"Miejmy nadzieję, że nie jest za późno". Czyli jak PiS stoi w rozkroku przed wyborami we Francji
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- 24 kwietnia we Francji odbywa się II tura wyborów prezydenckich. Ostatnie sondaże dają większe szanse na zwycięstwo obecnemu prezydentowi.
- Jak powinien zachować się rząd PiS, gdy Emmanuel Macron wygra? Jak mogą ułożyć się relacje z Francją?
- – Mam wrażenie, że rządzący Polską kompletnie się w polityce zagranicznej pogubili – ocenia prezes ISP.
Eksperci i politycy opozycji nie zostawiają na PiS suchej nitki za to, jak polska dyplomacja i czołowi politycy rządu zachowywali się ostatnio wobec Francji, Emmanuela Macrona i wyborów w tym kraju. Nie mówiąc o wcześniejszym brataniu się z Marine Le Pen, zapraszaniu do Warszawy i okazywaniu jej wsparcia.
Odbiór takich zachowań w Polsce i za granicą był jednoznaczny.
– Oceniam to jako zupełnie niepotrzebne, nie tylko w płaszczyźnie europejskiej, ale również niemające większego sensu na płaszczyźnie krajowej. Nie sądzę, żeby popieranie pani Le Pen było jakimś czynnikiem budującym słupki dla PiS. A że wybory wygra Macron to chyba nawet Kaczyński i Morawiecki nie mają wątpliwości. Będą musieli połknąć tę żabę – mówi naTemat Jan Wojciech Piekarski, były ambasador RP m.in. w Belgii, Luksemburgu, Izraelu, b. szef Protokołu Dyplomatycznego MSZ, wykładowca i autor podręczników z zakresu protokołu dyplomatycznego.
Dr. Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych: – Mam wrażenie, że rządzący Polską kompletnie się w polityce zagranicznej pogubili. Uznali, że dla Polski groźniejszy jest Macron krytykujący stan polskiej demokracji i osobiście premiera niż prorosyjska, finansowana przez Kreml kandydatka skrajnej prawicy. To jest kompletna porażka dyplomatyczna.
Morawiecki kontra Macron
Przypomnijmy, pierwszą turę wyborów prezydenckich Emmanuel Macron wygrał niewielką przewagą. Tuż przed głosowaniem doszło do starcia z premierem Morawieckim, które odbiło się echem w całej Europie i stało się rysą w relacjach na linii Warszawa-Paryż.
– Panie prezydencie Macron, ile razy negocjował pan z Putinem. Czy osiągnął coś pan? Ze zbrodniarzami nie ma co negocjować – zwrócił się do niego szef polskiego rządu. Słowa te odebrano jako jednoznaczne poparcie dla Le Pen. Macron zarzucił potem Morawieckiemu ingerowanie we francuską kampanię, a w wywiadzie dla dziennika "Le Parisien" nazwał go "skrajnie prawicowym antysemitą".
– Mam nadzieję, że podobne ataki nie nastąpią przed II turą i że polskie władze znajdą sposób na wycofanie się z tej fatalnej sytuacji po wyborach, które – wszyscy mamy nadzieję – wygra jednak kandydat proeuropejski, a nie kandydatka prokremlowska – mówi Jacek Kucharczyk.
Nie zna drugiego takiego kraju, który przed wyborami we Francji tak by się zachował: – Nawet Orban jest na tyle sprytny, żeby siedzieć cicho. Atak Morawieckiego uważam za niewybaczalny. Robienie Le Pen prezentu przez atakowanie Macrona to było absolutnie skandaliczne zachowanie ze strony premiera – uważa.
Zwolennicy Le Pen mogli się jednak rozczarować ostatnimi sondażami. Oczywiście, wszystko może się zdarzyć, ale przed II turą Macron coraz bardziej zwiększał dystans, a wszystkie badania i opinie ekspertów z ostatnich dni wskazywały, że właśnie on ma większe szanse na zwycięstwo. Do tego doszła debata prezydencka, którą w ocenie opinii publicznej prezydent Francji wygrał.
Czytaj także: Kto wygra wybory prezydenckie we Francji? Sondaże jednoznacznie wskazują zwycięzcę
I można mieć wrażenie, że PiS nagle wobec Francji znalazł się w dziwnym rozkroku.
