Thriller w Sewilli dla Eintrachtu! Rewelacyjny finał Ligi Europy rozstrzygnął konkurs jedenastek

Maciej Piasecki
19 maja 2022, 00:06 • 1 minuta czytania
To był mecz godny finału Ligi Europy. W Sewilli, gdzie pojawiło się 100 fanów ze Szkocji, na stadionie Estadio Ramon Sanchez Pizjuan po regulaminowym czasie Eintracht Frankfurt i Rangers FC remisowały 1:1 (0:0). Dopiero po serii rzutów karnych puchar pojechał do Frankfurtu. Decydujący karny (5:4) wykonał Rafael Borre.
Rafael Borre zdobył gola i wykorzystał decydującą jedenastkę - zostając bohaterem finału i symbolem sukcesu Eintrachtu. Fot. IMAGO/Eibner-Pressefoto/Imago Sport and News/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Stadion Estadio Ramon Sanchez Pizjuan czyli piłkarski dom specjalisty od rozgrywek Ligi Europy. To właśnie hiszpańska Sevilla FC aż sześciokrotnie sięgała po drugi pod względem ważności puchar w europejskiej piłce klubowej. Tym razem jednak w finale spadkobiercy po Pucharze UEFA zabrakło przedstawiciela piłki z Hiszpanii.


Na obiekcie na którym w środę zmierzyły się niemiecki Eintracht Frankfurt oraz szkocki Rangers FC rozgrywany był finał Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, czyli dzisiejszej Ligi Mistrzów. Dokładnie w 1986 roku w Sewilli wielki triumf odniosła Steaua Bukareszt, która ograła dopiero po serii jedenastek (2:0) Dumę Katalonii.

Prawdziwa kibicowska uczta

Zestaw tegorocznego finału mocno zaskoczył piłkarskich ekspertów. Wspominana FC Barcelona wydawała się być jednym z pewniaków do walki o puchar, w grze była także Borussia Dortmund. Spoglądając jednak na to, jak prezentowali się na przestrzeni rozgrywek obaj finaliści, na miejsce na murawie w Sewilii - zdecydowanie sobie zasłużyli.

Eintracht w Bundeslidze zajął odległe, jedenaste miejsce. Ligową porażkę sezonu powetował sobie kapitalnymi występami w Lidze Europy. Do historii przejdzie wyjazd kibiców klubu z Frankfurtu do Katalonii, gdzie na legendarnym Camp Nou zasiadło więcej fanów gości z Niemiec, aniżeli fanów Dumy Katalonii.

Oprócz Barcelony (1:1 i 3:2) Eintracht wyeliminował także chociażby w Betis Sewilla (niedawno triumfatora Pucharu Hiszpanii), a w półfinale okazał się lepszy od londyńskiego West Ham United. W przypadku wicemistrzów Szkocji wyeliminowali dwóch wicemistrzów ligi niemieckiej - z poprzedniego sezonu RB Lipsk oraz obecnego, BVB.

Podobnie jak w przypadku Eintrachtu, Rangers FC mogli liczyć na swoich kapitalnych kibiców. Informowano, że w Sewilli pojawiło się nawet 100 tysięcy fanów szkockiej legendy. Na stadionie nie mogli pojawić się wszyscy chętni, ale z pewnością udowodnili, że nieprzypadkowo nazywani są jednymi z najbardziej fanatycznych w Europie.

Twarda połowa na otwarcie

Pierwsze 45 minut meczu było typową połówką dla koneserów. Oba zespoły postawiły przede wszystkim na destrukcję, choć lepiej wyglądała w ofensywie drużyna z Frankfurtu.

Już w pierwszych dziesięciu minutach o tym, jak twardy jest szkocki futbol przekonał się Sebastian Rode, kapitan Eintrachtu. Rozbita głowa nie była jednak przeszkodą dla pomocnika, żeby wrócić na boisko i wspierać kolegów.

Dużo wiatru w obrębie szesnastki Rangersów robili Ansgar Knauff oraz Daichi Kamada, strzału próbował również Filip Kostić. Kiedy jednak przychodziło do finalizacji akcji, między słupkami czujny był Allan McGregor, albo Eintrachtowi brakowało precyzji.

