Polska jak Skandynawia. "Odwilż" HBO Max to serial kryminalny, którym możemy chwalić się za granicą

Ola Gersz
05 kwietnia 2022, 10:08 • 1 minuta czytania
Zmagająca się ze śmiercią męża twarda policjantka, brutalne morderstwo młodej kobiety i zaginiony noworodek. Do tego mroczny klimat rodem ze skandynawskich kryminałów, Szczecin niczym Kopenhaga w "The Killing" i zdjęcia jak w najlepszych zagranicznych produkcjach. "Odwilż", pierwszy polski serial oryginalny HBO Max, zapowiada się na jeden z najlepszych seriali kryminalnych nad Wisłą.
Główną rolę w "Odwilży" gra Katarzyna Wajda Fot. HBO Max

Zagorzali fani seriali kryminalnych dobrze wiedzą jedną rzecz: bez gatunkowych kliszy i ogranych motywów nie obejdzie się nawet najlepszy tytuł. Musi być więc bohater – policjant lub policjantka, detektyw lub detektywka – złamany życiem, zmagający się z tragedią z przeszłości lub kłopotami rodzinnymi, który nie wie o istnieniu czegoś takiego, jak work-life balance. Do tego: wierny policyjny partner (najlepiej taki, z którym początkowo trudno się dogadać), społeczność, w której każdy jest podejrzany i sprawa kryminalna, która okazuje się być czymś zupełnie innym, niż się początkowo wydaje.

I tu, całe na biało, wchodzą skandynawskie seriale kryminalne. Seriale nordic noir których głównych atutem jest mroczna, gęsta i depresyjna atmosfera, szturmem wzięły (nie tylko) Europę i inspirują kryminały w innych zakątkach globu. Inspiracje mocno wyczuwalne były chociażby w znakomitym amerykańskim hicie HBO "Mare z Easttown", a teraz klimatowi rodem ze Skandynawii nie oparł się również Xawery Żuławski.

I to był strzał w dziesiątkę. Bo mimo że "Odwilż", pierwszy polski serial HBO Max, nie unika wspomnianych klisz, to jest jakościową petardą i zapowiada się na jeden z najlepszych kryminałów powstałych nad Wisłą.

Katarzyna Zawieja na tropie

Szczecin, przełom zimy i wiosny. W lodowatej wodzie na brzegu Odry znalezione zostaje ciało młodej kobiety. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Katarzyna Zawieja (Katarzyna Wajda), trzydziestokilkuletnia policjantka, która nie daje łatwo za wygraną i wierzy swojej intuicji, co nie przysparza jej popularności na komendzie. Szybko okazuje się, że w śledztwie nie chodzi wyłącznie o zabójstwo – niedługo przed śmiercią kobieta urodziła dziecko. Tylko Zawieja wierzy, że noworodek żyje.

Sprawa komplikuje się jednak coraz bardziej. Znaleziona kobieta okazuje się być córką prokuratora okręgowego Michała Strzeleckiego (Bogusław Linda) – mężczyzny, który z racji swojego zawodu nie narzeka na brak wrogów. Policja wierzy również, że mąż zamordowanej (Sebastian Fabijański) i jej najlepsza przyjaciółka Anka (Małgorzata Gorol) nie mówią całej prawdy. A śledczy wciąż odkrywają nowe, szokujące fakty...

Poszukiwania noworodka stają się dla głównej bohaterki impulsem do konfrontacji z własną trudną sytuacją życiową. Zawieja to bowiem nie tylko niezłomna i świetna policjantka, ale również od niedawna samotna matka, która nie może pogodzić się z zagadkową śmiercią swojego męża, również policjanta. Walka o zaginione dziecko okaże się dla Zawiei walką o samą siebie, a wspierać będą ją jej policyjny partner Krzysztof Trepa (Bartłomiej Kotschedoff) i załamany śmiercią syna teść (Andrzej Grabowski).

Szczecin jak Kopenhaga

Mimo że fabuła "Odwilży" nie wydaje się na piśmie oryginalna i zaskakująca, to zmieniamy zdanie, gdy włączamy pierwszy odcinek. Od pierwszej sceny wyraźnie widzimy, że najważniejszy w serialu Xawerego Żuławskiego jest klimat: mroczny, depresyjny, melancholijny, posępny. Ponure szczecińskie kamienice, obskurne uliczki, lodowata rzeka, mroczne, bezkresne lasy.

