Arsenal Londyn znów to zrobił, przegrał sezon na ostatniej prostej. I może nie zagrać w LM
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Piłkarze Arsenalu Londyn mogli wrócić do wielkiej czwórki Premier League i po sześciu latach przerwy znów zagrać w Lidze Mistrzów. Jeszcze w poniedziałkowy wieczór mieli wszystko w swoich rękach, ale popisowo zepsuli sezon na ostatniej prostej. Efekt? Nie będzie czwartego miejsca, nie będzie Champions League i nie będzie kilkunastu, a może więcej milionów euro, które dają występy w elicie.
Kanonierzy od lat nie są w czołówce, nie tyle europejskiej, co już nawet krajowej. Gdy w 2018 roku odchodził Arsene Wenger, nikt nie spodziewał się, że klub wygra raptem jedno trofeum (Puchar Anglii w 2020 roku), a o występach w LM będzie marzył latami. I wciąż do rozgrywek nie potrafi wrócić, choć obecny sezon mógł być przełomowy. Jeszcze tydzień temu wszystko szło zgodnie z planem...
Były cztery kolejne wygrane, czwarte miejsce w stawce i przewaga nad ścigającym Kanonierów Tottenhamem. Koguty dokonały przełomu w czwartek, deklasując rywali w derbach północnego Londynu 3:0 (2:0). To okazało się kluczowe, bo młody i niezbyt jeszcze doświadczony zespół Mikela Artety znalazł się pod presją i szybko pod ciężarem oczekiwań znalazł się pod kreską. W poniedziałek musiał ograć Newcastle United, by odzyskać lokatę.
Na St. James' Park okazało się szybko, że The Gunners nie są w stanie udźwignąć ciężaru odpowiedzialności za wynik i to piłkarze Newcastle rozdawać będą karty. Najpierw wynik otworzył "swojakiem" Ben White, a potem ustalił go Bruno Guimaraes. A trzeba dodać, że Aaron Ramsdale ocalił dwa razy zespół przed kolejnymi stratami. I tak walczące o nic Sroki poradziły sobie dość gładko z walczącymi o wszystko londyńczykami.
Arsenal Londyn ma jeden mecz, ostatnią w tym sezonie kolejkę Premier League, by wymodlić cud i odzyskać miejsce w "wielkiej czwórce". A wraz z nim awans do Ligi Mistrzów, wielkie pieniądze i szansę na powrót do europejskiej czołówki. Sęk w tym, że rozpędzony Tottenham zamyka sezon meczem z najgorszym w lidze Norwich City.
A Kanonierów czeka starcie z walczącym o ligowy byt Evertonem. Dla kibiców obu ekip to jednak walka o coś więcej, bo w północnym Londynie może rządzić jeden zespół. Ten, który będzie w tabeli wyżej na koniec sezonu. W ostatnich latach górą były Koguty i zanosi się na to, że także w tym roku będą spoglądać na lokalnych rywali