spotkali się na rzece Niemen, na tratwie. Tu też mamy spotkanie na granicy. Nie ma rzeki. Pewnie trzeba zrobić jakąś kreskę na ziemi, żeby każda ze stron usiadła po swojej stronie – zauważa z przymrużeniem oka.
Ale podkreśla: – Stół w negocjacjach oczywiście ma znaczenie. Okrągły oznacza, że jest wiele stron w rozmowie i każda jest równoprawna. Co w przypadku historycznych rozmów Okrągłego Stołu było czystą fikcją. Ale zgodziliśmy się na nią i myślę, że na tej zgodzie dobrze wyszliśmy. To było najtrudniejsze negocjacje, z jakim miałem do czynienia.
Tyle że wtedy – jak podkreśla – była inna atmosfera niż teraz podczas inwazji Rosji na Ukrainę.
– Obie strony były podzielone wcześniejszymi doświadczeniami. Spotykaliśmy się ze stroną przeciwną na ławach oskarżonych albo przy stoliku prokuratorskim. Ale atmosfera była inna, bo zakładaliśmy, że strona przeciwna jednak idzie do tych rozmów z dobrą wolą, żeby nasze podstawowe postulaty poważnie potraktować i je wypełnić, np. dotyczące legalizacji Solidarności. Bez żadnego wahania podaliśmy sobie ręce, choć oczywiście nie było to spotkanie przyjaciół tylko spotkanie przeciwników – mówi.