Nie bez znaczenia jest pora roku, w której dzieje się akcja serialu HBO Max. Przełom zimy i wiosny, tytułowa odwilż. Śnieg, deszcz, brak słońca, ciągłe zachmurzenie i długie noce. Pogoda – jak w każdym skandynawskim serialu kryminalnym: od "Mostu nad Sundem" po "Karppi" – jest jednym z głównych bohaterów "Odwilży" i to ona przede wszystkim buduje niepowtarzalny klimat. Takie seriale po prostu nie mogłyby dziać się w słoneczne lato i Żuławski dobrze o tym wie.

Zresztą reżyser doskonale wie, co robi. Już intro, w którym słyszymy smutny aż do szpiku kości głos Billie Eilish w utworze "when the party's over", sygnalizuje nam, że polski reżyser zamierza stworzyć serial na zagraniczną modłę. Taki, który chętnie włączą widzowie spoza Polski i którym będzie można chwalić się za granicą bez wstydu. I to się udaje.

Realizacja "Odwilży" jest więc bez perfekcyjna. Zdjęcia Tomasza Naumiuka, w których dominują przygaszone szarości i błękity, zasługują na niezliczone pochwały i laury. To one głównie budują markotny klimat "Odwilży", ale swoją zasługę ma również świetna muzyka Łukasza Targosza, jak i sam Szczecin – tutaj duszny, klaustrofobiczny, połykający ludzi jak czarna dziura.

Katarzyna Wajda wcale nie drewniana

Klimat klimatem, ale fabuła "Odwilży" również nie zawodzi. Mimo ogranych klisz i motywów scenariusz autorstwa Marty Szymanek obfituje w zaskakujące zwroty akcji i stopniowo odsłania kolejne warstwy. Nic nie jest takie jak się wydaje, a akcja zagęszcza się z kolejnymi policyjnymi odkryciami. Jak w najlepszych kryminałach – jest zawile i niejednoznacznie. Lepiej nikomu nie ufać, bo każdy może być w coś zawikłany, a i sama policja nie jest bez wad – jej honoru broni główna bohaterka, która nie spocznie, dopóki nie dojdzie do prawdy. Im dalej w las, tym mroczniej i bardziej niebezpiecznie.

Atutem serialu "Odwilż" jest również aktorstwo. Tutaj jednak nie obyło się bez kontrowersji, a zdania są podzielone. O co (kogo) chodzi? O Katarzynę Wajdę, która wciela się w Katarzynę Zawieję. Zdaniem wielu widzów aktorka jest drewniana i sztuczna, jednak trudno się z tym zgodzić.

Wajda w niczym nie ustępuje odtwórczyniom głównych roli w innych głośnych serialach kryminalnych, chociażby Magdalenie Różczce z "Rojst'97 czy Sarah Lund z duńskiego "The Killing". Jest twarda, nieustępliwa, działająca na przekór swoim przełożonym. Gdy wierzy, że ma rację w sprawie, zrobi wszystko, aby doprowadzić ją do końca. Nie ma czasu dla córki (typowy motyw w serialach nordic noir), ma cięty język, nie jest sympatyczna i nie łatwo nawiązać z nią kontakt. Oprócz tego jest osobą w żałobie, która nie przepracowała bolesnej straty – jest więc wycofana, zdystansowana i przygaszona.

Być może to właśnie introwertyczna osobowość Zawiei nie podoba się krytykującym bohaterkę widzom, jednak nie ma to za wiele wspólnego ze bardzo dobrą grą Wajdy, której można zarzucić jedynie jedną rzecz: momentami zbyt teatralne wypowiadanie kwestii. To jednak typowe dla polskich aktorów, co krytykowane jest przy okazji wielu polskich produkcji.

W "Odwilży" świetni są również partnerujący Wajdzie aktorzy: Bogusław Linda jako nieustępliwy i apodyktyczny prokurator oraz pogrążony w żałobie ojciec; Bartłomiej Kotschedoff w roli optymistycznego policyjnego partnera Zawiei, który jako jedyny potrafi z nią wytrzymać; Andrzej Grabowski, który nie umie poradzić sobie ze śmiercią syna czy Sebastian Fabijański jako mąż ofiary, któremu jednej nocy wali się cały świat. Szczególnie wyróżnia się jednak Cezary Łukaszewicz, złamany życiem kolega Zawiei z policji, którego łatwo znienawidzić, ale któremu nie sposób również nie współczuć.

Ale czy w ogóle warto włączyć "Odwilż" skoro nie wyróżnia się niczym niezwykłym na tle innych seriali kryminalnych? Jak najbardziej. To bowiem kryminał z najwyższej półki, który spokojnie mógłby powstać w Skandynawii i podbić Europę. A – co dobrze wiedzą fani nordic noir – to nie byle jaki komplement.

Czytaj także: https://natemat.pl/365069,kobiety-w-serialach-kryminalnych-6-tytulow-rojst-97-mare-z-easttown