Skoczkowie mają trenera, a PZN próbuje jakoś ratować twarz. "Prezes czasem ma rację"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Nowym trenerem polskich skoczków będzie Austriak Thomas Thurnbichler, 32-letni były skoczek, a ostatnio asystent w kadrze austriackiej u trenera Andreasa Widhölza. Jak przekazał we wtorek Polski Związek Narciarski, a wcześniej przekazały media w Austrii i nawet oficjalna strona Międzynarodowej Federacji Narciaskiej (FIS), to właśnie były zawodnik poprowadzi Biało-Czerwonych.
PZN znalazł więc następcę Michała Doleżala, ale wyboru dokonał w sposób, który może być wykorzystany jako jaskrawy przykład złego zarządzania i fatalnej komunikacji. Zewnętrznej i wewnętrznej. Czecha zwolniono za kulisami, nie informując o tym skoczków, dziennikarzy i kibiców. Zawodnicy poczuli się rozgoryczeni i w Planicy, na koniec sezonu, wyprali brudy przed kamerami. Związek reagował nerwowo, błąd naprawiał błędem, aż telenowela dobiegła końca.
Wiedzieliśmy, że przedstawiciele PZN rozmawiają z różnymi trenerami, ale nie dogadali się z Miką Kojonkoskim, Alexandrem Pointnerem (opowiedział o wszystkim dziennikarzom) czy Alexandrem Stöcklem. Wybór padł na Thomasa Thurnbichlera, który od dekady pracuje jako trener i który mimo młodego wieku ma ogromną wiedzę. Co ciekawe, prezes PZN Apoloniusz Tajner wygadał się dziennikarzom, że to Austriak będzie trenerem. Związek zdementował informację, aż do wtorku 4 kwietnia.
Co wiemy o nowym trenerze skoczków? Wystąpił tylko raz w zawodach Pucharu Świata jako zawodnik, choć uchodził za wielki talent. Skakał nawet w kadrze juniorów, a w drużynie miał Gregora Schlierenzauera czy Michaela Hayböcka. Umiejętności i zdrowia wystarczyło jednak tylko na zawody Pucharu Kontynentalnego. Austriak ma na koncie dwa złote medale MŚ juniorów i ciekawą przygodę ze skokami. Wszak Thomas Thurnbichler pochodzi z Innsbrucka, zimowej stolicy Austrii. I jeszcze jedno - jest o dwa lata młodszy od Kamila Stocha, o trzy od Piotra Żyły i tylko rok starszy od Dawida Kubackiego.
Nasi weterani ucieszą się z wyboru nowego trenera, bo będą mogli wrócić do pracy po sezonie. – Nie mieliśmy żadnych konkretów: trenera nie będziecie mieli, kiedyś przyjdzie. Jesteśmy przyzwyczajeni, że po Planicy zaczynamy przygotowania do nowego sezonu, a tutaj nikt nic nie wiedział – mówił niedawno Dawid Kubacki, jeden z liderów kadry skoczków, która znalazła się w konflikcie z władzami Polskiego Związku Narciarskiego.
Przedstawiciele PZN, sobie tylko znanym sposobem, namówili Austriaka by zmierzył się z językiem polskim. I trzeba powiedzieć, że wyszło całkiem nieźle. "W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie" - mówi nowy trener Biało-Czerwonych na koniec nagrania, a później obiecuje, że w przyszłości będzie mówił po polsku jeszcze lepiej. Jeżeli w takim tempie zajmie się formą skoczków, to chyba możemy spać spokojnie.