Belka o walce PiS-u z inflacją: "Gdy to usłyszałem, pomyślałem: mamy przerąbane"

Michał Koprowski
07 czerwca 2022, 06:03 • 1 minuta czytania
– Koszty porządkowania gospodarki po tym, co robi obecnie PiS w związku z jego "walką" z inflacją będą znacznie wyższe, niż się komukolwiek mogło wydawać. I to mnie autentycznie przeraża – przyznał podczas rozmowy z money.pl były premier i prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Marek Belka.
Marek Belka: "Koszty porządkowania gospodarki po tym, co robi obecnie PiS w związku z jego 'walką' z inflacją będą znacznie wyższe, niż się komukolwiek mogło wydawać" Fot. Wojciech Strożyk / East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


"Dosypując pieniędzy na rynek nie walczy się z inflacją"

Marek Belka zapytany podczas wywiadu o retorykę Prawa i Sprawiedliwości przyznał, że "dosypywanie pieniędzy na rynek" nie jest walką z inflacją, a kupowaniem przychylności wyborców.

– Tylko problem w tym, że wybory mamy dopiero za 1,5 roku, a to oznacza jeszcze 18 miesięcy sypania środków. To wprowadza olbrzymi chaos. Czym to może skutkować? Inflacja będzie jeszcze wyższa, niż się tego dzisiaj spodziewamy – stwierdził.

Poproszony, aby wskazał możliwy, maksymalny poziom "jeszcze wyższej" inflacji podkreślił, że nie ma zamiaru "pluć sobie w brodę, że dorzucił swoje 5 groszy do samospełniającej się przepowiedni".

– Wiem jedno, koszty porządkowania gospodarki po tym, co robi obecnie PiS w związku z jego "walką" z inflacją będą znacznie wyższe, niż się komukolwiek mogło wydawać. I to mnie autentycznie przeraża – oznajmił Belka.

"Pomyślałem: mamy przerąbane"

Były prezes Narodowego Banku Polskiego wytknął także aktualnie popełniane błędy, a politykę centralnego banku określił, jako "kulawą". Belka przewiduje, że po spadku cen surowców "dynamika wzrostu cen w kraju się radykalnie nie obniży", spadek będzie powolny i długotrwały, a prawdziwym dramatem jest, że "to, co powie prof. Glapiński, jest w zasadzie bez znaczenia".

Odnosząc się do "Putininflacji" przypomniał, że już w ubiegłym roku ostrzegał "przed spiralą płacowo-cenową". – Widziałem, że czynniki krajowe niebezpiecznie zaczynają napędzać wzrost cen. A jak jeszcze usłyszałem, że rząd zamierza wprowadzać tarczę antyinflacyjną, to pomyślałem: mamy przerąbane – przyznał.

"Nasze państwo wydaje, wydaje, wydaje"

Według niego słuszne jest wprowadzenie obligacji antyinflacyjnych "ale przez NBP. Nie przez rząd". Wówczas to Polacy finansowaliby rząd, który wprowadzałby pieniądze do obiegu. –  Nasze państwo wydaje, wydaje, wydaje. A chodzi właśnie o to, żeby rząd nie wydawał – podkreślił Marek Belka. Jednocześnie zwrócił uwagę, że w ten sposób aktualnie jest prowadzona w Polsce polityka przedwyborcza. – Możemy się denerwować na Tuska, że proponuje 20 proc. dla sfery budżetowej, ale skoro PiS daje emerytom, bo to jest ich elektorat, to dlaczego opozycja ma nie przekonywać budżetówki, która być może głosuje właśnie na opozycję – stwierdził.

Inflacja w Polsce

Inflacja w Polsce bije rekordy. Główny Urząd Statystyczny poinformował, że w maju indeks cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł o 13,9 proc. w porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku.

Po raz ostatni tak wysoki wskaźnik inflacji notowano pod koniec XX wieku, ponad 24 lata temu. Wzrostu cen nie da się nie zauważyć. W górę poszły szczególnie ceny żywności.

Widać to na owocach sezonowych. Polacy w tym roku muszą bardzo skrupulatnie planować zakupy, bo "ceny grozy" dają o sobie znać. Rząd jednak winą za wysokie ceny obarcza sytuację międzynarodową.

Szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki powtórzył już kilka razy, że na wzrost cen w głównej mierze wpływa polityka Rosji związana z prowadzoną w Ukrainie wojną. Premier mówiąc w ostatnim czasie o inflacji w Polsce nazywa ją "putinflacją", zdejmuje w ten sposób odpowiedzialność z rządu.

Czytaj także: https://natemat.pl/417277,prof-witold-orlowski-gosciem-podcastu-natemat-godzina-z-jackiem