Finlandia i Szwecja w NATO nie tak szybko? Jeden z członków Sojuszu robi kłopoty
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Finlandia już oficjalnie zgłosiła chęć wejścia do NATO, a Szwecja podobny komunikat ma wydać w najbliższych dniach
- Oba kraje mogły liczyć na członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim nawet w ciągu kilku tygodni
- Jak się jednak okazuje, wątpliwości w sprawie rozszerzenia ma państwo odpowiadające za trzecią największą armię NATO
Kiedy Finlandia i Szwecja mogą wejść do NATO?
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, Finlandia już oficjalnie zgłosiła chęć wstąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego, a – według ustaleń niemieckich mediów – najpóźniej do 15 maja podobny komunikat powinien ogłosić rząd Szwecji. Sam sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział niedawno, że sąsiedzi jego ojczystej Norwegii powinni pokonać ścieżkę akcesyjną ekstraordynaryjnie szybko.
Nieoficjalnie mówi się, że Finowie i Szwedzi w NATO znajdą się już pod koniec czerwca, gdy w Madrycie odbędzie się kolejny z planowych szczytów Sojuszu. Wcześniej zgodę na to będą musiały jednak wyrazić władze aktualnych 30 członków najpotężniejszej organizacji wojskowej świata.
Któż z nich mógłby sprzeciwiać się temu, aby NATO stało się jeszcze silniejsze, z Bałtyku uczyniło prawie swe morze wewnętrzne, zyskało lepsze możliwości operowania w okolicach Arktyki i wciągnęło dwie bardzo nowoczesne armie? Do niedawna wydawało się, że nikt taki się nie znajdzie...
Erdoğan: Państwa skandynawskie to domy gościnne dla terrorystów
Wszystko zmieniło się jednak 13 maja, gdy Recep Tayyip Erdoğan po modlitwach w Stambule oznajmił, że "nie ma pozytywnej opinii" na temat członkostwa Finlandii i Szwecji w NATO. Według prezydenta Turcji, w żaden sposób nie chodzi tutaj o relacje z Rosją, a pogląd na... politykę migracyjną Helsinek i Sztokholmu.
– Państwa skandynawskie to domy gościnne dla organizacji terrorystycznych – stwierdził Erdoğan. W ten sposób odniósł się on do faktu, iż w Finlandii i Szwecji schronienie znajdowali działacze Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i Rewolucyjnej Partii Wyzwolenia Ludu (DHKP-C), których zbrojne skrzydła odpowiadają za szereg dokonywanych w Turcji zamachów terrorystycznych.
Przy okazji zwierzchnik trzeciej co do wielkości armii NATO postanowił wbić szpilę sojusznikom z Aten. Recep Tayyip Erdoğan stwierdził, że w przypadku kolejnego rozszerzenia nie można działać tak pochopnie, jak turecki rząd z 1952 roku, który zgodził się na wejście do Sojuszu w towarzystwie Greków – do dziś toczącymi z Turkami spory terytorialne i historyczne.
Prezydent Turcji tylko podbija stawkę w negocjacjach?
Czy jednak Erdoğan naprawdę nie chce Finlandii i Szwecji w NATO? O wiele bardziej prawdopodobne jest, że w swoim stylu turecki prezydent po prostu podbija stawkę.
Po czystkach politycznych, które przeprowadził on po nieudanym zamachu stanu z 2016 roku i ze względu na brutalne represje wobec działaczy kurdyjskich, Turcja została objęta licznymi sankcjami międzynarodowymi, a jej przywódca na Zachodzie naraził się na ostracyzm.
Wielki powrót na salony świata nastąpił dopiero ze względu na wojnę w Ukrainie, w której Turcja odgrywa jedną z kluczowych ról. Z jednej strony dostarcza ona Ukraińcom tak nowoczesne uzbrojenie, jak drony Bayraktar TB2, z drugiej zaś okazuje się lojalnym członkiem NATO, bardzo aktywnie wspierającym działania na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa członków Sojuszu.
Recep Tayyip Erdoğan wie, że w zamian za to może liczyć na ustępstwa Zachodu i zapewne także za ostateczną zgodę na rozszerzenie NATO wystawi jakiś rachunek.
Czytaj także: https://natemat.pl/409975,turystyczne-getta-dla-rosjan-w-turcji-turysci-nie-chca-ich-obok-siebie