"Nie wycofali się z poparcia dla Le Pen"
– Na pewno PiS jest w rozkroku. Premier Morawiecki wyraźnie stanął po stronie Le Pen, nie tylko atakując Macrona, ale podtrzymując chęć budowy relacji z ugrupowaniem, które było uczestnikiem szczytu warszawskiego, potem madryckiego, a wcześniej osobiście się z nią spotykał. Uważam, że posunął się zdecydowanie za daleko. Część polityków PiS to zauważyła, dziś głośno na ten temat się nie wypowiadają. Mówią: Nie mamy faworyta, czekamy na wynik wyborów. To w zasadzie wotum nieufności wobec tak daleko idącego poparcia, a jednocześnie wydaje się słabnącego scenariusza realnego zwycięstwa Marine Le Pen – wskazuje europoseł PO Andrzej Halicki.
– W tej chwili jest trochę rozkrok. Nie wycofali się oficjalnie z poparcia dla Le Pen, ale póki co przynajmniej milczą. To cisza, która nie jest optymalna, ale lepsze to niż kolejny atak na Macrona, który byłby już zupełnym samobójstwem dla polskiej pozycji w Europie. Robić sobie wroga z drugiego najważniejszego kraju w UE w sytuacji wojennego kryzysu i zagrożenia ze strony Rosji? To jest kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie – uważa Jacek Kucharczyk.
Prezes ISP nie wyobraża sobie, by politycy PiS siedzieli teraz w swoich gabinetach i zastanawiali się, co zrobić w sprawie Francji.
– To ludzie, którzy mimo różnych porażek i krytyki mają ogromne poczucie zadowolenia z tego, co robią i wydaje im się, że są bardzo wspaniali, tylko cały świat tego nie dostrzega. Nie sądzę, żeby taka autorefleksja dotycząca Francji w tej chwili następowała – komentuje.
Co o wyborach we Francji mówią w PiS
Faktycznie, tuż przed niedzielnymi wyborami w PiS niewiele słychać głosów na temat francuskich wyborów. A jeśli już, nie okazywali swoich preferencji.
– Ktokolwiek nie rządziłby we Francji, to będzie miał prorosyjską skazę. Marcon jest prorosyjski w czynach, a pani Le Pen w słowach. W tej kwestii jest między nimi remis – stwierdził na przykład Jacek Saryusz-Wolski, europoseł PiS.
Były szef MSZ Witold Waszczykowski w Tv Trwam: – Oskarżają się, kto jest bardziej prorosyjski. No dobrze: pani Le Pen mówi, a Macron działał prorosyjsko, więc trudno zakładać, że w Europie Zachodniej coś się zmieni.
– To kwestia wyboru Francuzów. My w to nie wnikamy. Tak jak my nie chcielibyśmy, aby ktokolwiek nam coś ustawiał, tak samo my nie chcemy ani komentować, ani czegokolwiek sugerować. Taka będzie Francja, jaką wybiorą Francuzi. Każdą Francję przyjmiemy z przyjemnością – komentuje w rozmowie z naTemat prof. Karol Karski, europoseł PiS. Nie ma poczucia, że wypowiedzi Mateusza Morawieckiego sugerowały poparcie dla Le Pen. – Ja tego tak nie rozumiałem. Bardzo dobrze oceniam też współpracę z Francją i prezydentem Macronem do tej pory – mówi.
Co, jeśli Macron wygra
Załóżmy zatem, że Macron wygra. Co powinien zrobić rząd PiS? – Powiem najkrócej. Do wyborów milczeć, uszanować ciszę wyborczą, a po wyborach złożyć gratulacje Macronowi. Teraz już nie ma co zabierać głosu. Tym bardziej, by nie zostało to odczytane jako kolejna ingerencja w wybory w innym kraju – mówi Jan Wojciech Piekarski.
Gratulacje musi złożyć i zapewne to zrobi pan prezydent. To on jest bezpośrednim odpowiednikiem prezydenta Macrona, (choć Morawiecki też jest partnerem Macrona - w Radzie Europejskiej). Poza tym prezydent nie jest "umoczony" w tę grę Morawieckiego i Kaczyńskiego między Le Penn i Macronem. Pan prezydent będzie miał czyste papiery jako członek Trójkąta Weimarskiego.
Jacek Kucharczyk uważa, że rząd PiS powinien być pierwszym, który złoży Macronowi gratulacje.
– Powinien spróbować zatrzeć to fatalne wrażenie, bo Polska potrzebuje współpracy i Francji, i Niemiec, w obecnie niezwykle trudnej sytuacji. Przede wszystkim to oczywiście Duda powinien złożyć gratulacje, jednak Morawiecki też powinien zrobić tzw. 'U-turn' i pogratulować zwycięzcy oraz zerwać wszystkie kontakty z panią Le Pen. To może nie być łatwe, ale to leży w polskim interesie narodowym. Polska dyplomacja powinna wykonać taki manewr, wyciągając również wnioski z tego, co działo się po wyborze Bidena i przegranej Trumpa – przypomina.
