Glik nie wytrzymał, mocna reakcja na obrzydliwy pomysł Królikowskiego. "Ciebie pop*****ło do końca?"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Antoni Królikowski postanowił wejść do świata sportów walki z przytupem i zapowiadał, że będzie się działo. Najpierw ogłosił powstanie federacji Royal Division, a później zdradził, po co mu taki biznes.
"Royal Division to przemoc, lecz przemoc kontrolowana. Bez karabinów, wybuchów i śmierci niewinnych ludzi. W Royal Division każdy gladiator będzie miał równe szanse, posiadając jedynie własne ręce i nogi do ataku oraz obrony, a także nieposkromioną wolę walki" - tłumaczył.
W sobotę przekroczył jednak wszystkie granice. We Wrocławiu odbyła się pierwsza konferencja przed galą, której właścicielem został znany aktor. Podczas wydarzenia zaprezentowano "walkę fake Putin vs fake Zełenski". I się zaczęło. Królikowski postanowił "dorobić" przy okazji inwazji Rosji na Ukrainę, co wydaje się nie tyle niesmaczne, co po prostu ohydne. Jak można wykorzystywać w ten sposób nieszczęście tysięcy ludzi i koszmar wojny?
Bardzo mocno zareagował na publikację aktora Kamil Glik, filar reprezentacji Polski, który skomentował pomysł Antoniego Królikowskiego w dosadny sposób. "Ciebie pop*****ło do końca idioto?" – napisał na Instagramie aktora i w mocnych słowach oddał swój stosunek do skandalicznej propozycji Royal Division. Celowo nie zamieszczamy posta federacji, a tylko screen komentarza, którego udzielił piłkarz. Nie chcemy w żaden sposób promować takiej patologii.
Piłkarz reprezentacji Polski bardzo mocno ocenił Królikowskiego również na Twitterze. W jednym z komentarzy napisał, że to "pop****ny debil". I ciężko mu nie przyznać racji, prawda?
Gdy aktorzyna stara się zarobić na tragedii ludzi, nasz piłkarz postanowił bezpośrednio włączyć się w akcję pomocy dla Ukrainy. Kupił specjalnie przystosowany ambulans, którym będzie można przewozić ciężko chore ukraińskie dzieci do polskich szpitali. "Pomysł mojej żony. Spodobał mi się natychmiast" – przyznał nasz zawodnik.
I tak właśnie trzeba działać. Brawo Kamil Glik!