Czy leci z nami pilot? Czyli jak instytucje państwowe niszczą zaufanie do testów przeciw COVID-19
Nie trzeba być ekspertem od komunikacji lub public relations, żeby wiedzieć, że środowiska sceptyków pandemii czy antyszczepionkowców wykorzystają wszelkie wypowiedzi czy publikacje osób publicznych lub instytucji, które mogą być argumentem na potwierdzenie ich teorii.
Ostatnia publikacja przygotowana przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji z zaleceniami dotyczącymi testowania, to woda na młyn dla tych, którzy twierdzą, że pandemia to jeden wielki spisek, koronawirus nie istnieje, a testowanie w kierunku covid i obostrzenia nie miały sensu.
Chodzi o opublikowane 28 marca "Zalecenia postępowania diagnostycznego w sytuacji zmniejszenia zagrożenia epidemicznego związanego z COVID-19". Dokument znalazł się także na stronach Narodowego Funduszu Zdrowia.
To właśnie wtedy zdjęto obowiązek noszenia maseczek w zamkniętych miejscach publicznych. A od 1 kwietnia zniesiono też finansowanie powszechnego testowania w aptekach i punktach wymazowych. Teraz test antygenowy wykonać może lekarz podstawowej opieki zdrowotnej. Można też kupić go samemu w aptece.
Bez rutynowego kierowania na testy
Jeden z punktów zaleceń AOTMiT z 28 marca mówi o tym, że nie zaleca się już rutynowego testowania w kierunku SARS-CoV-2 pacjentów bezobjawowych przed wizytą w punkcie podstawowej opieki zdrowotnej oraz planową lub nagłą hospitalizacją. Uzasadnieniem miały być dane odwołujące się do ośmiu publikacji naukowych.
Jak napisała Agencja: "Trafność diagnostyczna zarówno testów antygenowych, jak i genetycznych u pacjentów bezobjawowych jest niższa niż u pacjentów objawowych – wysoki odsetek wyników fałszywych:
- przy niskim rozpowszechnieniu choroby (1 proc.) - odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 85-91 proc. dla testów PCR; 53-63 proc. dla testów antygenowych;
- przy wysokim rozpowszechnieniu choroby (10 proc.) - odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 34-66 proc. dla testów PCR; 87-91 proc. dla testów antygenowych".
Omyłka AOTMiT
Po kilku dniach, Agencja postanowiła "sprostować" poprzednie zalecenia. Jak tłumaczy, ma to związek "z otrzymanymi uwagami oraz publikacjami prasowymi odnoszącymi się do treści Zaleceń (...)".
W poniedziałek (11 kwietnia) AOTMIT zamieścił Komunikat Komitetu Sterującego ds. Zaleceń w COVID-19 AOTMiT, w którym prostuje dane przyznając się do "omyłki".
Jednocześnie Komitet Sterujący podtrzymał merytoryczną treść zaleceń sformułowanych w dokumencie i nie zaleca rutynowego testowania w kierunku SARS-CoV-2 pacjentów bezobjawowych przed wizytą w POZ oraz planową lub nagłą hospitalizacją.”
Jednak zmienił nieco uzasadnienie dodając sformułowanie "wzrost ryzyka" uzyskania wyników fałszywie dodatnich.
Jednocześnie przyznaje, że w wersji zaleceń z 22 marca 2022 r. "omyłka dotyczyła prawdopodobieństwa wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu".
Jak dodaje AOTMiT, "wynik ten, w kontekście aktualnej sytuacji epidemicznej niskiego rozpowszechnienia choroby, pozostaje bez wpływu na meritum zaleceń".
Dodano także zapis, że "konsultanci merytoryczni nie weryfikowali obliczeń własnych Agencji."
Wersja danych dotyczących skuteczności testów po korekcie brzmi więc:
- "przy niskim rozpowszechnieniu choroby (1 proc.) odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 26-56 proc. dla testów genetycznych; 53-63 proc. dla testów antygenowych;
- przy wysokim rozpowszechnieniu choroby (10 proc.) - odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 3-10 proc. dla testów genetycznych; 9-13 proc. dla testów antygenowych".
Jednak odniesień do prac naukowych już brak.
Omyłka z istotnymi skutkami
Poprzedniej wersji zaleceń nie ma już też na stronie NFZ.
