Tyszkiewicz: Politycy obiecali mi wiele, nie dotrzymali obietnic i danego słowa
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Do wyborów szedłem pod własnym szyldem. Nie zabiegałem o poparcie żadnej partii. Z nikim niczego nie podpisywałem. Wygrałem, gdyż tak zadecydowali wyborcy.
Jestem senatorem niezależnym i bezpartyjnym, no i przyszło mi balansować na cienkiej linie w brutalnym świecie polityki.
Mam ten 51/100 głos, który pierwszy raz w historii polskiego parlamentu daje opozycji przewagę w Senacie.
Nie wykorzystuję tego jednego głosu, jak Kukizo czy Mejzopodobni. Mam swój honor. Przez co jestem zepchnięty na margines polityki. Liczą się partie i ich interesy. Boleję nad tym, gdyż w tej partyjnej bieżączce gdzieś ginie często interes ogólnonarodowy.
Czytaj także: Wadim Tyszkiewicz: "Naszemu najjaśniejszemu przywódcy śni się czerwony guzik"
Dla mnie głównym celem jest odsunięcie PiS-u od władzy. Nie dla zasady, ale dla dobra kraju. Niestety potrafię sobie wyobrazić, co by się stało z naszym krajem, gdyby nie daj Boże Kaczyński wygrał kolejne wybory: Budapeszt czy już chyba nawet Moskwa w Warszawie. Nie możemy do tego dopuścić.
Dla mnie wejście do pierwszej ligi politycznej jest bardzo łatwe. Mógłbym zagrać tym jednym głosem. To tak dla tych, którzy wyśmiewają moje zniknięcie z mediów czy z udziału w politycznych szachach. Jeden telefon i wracam do gry. Tylko ja nie z tych, którzy handlują interesem kraju. Politycy obiecali mi wiele, nie dotrzymali obietnic i danego słowa. Mimo tego nadal gram w drużynie Opozycji Demokratycznej.
Tak więc pozostaje mi nadal balansowanie na cienkiej politycznej linie. Bo ponoć wszystko, co związane z naszym życiem, to polityka.
PS. A co wy o tym myślicie? O założeniu nowej partii nie ma mowy. Nie leży w interesie kraju tworzenie nowego partyjnego tworu. Koalicję antypisowską trzeba łączyć, a nie dzielić. A jeśli miałbym wyjść z cienia, to kogo mógłbym wzmocnić, a nie osłabić?
Czy jednak pozostać w tym cieniu polityki już na zawsze?
Czytaj także: Biorą pieniądze za pomoc, zapewniają spanie na fotelu i mówią: "Jak się nie podoba, to 'Idzi na...'"
Dla mnie oczywiście najbliżej jest do silnej reprezentacji samorządu. We mnie już zawsze będzie płynąć samorządowa krew zwykłego gospodarza w terenie. Moim marzeniem jest to, żeby samorządowcy przestali być traktowani przedmiotowo, a w końcu podmiotowo. To armia blisko 2500 wójtów, burmistrzów i prezydentów wybieranych w bezpośrednich wyborach, będących blisko ludzi i znających ich problemy.
Przez ostatnie 33 lata odrodzonej Polski nigdy nikomu nie udało się wykorzystać tego olbrzymiego potencjału tych prawdziwych gospodarzy w terenie. Czy to się kiedyś uda, czy jednak politycy kierujący się swoimi partyjnymi interesami nigdy do tego nie dopuszczą?
Co będzie z tą naszą Polską?
Wpis pierwotnie ukazał się na profilu senatora Wadima Tyszkiewicza na Facebooku.