Rząd Morawieckiego ignoruje pomoc finansową z UE. "To się po prostu w głowie nie mieści"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.
- Sejm głosami PiS powołał członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa
- Andrzej Halicki w rozmowie z naTemat ostrzega, że Polsce grozi utrata środków z UE
- Europoseł KO podkreśla, że działania PiS ws. funduszy z UE są sprzeczne z interesem narodowym
– Nie mam wątpliwości, że to odpowiedź negatywna, buńczuczna i prowokacyjna w stosunku do tego, co inni przedstawiciele rządowej koalicji mówili w Brukseli. Przecież od jesieni jest mowa o tym, że unijne orzeczenia będą wykonane, a reforma sądownictwa zostanie przeprowadzona od początku. Zapowiadał to sam premier Mateusz Morawiecki – mówi dla naTemat Andrzej Halicki.
Europoseł KO nawiązał w ten sposób do czwartkowych wydarzeń w Sejmie. W porządku obrad niespodziewanie znalazł się punkt o wyborze członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Wybrano ich m.in. głosami PiS, przy ostrym sprzeciwie opozycji.
Halicki w rozmowie z nami zwraca uwagę, że nowa reforma miała naprawić nieakceptowalne błędy ze sposobem powoływania sędziów oraz ich dyscyplinowania. – Była mowa też o przywróceniu do orzekania sędziów niesprawiedliwie zwolnionych z pracy. Żadna z tych zapowiedzi się nie zrealizowała. Rządzący w arogancki sposób pokazali, że chcą tylko pogłębić kryzys, a nie go zakończyć – ocenia.
Halicki o funduszach z UE
Europosła KO zapytaliśmy również o niedawną wypowiedź unijnej komisarz ds. wewnętrznych. Jak mówiła Ylva Johansson, nie jest prawdą, że Polska nie dostaje pieniędzy na pomoc dla uchodźców. – Polska nie wykorzystuje dziś wszystkich środków, jakie ma, by im pomagać. Rząd musi po nie sięgnąć – zachęcała. – Musi korzystać już teraz – zaznaczała.
Halicki precyzuje z kolei, że pieniądze są, nawet w części trafiły do Polski. – Ta kwota przekracza 500 mln euro. Są też inne środki, powyżej 2 mld euro. Grozi nam utrata tych środków, a ich przeznaczenie jest tylko wolą rządu, jeśli chodzi o wykorzystanie ich na pomoc dla uchodźców. Na działania, o które wnioskują samorządy. W kwietniu te środki mogły być już wykorzystywane w Polsce, podobnie jak w Rumunii, Bułgarii czy innych krajach, które przyjęły obywateli Ukrainy – wyjaśnia.
Nasz rząd tego nie realizuje, bo albo kieruje tym próba udowodnienia, że UE jest zła i nic nie robi, albo kompletna ignorancja i niewiedza. W to drugie nie mogę uwierzyć, bo na ten temat była debata publiczna z udziałem przedstawicieli PiS. Raczej jest po prostu zła wola.
Polityk stawia sprawę prosto: KE, mając pieniądze na koncie, chce, żeby one pracowały. – Środki z Funduszu Odbudowy powinny pracować w Polsce od jesieni ubiegłego roku. To prawie 60 mld euro. Niewykorzystane pieniądze trzeba będzie oddać, ale bardziej kosztowne jest to, że te fundusze po prostu leżą i czekają – przypomina.
Warto wspomnieć, że PiS de facto staje okoniem, jeśli chodzi o pomoc w kwestii uchodźców, którą proponuje UE. – Nie chodzimy po prośbie. Oczywiście uważamy, że należy nam się jakaś pomoc, ale po prośbie nie chodzimy – powtarzał w marcu Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Polska Times".
Halicki nie ma wątpliwości, że słowa prezesa PiS nakładają się na siebie w kontekście podejścia partii rządzącej do unijnych funduszy. – To zwycięstwo konfrontacyjnego nurtu. W tej kwestii mamy jednak slalom, bo czasami słyszymy o wygaszaniu konfliktu. Sam prezydent Andrzej Duda wychodził z inicjatywą, później widzimy coś odwrotnego – zauważa.
To wszystko jest sprzeczne z interesem narodowym. W październiku na gotowe porozumienie dotyczące uruchomienia środów przyjechał Mateusz Morawiecki do Strasburga i obraził właściwie wszystkich. Wyjechał bez podania ręki. To się po prostu w głowie nie mieści. Nikt nie rozumie, jak można tak działać na szkodę własnego społeczeństwa.
Europoseł przyznaje, że w Brukseli jest brak zrozumienia dla działań polskiego rządu i kompletne zdziwienie. – To trudne do zignorowania, bo jeśli ktoś coś wmawia Polakom, to nie oznacza, że za granicą nikt tego nie słyszy. Przyjeżdżanie potem do Brukseli z uśmiechem na ustach i powtarzanie, że zrobi się coś zupełnie innego, nie jest wiarygodne. Na własne życzenie rząd PiS przestał mieć partnerów wśród tych, którzy czasem stawali w jego obronie – tłumaczy.