Szkoci próbowali się odgryźć, a najlepszą sytuację miał Joe Aribo. Nigeryjczyk uderzył jednak w 25 minucie tuż zza szesnastki obok prawego słupka bramki bronionej przez Kevin Trapp.

Warto również zauważyć, że sędzia Slavko Vincić pozwalał na twarde, męskie granie. Przykładowo - przy sytuacji z rozbitą głową Rode - słoweński arbiter nie sięgnął choćby po żółty kartonik dla piłkarza trenera Giovanniego van Bronckhorsta.

Dzięki temu mieliśmy jednak wiele starć na pograniczu faulu, co pozwalało wytworzyć poczucie, że oba zespoły grają swoją grę, bez zbędnego przerywania akcji. W większości sytuacji kończyło się bowiem na zachowaniach fair z obu stron.

Fatalne błędy obrońców

Druga połowa zaczęła się od weryfikacji VAR w 52 minucie spotkania. Doszło bowiem do starcia po którym Rafael Borre padł jak rażony piorunem - w polu karnym Rangersów. Sędzia Vincić po konsultacji ze swoim zespołem w wozie VAR podjął decyzję, że przewienia nie było.

Kilkanaście sekund później bardzo dobrą sytuację miał dla szkockiego wicemistrza Ryan Kent. Lewoskrzydłowy dostał dosyć przypadkowo piłkę w szesnastce, ale piłka przelała mu się przez nogę i fatalnie spudłował.

Co się jednak nie udało w 55 minucie, wyszło dwie minuty później. Djibril Sow do spółki z Tutą popełnili szkolne błędy, które dały szansę wyjścia oko w oko z Trappem snajperowi Rangers. Aribo mógł zapytać golkipera, w który róg strzelać, ostatecznie pakując piłkę do siatki. Co ciekawe, dla Nigeryjczyka było to pierwsze trafienie w tym sezonie Ligi Europy.

Tuta przy nieudanej próbie interwencji doznał kontuzji, przez co trener Oliver Glasner musiał dokonać wymuszonej zmiany.

Po trafieniu na 1:0 zaczęło się robić gorąco pod bramką McGregora. Najpierw szkockiego bramkarza wyręczył rozpaczliwą interwencją ciałem Calvin Bassey. Piłkarze Eintrachtu sugerowali zagranie piłki ręką, ale powtórki pokazały, że wszystko było zgodnie z przepisami.

Chwilę później stoper Rangersów Connor Goldson źle przyjął i tylko brak prezycji Japończyka Kamady nie dał wyrównania drużynie z Frankfurtu. Przelobowana piłka wylądowała ostatecznie na górnej siatce bramki Szkotów.

Mocna odpowiedź Eintrachtu

Goldson doigrał się w 69 minucie. Świetne dośrodkowanie z lewej strony w wykonaniu Kosticia 29-letni Anglik powinien przeciąć. Obrońca Rangersów tego jednak nie zrobił, a swoją okazję wykorzystał Borre. Kolumbijczyk dał tym samym wielką radość żywiołowo reagującej publiczności ubranej na biało - w barwach Eintrachtu.

Wydawać się mogło, że z minuty na minutę coraz bardziej nakręceni byli piłkarze klubu z Niemiec. Wicemistrz Szkocji ustawiony za podwójną gardą, skupiał się głównie na wyeliminowaniu własnych błędów oraz poszukiwaniu szans w szybkich kontrach.

W zachowaniach szkockiej drużyny mnożyły się błędy, niedokładności, które starali się wykorzystać piłkarze Eintrachtu. Tempo pojedynku jednak spadło, a oba zespoły doczekały się dodatkowych 30 minut dogrywki.

Walka ostatkiem sił

Wraz z rozpoczęciem dodatkowego czasu gry obaj trenerzy dokonali po trzy zmiany. Po stronie Eintrachtu na boisku pojawili się kolejno: Makoto Hasebe, Jens Hauge i Kristijan Jakić. Za to w drużynie Rangersów trener van Bronckhorst wpuścił: Stevena Davisa, Fashiona Sakalę oraz Scotta Arfielda.