Jednak "Internet nie zapomina", a "omyłka" ta może nas dużo kosztować jako społeczeństwo.
Poprzednia wersja zaleceń stała się bowiem pożywką dla środowisk sceptyków pandemii. M.in. lekarz Paweł Basiukiewicz, znany z krytyki państwowej strategii walki z pandemią COVID-19, w poście zamieścił zrzut ekranu z publikacji na stronach NFZ.
Środowiska antyszczepionkowe i negujące istnienie pandemii szeroko cytowały w Internecie zalecenia skupiając się na błędnej tezie, iż 90 proc. testów pozytywnych, to fałszywe wyniki.
Taki komunikat podany wprost, faktycznie może wywołać spore wątpliwości i spowodować brak zaufania do wiarygodności testów, szczepień, czy w ogóle informacji o pandemii.
Tym bardziej, że dane firmowały rządowe instytucje, gdzie takie pomysłki nie powinny mieć miejsca. Osoba publikująca taki komunikat nawet "na logikę" nie wyłapała, że dane zawarte w uzasadnieniu wydają się cokolwiek dziwne.
Eksperci zaskoczeni
Wątpliwości, co do danych w pierwotnej wersji zaleceń pojawiły się oczywiście po stronie ekspertów zajmujących się COVID-19.
Także prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie skomentowała publikację na swoim profilu na Facebooku. Przeanalizowała i oddniosła się do ośmiu publikacji naukowych, do których odwoływali się autorzy dokumentu AOTMiT.
Spodziewałam się, że tak poważna instytucja rządowa będzie upubliczniała rzetelne i sprawdzone dane. Natomiast ten dokument, który ukazał się online i mówił o bardzo wysokim odsetku wyników fałszywie pozytywnych podczas wykrywania COVID-19, był dla mnie ogromnym zskoczeniem. Skłoniło mnie to do sprawdzenia tych liczb, tym bardziej, że eksperci Agencji powołali się na osiem publikacji.
Wyniki tej analizy okazały się bardzo istotne.
- Sprawdziłam każdą z nich i nie znalazłam tam takich danych, którymi można byłoby te wyliczenia uzasadnić – mówi w rozmowie z NaTemat prof. A. Szuster-Ciesielska.
Jak dodaje, pojawiło się sprostowanie, które ukazało rażącą różnicę pomiędzy "starymi” a nowymi danymi dotyczącym odsetka wyników fałszywie pozytywnych, a AOTMiT tłumaczył to omyłką w obliczeniach.
Uważam, że na tym poziomie do takich pomyłek obliczeniowych nie powinno dochodzić. Takie działania rządowej agencji poważnie nadwyrężają jej wiarygodność.
Jak ocenia ekspertka, bardzo dobrze, że sprostowanie się ukazało.
- Ale jeszcze lepiej byłoby, gdyby podane zostały w nim dokładniejsze wyliczenia lub powołanie na źródła, które ktoś mógłby ponownie zweryfikować – dodaje.
Nie rezygnować z powszechnego testowania
Wątpliwości prof. A. Szuster-Cisielskiej budzą też sama rekomendacje, bo jak podkreśla koronawirus nadal krąży i powszechne testowanie jest potrzebne.
Rekomendacje, które przedstawiła Agencja, czyli brak powszechnego testowania nie do końca są dobre. Uważam, że obowiązkowe testowanie powinno być zachowane przynajmniej w przypadku przyjmowania pacjentów do szpitala. Trudno mi jest sobie wyobrazić, że na jednej sali szpitala onkologicznego leżą osoby niezakażone i zakażone koronawirusem.
Jak podkreśla, jest też wiele rozsądnych osób, które przed wizytą, np. u starszych członków rodziny, chciałoby się przetestować. Teraz muszą pokryć koszt zakupu testu z własnej kieszeni.
- Może testy powinny być tylko częściowo odpłatne, aby zachęcić do testowania? - wskazuje ekspertka.
Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji oraz Narodowy Fundusz Zdrowia o "omyłkową" publikację i o odpowiedzialność za taką wpadkę. Jednak do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi z żadnej z tych instytucji.
Czytaj także: https://natemat.pl/zdrowie/406306,gdzie-bezplatnie-wykonac-test-w-kierunku-covid-19-ministerstwo-ma-projekt