Sprawa Bidena vs. sprawa Macrona
Wszyscy pamiętamy, jak wtedy było. Jak długo czekaliśmy na gratulacje polskich władz na nowego prezydenta USA, na którego rząd PiS w wyborach nie stawiał.
– Wtedy to była fatalna polityka obrażania się na naszego najważniejszego sojusznika, gdy Duda nie pogratulował od razu Bidenowi, a rząd PiS pokazywał, że stawiał na Trumpa. Po wybuchu wojny udało się trochę zatrzeć tamto wrażenie i obecnie nie widać złej krwi między Bidenem i Dudą. Wręcz przeciwnie, Duda nagle wyrósł na tym, że dla Amerykanów stał się głównym partnerem, trochę z pominięciem polskiego rządu. To pokazuje, że zawodowi dyplomaci, politycy, potrafią o pewnych urazach przynajmniej oficjalnie zapominać. W przypadku Francji również powinniśmy dążyć do tego, by zatrzeć fatalne wrażenie sprzed pierwszej tury oraz skończyć z popieraniem wrogów Europy i sojuszników Kremla, takich jak Le Pen – uważa szef ISP.
Andrzej Halicki mówi wprost, że to, co dzieje się teraz z Francją, to powtórka z rozrywki.
– Najpierw był entuzjazm przy konfrontacyjnych ruchach Trumpa i budowanie przekazu, że to jest przyszły sojusz Polski, że będziemy silnym partnerem. Potem brak gratulacji dla Joe Bidena i ostentacyjne czekanie na rewizję wyniku wyborów. To było wręcz żenujące. Teraz jest Francja. Jeśli Macron wygra, to byłby trzeci taki kurs na konfrontację, który nie przynosi żadnych korzyści: ani politycznych, ani gospodarczych, ani bezpieczeństwa. Właściwie można powiedzieć, że to taki kurs na ścianę – zauważa polityk PO.
Cały czas zakładając, że Macron wygra, można pytać, po co drugi raz nam to było.
– Zdumiewające, że premier tego nie zrozumiał i nie wyciągnął wniosków. Miejmy nadzieję, że nie jest za późno. Ale słowa Macrona na temat premiera pokazują, że nawet jeśli oficjalnie będzie "Forgive and Forget" to myślę, że będzie nam ciężko wznowić przyjazne stosunki z Francją. Morawiecki i Kaczyński, który też brylował z Le Pen na spotkaniach, strasznie dużo napsuli w relacjach między naszymi krajami – uważa dr Jacek Kucharczyk.
Czy może nas czekać również to, co działo się z Bidenem, gdy długo czekaliśmy na gratulacje dla niego od Andrzeja Dudy? – Nie. Myślę, że w tym przypadku prezydent Duda, który zresztą miał kontakty osobiste z Macronem, nie będzie zwlekał z gratulacjami. Trudno powiedzieć, jaką one będą miały temperaturę, ale na pewno takie gratulacje są wskazane. Bez żadnej, zbędnej zwłoki – mówi Jan Wojciech Piekarski.
A jeśli wygra Le Pen?
Zwycięstwo Le Pen raczej mało kto już zakłada. Ale, jak podaje Reuters, na Zachodzie jest strach, że nagle może nastąpić nieoczekiwany zwrot akcji, jak w przypadku Brexitu czy wygranej Donalda Trumpa w USA.
A zatem, co jeśli jakimś cudem to liderka Zjednoczenia Narodowego jednak dojdzie do władzy? Co wtedy? Jakiej reakcji rządzących w Polsce moglibyśmy się spodziewać?
– To byłaby wielka tragedia dla Europy i dla Polski. To byłby cios w nasze narodowe bezpieczeństwo i interesy. Gorszego trudno sobie wyobrazić w tej chwili. Pomysł, że Morawiecki i Kaczyński swoim urokiem sprawiliby, że Le Pen porzuci Putina dla Kaczyńskiego, jest bardzo mało prawdopodobny – mówi dr Kucharczyk.
– Myślę, że pospieszyliby z gratulacjami. Ale mam nadzieję, że mieliby na tyle rozsądku, by autentycznej euforii nie było. Chyba najwyższy czas wiedzieć, kto jest naszym sojusznikiem, a kto przeciwnikiem w UE – dodaje.