Morderczy bój naszych rywali. Biało-Czerwoni już wiedzą, z kim zagrają w barażu o MŚ
Reprezentacja Szwecji zagra z Biało-Czerwonymi we wtorek 29 marca w Chorzowie decydujący bój o awans na mundial w Katarze. Trzy Korony, co wydaje się dobrą dla nas wiadomością, stoczyły zażarty bój z Czechami i wygrały po 120 minutach twardej walki 1:0 (0:0) po bramce Robina Quaisona. Biało-Czerwoni mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Trzy Korony czy praskie Lwy? Szwedzi i Czesi w czwartek zmierzyli się w półfinale barażowej rywalizacji o awans na mundial w Katarze. Obie ekipy nie były w stanie wygrać swoich grup, Szwedzi zajęli drugie miejsce za Hiszpanami, a Czechów wyprzedziły Belgia oraz Walia. Obie drużyny miały chrapkę na awans, ale na finał do Chorzowa i mecz z Polakami mogła pojechać tylko jedna.
Za faworytów uchodzili Szwedzi, bo nie dość, że grali na swojej Friends Arenie w Solnej, to jeszcze w czeskiej kadrze pojawiła się istna plaga kontuzji. Trener Jaroslav Silhavy stracił ośmiu podstawowych graczy, w tym znakomitego snajpera Patricka Schicka, który nie zdążył wyleczyć urazu. Za to Trzy Korony mają w ofensywie problemy bogactwa, a trener Janne Andersson musiał na ławce usadzić piłkarzy formatu Anthony'ego Elangi czy Robina Quaisona.
Na murawie szybko uwidoczniła się przewaga Szwedów, a w 7. minucie okazję na otworzenie wyniku miał Alexander Isak, ale zaraz Czesi przenieśli ciężar gry pod bramkę rywali. Groźnie uderzał Tomas Soucek, po chwili Jan Kuchta zdobył bramkę w zamieszaniu pod polem karnym rywali, ale sędzia Michael Oliver gola nie uznał, bo czeski snajper faulował rywala.
Nadspodziewanie dobrze radzili sobie czescy piłkarze ze Szwedami, strzelali z dystansu i raz po raz zatrudniali Robina Olsena. Na zaskoczonych wyglądali gospodarze, ale z każdą minutą odzyskiwali swój rytm gry i znów odważniej ruszyli przed siebie. Mogli prowadzić w tym meczu, ale w 29. minucie Dejan Kulusevski zmarnował kapitalną sytuację, posyłając piłkę obok czeskiej bramki.
Szwedzi nie zachwycali, grali twardo w defensywie i rozbijali akcje w środku pola, ale w ataku opierali się na indywidualnych popisach swoich gwiazd. A to mogło nie wystarczyć na walecznych i ambitnych Czechów, których skreślano przed meczem. Trzy Korony nie imponowały w ofensywie, jeszcze przed przerwą uderzenia próbował Emil Forsberg, ale też posłał piłkę obok bramki gości i do przerwy był remis 0:0.
Po zmianie stron Szwedzi przejęli kontrolę nad grą, atakowali raz za razem, ale nie potrafili celnie uderzyć na bramkę Tomasa Vaclika. Za to grali bardzo ostro i sędzia Michael Oliver musiał sięgnąć po kartki i nie żałował ich piłkarzom. Kolejne okazje zmarnowali Alexander Isak i Emil Forsberg. A w odpowiedzi dla gości bramkę powinien strzelić Tomas Soucek, jednak nieznacznie chybił.
Czas uciekał, do końca meczu został nieco ponad kwadrans, a Czesi świetnie radzili sobie na Friends Arenie z gospodarzami. Okazję w końcówce miał Mattias Svanberg, okazję zmarnował też Milan Havel i wciąż było 0:0. Klincz z obu stron sprawił, że angielski sędzia po 90. minutach walki dał piłkarzom chwilę wytchnienia i zarządził dogrywkę, czyli dodatkowe 30 minut walki.
Decydujący cios w końcu zadali Szwedzi, którzy wykorzystali błąd przyjezdnych w defensywie i 110. minucie objęli prowadzenie. Robin Quaison znakomicie wymienił podania z Aleksandrem Isakiem w polu karnym, by po zwrotnej od młokosa wpakować piłkę do czeskiej bramki obok bezradnego Tomasa Vaclika i dać awans Trzem Koronom.
Czesi walczyli jak lwy, ale nie dali rady Szwedom na ich terenie. Skandynawowie rozegrają więc 29 marca na Stadionie Śląskim w Chorzowie decydujący bój o awans na MŚ w Katarze z reprezentacją Polski. Ten pojedynek będzie rewanżem za starcie w finałach Euro 2020, które Szwedzi wygrali 3:2 w Sankt Petersburgu i wyrzucili nas za burtę turnieju.
Szwecja – Czechy 1:0 (0:0)
Bramka: Robin Quaison (110)
Żółte kartki: Joakim Nilsson, Viktor Claesson, Albin Ekdal - Tomas Holes, David Zima, Tomas Soucek, Ales Mateju
Sędziował: Michael Oliver (Anglia)
Widzów: ok. 50 000