Kosmiczny rekord Bayernu Monachium. Lewandowski i spółka znów odarli Borussię z marzeń
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Bayern Monachium z Borussią Dortmund od dekad walczą o prymat w Bundeslidze i obie rozdają karty w walce o mistrzostwo Niemiec. Choć w ostatniej dekadzie ta reguła uległa znaczącej modyfikacji, bo passa zwycięstw Die Roten w krajowych rozgrywkach ciągnie się od dziewięciu lat.
W sobotę na Allianz Arenie mistrzowie mogli po raz kolejny ograć swoich wielkich rywali i przypieczętować rekordowy, dziesiąty z rzędu tytuł mistrzów kraju. Tej sztuki nie dokonała dotąd żadna drużyna w czołowych pięciu ligach Starego Kontynentu.
Ścigająca faworytów ekipa BVB miała przed spotkaniem dziewięć punktów straty, a gdyby tak grała regularnie i unikała wpadek, mogła już w marcu wyprzedzić Bawarczyków.
Borussia jednak rozdaje wiosną punkty bardzo regularnie i z pewnością nie była faworytem sobotniego Klassikera. Dortmundczycy mają dziurawą obronę, mają problem z gotującym się do transferu Erlingiem Haalandem i z pewnością kończący się sezon nie jest dla nich udany.
Na murawie lepszy początek zanotowali piłkarze gości, którzy zaatakowali wysoko i szukali okazji do otworzenia wyniku. Ale to nie przełożyło się na wynik, bo choć BVB świetnie rozpoczęła zawody, to po kwadransie bramkę na 1:0 fetowali Bawarczycy.
A wszystko dzięki cudownej bramce Serge'a Gnabry'ego, który wykorzystał wybijaną przez rywali po rzucie rożnym piłkę. Odbił ją kolanem i bez namysłu kropnął pod poprzeczkę bramki gości.
Borussia dostała bolesny cios, a kwadrans później było już 2:0. Skontrowali Bawarczycy w sposób książkowy, piłkę dostał Serge Gnabry i płaskim strzałem podwyższył wynik. Do akcji wszedł jednak VAR, okazało się, że na pozycji spalonej był Kingsley Coman i bramkę anulowano.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze. W 34. minucie koszmarnie pomylił się przed własną bramką Dan-Axel Zagadou, dograł do Thomasa Müllera, a ten zaraz podaniem uruchomił Roberta Lewandowskiego, który z zimną krwią pokonał golkipera Borussii.
Do przerwy Bawarczycy mieli więc pewne prowadzenie i pewnie zmierzali po dziesiąty z rzędu tytuł mistrzów Niemiec. Ale to nie był koniec emocji, bo piłkarze Borussii nie zamierzali być chłopcem do bicia, choć w szlagierze musieli sobie w sobotę radzić bez dziesięciu kluczowych zawodników.
Wyszli jednak na drugą połowę nastawieni bojowo i ruszyli do odrabiania strat. I co najważniejsze, udało im się zaskoczyć rywali.
W 50. minucie gry znakomite podanie w pole karne dostał Marco Reus, a Joshua Kimmich spóźnił się z interwencją i wyciął kolegę z kadry równo z trawą. Sędzia Daniel Siebert wskazał na "wapno", a pewnym strzałem z jedenastu metrów popisał się Emre Can.
Borussia miała jeszcze nadzieję na uratowanie meczu, choć na Allianz Arenie nie potrafiła wygrać spotkania od 2014 roku. Ale atakowała i chciała chociaż wyrównać.
Wydawało się, że będzie blisko w 60. minucie, bo Jude Bellingham uciekł rywalom wzdłuż linii końcowej boiska. Faulował go wślizgiem Benjamin Pavard, sędzia skorzystał z powrótki VAR i... przekazał zawodnikom, że rzutu karnego nie będzie.
Ta krzywdząca decyzja mogła mieć wpływ na wynik meczu. Dlaczego sędzia Daniel Siebert nie podyktował rzutu karnego? To wie już chyba tylko on sam, Francuz ewidentnie faulował rywala.
Bayern Monachium próbował odpowiedzieć, a w 70. minucie okazję miał Robert Lewandowski, który tym razem uderzył za lekko i Marwin Hitz pewnie złapał piłkę. Borussia Dortmund odpowiedziała dwoma znakomitymi okazjami Erlinga Haalanda, który w 81. minucie powinien wyrównać wynik.
Norweg dostał piłkę za plecy obrońców, wyszedł na pozycję i uderzył wysoko ponad bramką Manuela Neuera. Erling Haaland wiosną niestety nie ma formy, jeszcze kilka tygodni temu to byłby pewny gol dla BVB.
Niewykorzystane okazje zemściły się na dortmundczykach bardzo szybko. W 83. minucie rezerwowy Jamal Musiala wykorzystał zamieszanie przed bramką gości, zgrał piłkę z Marcelem Sabitzerem i wpakował ją do bramki rywali z wielkim spokojem. Mecz był rozstrzygnięty, Bayern nie mógł przegrać z tym rywalem i w takich warunkach kolejnego Klassikera.
W doliczonym czasie gry boisko opuścił "Lewy", który swoje zadanie wykonał, a trener Julian Nagelsmann dał pograć w historycznym meczu zmiennikom. Tuż przed wielką fetą, która rozpoczęła się po końcowym gwizdku sędziego. Dlaczego?
Piłkarze Bayernu Monachium dokonali rzeczy niebywałej, wygrali mistrzostwo Niemiec po raz dziesiąty z rzędu, do tego bijąc w bezpośrednim starciu o tytuł odwiecznych rywali z Borussii Dortmund.
Dotąd żadna ekipa w Niemczech, ale też żadna w czołowych ligach Europy i świata, nie potrafiła osiągnąć tak niebywałej serii. Die Roten siedzą na tronie od dekady i niewiele wskazuje, by wreszcie znalazł się w Bundeslidze śmiałek, który zdetronizuje mistrzów.