Co ciekawe, pierwszy z wymienionych po szkockiej stronie występował w poprzednim finale europejskiego pucharu klubu z Glasgow, w... 2008 roku. Wówczas jeszcze pod nazwą Glasgow Rangers przegrał mecz o Puchar UEFA, z Zenitem Sankt Petersburg (0:2).

Na początku pierwszej połowy dogrywki fatalny błąd popełnił Bassey. Przy próbie przyjęcia piłki ta uciekła spod nogi i dopadł do niej Borre. Kolumbijczyk pognał w stronę bramki Rangers i miał świetną okazję. Snajper Eintrachtu w sobie tylko znany sposób zmarnował jednak stuprocentową okazję.

W odpowiedzi urwał się Kent, dając nadzieję na rozstrzygające trafienie. Defensywa z Frankfurtu potrafiła jednak powstrzymać zapędy szkockiego pomocnika. Podobnie było w przypadku zblokowanego strzału Daviesa w 102 minucie.

Druga część rozpoczęła się od mocnego uderzeń - ze strony Rangersów Borny Barisicia - natomiast po stronie Eintrachtu - Ajdina Hrusticia. W obu przypadkach zabrakło większej precyzji, ale to był też sygnał dla trybun, że piłkarze chcą rozstrzygnięcia przed nieuchronnie zbliżającą się serią rzutów karnych.

Bardzo dobre strzały z dystansu oddawali również Kent (Rangers) oraz Jakić (Eintracht). Najlepszą okazję miał jednak w 118 minucie pierwszy z wymienionych. Pomocnik stanął oko w oko z bramkarzem rywala, ale kapitalnie strzał z sześciu metrów obronił Trapp. Podobnie wzorowo Niemiec spisał się przy strzale z rzutu wolnego Jamesa Taverniera.

Losowanie wygrali piłkarze Rangersów, dzięki czemu Szkoci strzelali w asyście niebieskiej ściany za najważniejszą bramką tego wieczoru.

To jednak było ostatnie zwycięstwo wicemistrzów Szkocji. W serii jedenastek pomylił się tylko jeden piłkarz i był to Aaron Ramsey. Doświadczony pomocnik strzelił słabo w czwartej serii jedenastek, a skuteczną interwencją popisał się Trapp. Decydujące trafienie zaliczył za to Borre, zostają bohaterem tegorocznego finału.

Dla Eintrachtu to drugi taki sukces w europejskich pucharach. Niemiecki klub w 1980 roku zdobył Pucharu UEFA. Klub z Frankfurtu w nagrodę za zwycięstwo w Lidze Narodów zagra w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów.

Eintracht Frankfurt - Rangers FC 5:4 po rzutach karnych (0:0, 1:1) Bramki: Rafael Borre (69) - Joe Aribo (57). Rzuty karne: 0:1 James Tavernier; 1:1 Christopher Lenz; 1:2 Steven Davis; 2:2 Ajdin Hrustić; 2:3 Scott Arfield; 3:3 Daichi Kamada; 3:3 Aaron Ramsey (Trapp obronił); 4:3 Filip Kostić; 4:4 Kemar Roofe; 5:4 Rafael Borre.

Żółte kartki: Aribo, Wright. Sędziował: Slavko Vincić (Słowenia).

Eintracht: Trapp – Tuta (58. Hasebe), Toure, N’Dicka – Knauff, Sow (106. Hrustić), Rode (90. Jakić), Kostić – Lindström (70 Hauge), Kamada – Borre.

Rangers: McGregor – Tavernier, Goldson, Bassey, Barisić (117 Roofe) – Jack (74 Davis), Lundstram – Kent, Wright (74. Sakala, 117. Ramsey), Kamara (91. Arfield) – Aribo.

Czytaj także: https://natemat.pl/413428,arsenal-znow-to-zrobil-przegral-sezon-na-ostatniej-prostej-czy-straci-lm